Dzisiaj znów myślałam o tym, co powiedziała moja córka. „Wiesz, jak na ciebie patrzy? Z miłością i w zachwycie” — wyrzuciła z siebie zadowolona z siebie Ania.
Tomasz wyszedł z łazienki, owinięty jedynie ręcznikiem. Krople wody błyszczały na umięśnionej klatce piersiowej. Nie mężczyzna, a marzenie. W piersiach Klaudii coś słodko zabolało.
Przysiadł na skraju łóżka i sięgnął po nią, by pocałować. Odchyliła głowę.
— Nie, bo inaczej nigdy stąd nie wyjdę. Muszę iść. Ania pewnie już w domu. — Klaudia przytarła policzek o jego ramię.
— Klarciu, jak długo jeszcze? Kiedy powiesz córce o nas?
— Trzy miesiące temu choćby nie wiedziałeś, iż istnieję, i świetnie sobie radziłeś. — Wstała i zaczęła się ubierać.
— Czuję, jakbym wcześniej w ogóle nie żył, tylko na ciebie czekał. Nie potrafię dnia bez…
— Nie rozdzieraj mi serca. Nie odprowadzaj mnie. — Wymknęła się z pokoju.
Szła ulicą, starając się nie zauważać spojrzeń przechodniów. Miałam wrażenie, iż wszyscy wiedzą, skąd wracam. Mężczyźni patrzyli z zaciekawieniem, kobiety… z potępieniem.
Nic dziwnego — figura, postawa, twarz z wyrazistymi oczami i pełnymi ustami. Ciemne, gęste włosy wymykały się spiętej na karku gumce. A Klaudia pragnęła stać się niewidzialna.
***
Wyszła za mąż młodo, w wieku dwudziestu lat, z wielkiej, wzajemnej miłości. Niemal od razu zaszła w ciążę. Mąż próbował namówić ją na aborcję. Mówił, iż za wcześnie, iż trzeba najpierw stanąć na nogi, iż jeszcze będzie czas. Ale Klaudia nie uległa i urodziła zdrową dziewczynkę, wierząc, iż z czasem mąż się zmieni. ale nigdy nie pokochał córki. Cóż, wielu mężczyzn jest obojętnych wobec dzieci.
Pewnego dnia zadzwoniła jakaś kobieta i podała adres, pod którym wieczorami bywał mąż Klaudii. Nie rzuciła się sprawdzać — poczekała, aż wróci, i zapytała wprost. Najpierw wszystkiemu zaprzeczał, potem się tłumaczył, w końcu zaczął krzyczeć:
— Jakaś wariatka ci nagadała, a ty jej wierzysz? Sam— Ale ja widziałam, jak wczoraj wchodziliście razem do tej kamienicy — odparła Klaudia spokojnie, a w sercu poczuła ulgę, bo teraz wiedziała na pewno, iż warto było zaufać zwyczajnemu Piotrowi z pierwszego piętra.