Wędrówka na koniu z Norwegi do Polski

rawicz24.pl 1 godzina temu

Dwa tysiące kilometrów w siodle przez bezdroża

Na niecodzienną wędrówkę z Norwegi do Polski, Anna Szamreta wybrała się późną wiosną zeszłego roku, a towarzyszył jej koń Mango i pies Oro. Podczas czterech miesięcy odwiedziła sześć krajów, pokonując ok. 2000 km. Podróżowała bezdrożami, jak tylko to było możliwe najdzikszymi trasami, z dala od miast i autostrad.

- Przeżyliśmy niesamowite przygody i poznaliśmy cudownych ludzi - opowiadała Anna Szamreta. - Zasmakowaliśmy prawdziwego koczowniczego życia, rozkładając obozy blisko jezior, rzek, na obfitych łąkach lub śpiąc w stajniach napotkanych po drodze.

Szlak wiódł przez tereny Szwecji, Estonii, Łotwy, Litwy i wschodniej Polski, a wyznaczało go marzenie o nieodkrytych terenach.

- Wszystko, co wzięliśmy ze sobą niósł Mango - relacjonowała podróżniczka. - Było tego niewiele: 2 litry wody, suchy prowiant, namiot, karimata, śpiwór, duża płachta przeciwdeszczowa i pastuch, z którego robiłam na noc ogrodzenie dla konia. Dochodziły jeszcze trzy T-shirty, spodnie do jazdy, szorty, legginsy, koszula i cieplejsza bluza.

Do wędrówki „ekipa” przygotowywała się w Norwegi kilka miesięcy, pracując, trenując i czekając na wiosnę i zieloną trawę. Pojawiła się w czerwcu i ruszyli w drogę.

Nie zawsze było łatwo i przyjemnie

Czasem ciężko było też znaleźć odpowiednie trasy, gdyż obecny świat nie jest przyjazny do podróży konnej, raczej pod samochody. Niekiedy drogi były nieprzejezdne, co wymuszało konieczność poruszania się poboczami, obok jadących samochodów, które nie zachowywały należytej ostrożności. Mango bywał płochliwy i momentami czegoś się bał. Takie sytuacje miały miejsce zwłaszcza w Estonii, gdzie obok podróżujących blisko przejeżdżały tiry. Trąbiły, a raz choćby Anna Szamreta została uderzona lusterkiem w łokieć. Koniem dziennie pokonuje się 20-30 km, więc każda zmiana trasy to duży kłopot.

Najgorzej podróżniczka wspomina robactwo w gorącej, mokrej i bagnistej Estonii. Nie działały na nie żadne specyfiki, a szczególnie cierpiał Mango. Z kolei Oro najbardziej dokuczała wysoka temperatura, dlatego wyruszali wczesnym rankiem. Najgorsze upały przeczekiwali w cieniu, robiąc sobie dłuższe przerwy.

W połowie podróży, w okolicach Rygi, Mango został ugryziony tuż pod siodłem przez jakiegoś owada. Przerodziło się to w reakcję alergiczną, uniemożliwiając dalszą podróż. Dwa tygodnie trwało leczenie, Anna Szamreta rozważała choćby powrót do Polski. Dalej szli piechotą, przez pół Łotwy, od Rygi, aż do polskiej granicy. Było to w sumie ponad pół tysiąca kilometrów, a bagaż niosła podróżniczka.

Oprócz upałów, zdarzały się ulewy. Sprawdzały się jednak wodoodporne sakwy, nieprzemakalny worek i wielki wojskowy płaszcz. Oro bał się burz, ale Mango traktował je jako coś naturalnego.

Drogę Anna Szamreta wyznaczała kierując się lasami, terenami zielonymi, jeziorami i wioskami. Dużo korzystali też z rad mieszkańców terenów, które przemierzali. Czasem trzeba było korygować plany, gdyż zdarzały się sytuacje typu rozebrany most, czy zwalone drzewo i brak możliwości objazdu.

Po spotkaniu padło wiele pytań i Anna Szamreta opowiadała o swojej pracy z końmi, przygotowaniu do wyprawy i niektórych przygodach na trasie wędrówki.

*Anna Szamreta to podróżniczka, trenerka koni i instruktor jazdy konnej, artystka, prelegentka. W drodze od ponad 9 lat, ze swoim koniem i psem. Pasja podróży pojawiła się zaraz po maturze. Rowerem przejechała Stany Zjednoczone, z psami zwiedzała Europę - raz autostopem, innym razem kamperem. Planuje kolejne podróże, chce samotne wyruszyć do Kirgistanu i z Mango, gdzieś na krótszym dystansie.

https://rawicz24.pl/kultura/wedrowki-po-andach-i-karkonoszach-na-piechote-i-rowerem/Dtv3s0rfDGQTqtsGnkbR

Idź do oryginalnego materiału