Wiarę w przyszłość

newsempire24.com 9 godzin temu

Dom dla Nadziei

Antoni zawsze podziwiał swojego starszego brata i od najmłodszych lat brał z niego przykład. Przy stole jadł tylko to, co jadł Wojtek, choćby jeżeli mu nie smakowało. jeżeli brat wybiegał na dwór bez czapki, Antoni też zrzucał swoją. Mama nakazywała starszemu synowi natychmiast ją założyć, bo Antoni się przeziębi.

Różnica między braćmi wynosiła sześć lat, ale dla Antoniego była jak całe życie. Dlaczego mama nie urodziła go choć dwa czy trzy lata wcześniej? Wojtek wychodził z kolegami, a młodszego brata nigdy nie zabierał.

— Nie jestem twoją nianią. Chłopaki będą się ze mnie śmiać — mówił z wyższością.
Antoni zaczynał szlochać.

— Przestań! Albo nie narysuję już z tobą nic.

I Antoni natychmiast milknął, jakby ktoś wyłączył go przyciskiem.

Wojtek pięknie rysował. Antoni z zachwytem śledził, jak ołówek gwałtownie sunie po kartce, próbował naśladować, ale wychodziły mu tylko bazgroły. Wtedy Wojtek siadał obok i cierpliwie tłumaczył, jak trzymać ołówek i z jakim naciskiem prowadzić kreskę. Siedzieli razem, a dla Antoniego były to najszczęśliwsze chwile, których bardzo pragnął.

Oczywiście, zdarzały się kłótnie, a choćby bójki. Antoni dostawał od starszego brata. Z bezsilności mścił się: chował kredki, domalowywał wąsy i brody do portretów w szkicowniku. Wojtek klepał go po głowie i przezywał karłem albo szczeniakiem, czego Antoni nie znosił.

Pewnego dnia jednak Wojtek zabrał Antoniego do parku, gdzie spotykali się chłopcy z okolicy. Chowali się za krzakami i palili papierosy.

— jeżeli powiesz rodzicom, połamię ci nogi — zagroził Wojtek, spluwając przez zęby.
I Antoni nie wątpił, iż brat dotrzyma słowa. choćby gdy Wojtek go pobił, Antoni nigdy się nie skarżył.

W szkole wiedziano, iż Antoni to brat Wojtka, więc go nie zaczepiano. Wojtek nie był chuliganem, ale się go bano. Trenował zapasy, potrafił walczyć do krwi. Niewielu mogło mu dorównać.

Antoni przekonał mamę, żeby zapisała go na tę samą sekcję. Ale tak jak z rysowaniem, nic mu nie wychodziło. Nie lubił się bić. niedługo zrezygnował, w końcu przyznając porażkę. Przestał się starać być jak brat i rzucił się w wir nauki. I to w niej okazał się lepszy.

Wojtek świetnie wymachiwał pięściami, ale w szkole ledwo ciągnął. Po maturze dostał się na budownictwo do politechniki. Na jego rysunkach coraz częściej pojawiała się ta sama dziewczyna. Nic specjalnego, zdaniem Antoniego.

Teraz Wojtek miał swoje studenckie życie, w którym nie było miejsca dla gimnazjalisty Antoniego. Do domu wracał późno, zamyślony i milczący.

Pewnego dnia Antoni przypadkiem znalazł w bratowym zeszycie kartkę z wierszem. Od razu zrozumiał, komu jest poświęcony — tej dziewczynie z rysunków.

W trakcie rozmowy zauważył, iż brat mógłby znaleźć sobie ładniejszą.

— Powinieneś rysować takie jak Kinga Nowak. To najładniejsza dziewczyna w klasie. choćby w całej szkole. Takim powinno się dedykować wiersze. — I zacytował zapamiętaną linijkę.

Antoni choćby nie zauważył, kiedy się ocknął na podłodze. Policzek palił jak po dotknięciu rozgrzanego pręta.

— Co ci się stało? Znowu się biłeś? — Mama przy kolacji wpatrywała się w młodszego syna.
Wojtek tylko prychnął i spokojnie dalej jadł makaron po góralsku.

— Poślizgnąłem się i uderzyłem twarzą o kałużę — wycedził Antoni. Mówienie bolało.

Mama surowo spojrzała na starszego syna. Ten tylko wzruszył ramionami. Wyjęła z lodówki zamrożone mięso, owinęła w ścierkę i podała Antoniemu.

— Przyłóż do policzka.

Na piątym roku Wojtek oznajmił, iż bierze ślub i w weekend przyprowadzi narzeczoną.

— Cha, pan młody! — zaśmiał się Antoni.
— Masz coś przeciwko? — Wojtek spojrzał groźnie.
I Antoni zrozumiał, iż lepiej nie drwić, bo znów oberwie w szczękę. Po tamtym ciosie długo nie mógł dojść do siebie.

— Nie, po prostu się cieszę. Nie będziecie z nami mieszkać, prawda? Więc pokój będzie tylko mój. W końcu nie będę słyszał twojego chrapania. Mam nadzieję, iż nie zmienisz zdania.
Wojtek się rozluźnił, klepnął brata po ramieniu.

— Nie zmienię. Masz szczęście, braciszku.

Nadia okazała się miłą, uśmiechniętą dziewczyną o jasnobrązowych oczach, zadartym nosku i falowanych, ciemnoblond włosach. Czuć od niej było wiosnę.

Mocno trzymała Wojtka za rękę i śmiało odpowiadała na pytania rodziców. Widać było, iż jest w nim zakochana po uszy. Antoni był zazdrosny. Dla niego Wojtek był najlepszym bratem. A ta Nadia…

Przy stole przyglądał się jej ukradkiem. I coraz bardziej mu się podobała.

— Nie patrz tak na dziewczynę brata — upomniała mama, gdy Wojtek wyszedł odprowadzić Nadie.
— Nie muszę. Znajdę sobie lepszą — odparował Antoni.

Po ślubie Wojtek wprowadził się do Nadii i jej mamy. Rzadko wpadał do domu. Jakby od razu dojrzał. Po studiach dostał pracę w największej firmie budowlanej w mieście. Rok później urodził im się syn. W małym mieszkaniu zrobiło się ciasno, więc Wojtek zaczął budować dom. Sam projektował, sam stawiał. Pomagali przyjaciele. Ojciec chwalił starszego syna i wspierał go finansowo.

Antoni w tym czasie skończył szkołę i po raz pierwszy nie poszedł w ślady brata — dostał się na prawo. Z wyższością stwierdził, iż budownictwo to zajęcie dla nieudaczników. Mądrzy pracują głową, nie rękami.

Pewnego dnia mama wysłała Antoniego z ubrankami dla rosnącego siostrzeńca. Nadia zaokrągliła się, stała się jeszcze piękniejsza. Antoni zaczerwienił się i coś mamrotał, wręczając jej paczkę.

— Wejdź. — Nadia, śmiejąc się, wciągnęła go do przedpokoju. — Wojtek pojechał w delegację, a sznurek w łazience mi się urwał. Naprawisz? Wróci dopiero za trzy dni, a prania nie mam gdzie suszyć.

I Antoni naprawił sznurek. Potem Nadia podała mu synka i zaczęła nakrywać do stołu. Chłopiec długo i uważnie mu się przyglądał, aż w końcu przytAntoni wziął chłopca na ręce i nagle zrozumiał, iż ten dom, rodzina i Nadia – to wszystko, czego zawsze pragnął, tylko bał się tego przyznać choćby przed samym sobą, ale teraz wiedział, iż jego miejsce jest właśnie tutaj.

Idź do oryginalnego materiału