Wczoraj nie chciałam cię martwić, byłaś bardzo zmęczona — jej słowa zmieniły moje życie.

polregion.pl 2 tygodni temu

Dziś piszę to, bo muszę to wyrzucić z siebie. Wczoraj nie miałam siły cię obciążać, byłaś tak zmęczona — ale jej słowa przewróciły moje życie do góry nogami.

W małym miasteczku pod Poznaniem, gdzie wieczorne latarnie rzucają ciepłe światło na wąskie, brukowane uliczki, moje życie — dotąd spokojne — nagle się rozpadło. Nazywam się Kinga, mam 34 lata i jestem matką dwójki dzieci: Zosi i Kuby. Moja przyjaciółka Ewelina, którą uważałam niemal za siostrę, otworzyła mi wczoraj oczy na prawdę, która teraz pali mnie od środka. Jej wiadomość o pieniądzach wydanych na moje dzieci stała się nie tylko długiem, ale symbolem zdrady.

**Przyjaźń, której ufałam**

Ewelina pojawiła się w moim życiu pięć lat temu, kiedy z mężem Pawłem przeprowadziliśmy się do tego miasteczka. Była sąsiadką — wesołą, otwartą, zawsze gotową pomóc. gwałtownie się zaprzyjaźniłyśmy: spacerowałyśmy z dziećmi, piłyśmy kawę, dzieliłyśmy sekretami. Jej syn Tomek jest w wieku mojej Zosi, więc stali się nierozłączni. Ufałam Ewelinie jak sobie samej. Gdy byłam w pracy lub wyjeżdżałam, zabierała Zosię i Kubę do siebie, prowadziła ich do parku, kupowała lody. Zawsze starałam się jej odwdzięczyć — albo pieniędzmi, albo prezentami, albo pomocą w jej sprawach.

Moje życie to wieczny pośpiech. Pracuję jako recepcjonistka w lokalnej kawiarni, Paweł jest kierowcą TIR-a i często jest w trasie. Dzieci wymagają uwagi, a Ewelina była moim wybawieniem. Mówiła: „Kinga, nie przejmuj się, ja uwielbiam twoje maluchy”. Wierzyłam jej, nie zastanawiając się, iż za tą życzliwością może kryć się wyrachowanie. Ale wczoraj wszystko się zmieniło.

**Wiadomość, która złamała mi serce**

Wróciłam wczoraj do domu wykończona. Zmiana była ciężka, dzieci marudziły, a Paweł znowu w trasie. Marzyłam tylko o prysznicu i śnie. Rano dostałam wiadomość od Eweliny: „Kinga, nie chciałam cię wczoraj obciążać, byłaś bardzo zmęczona. w uproszczeniu — masz do oddania kilkaset złotych. Dzieci jadły, potem wydatki na karuzele, balony, kupowaliśmy im różne słodycze, no i dojazdy”. Przeczytałam i zamarłam. Kilkaset złotych? Za co?

Czytałam tę wiadomość trzy razy, próbując zrozumieć. Ewelina nigdy nie mówiła, iż jej pomoc to usługa z ceną. Zawsze proponowałam pieniądze, ale machała ręką: „Daj spokój, to drobiazgi!” A teraz wystawiła mi rachunek, jakbym wynajęła opiekunkę, a nie zaufała przyjaciółce. Poczułam się oszukana, wykorzystana. Moje dzieci, moja Zosia i Kuba, dla niej to nie przyjaciele Tomka, tylko sposób na zarobek? Ta myśl była jak cios w brzuch.

**Prawda, która parzy**

Zadzwoniłam do Eweliny, żeby wyjaśnić. Mówiła spokojnie, jakby to był drobiazg: „Kinga, no wiesz, wszystko drożeje. Nie narzekam, ale my z Tomkiem też nie jesteśmy Rockefellerami”. Jej słowa brzmiały rozsądnie, ale nie było w nich ciepła, które znałam. Spytałam, dlaczego od razu nie powiedziała, iż chce pieniędzy. Odpowiedziała: „Byłabyś zestresowana, a nie chciałam cię denerwować”. Ale ta „troskliwość” okazała się pułapką. Czuję się jak dłużniczka, choć nigdy nie prosiłam, żeby wydawała te pieniądze.

Zaczęłam przypominać sobie wszystkie sytuacje, gdy Ewelina brała dzieci. Balony, karuzele, słodycze — myślałam, iż robi to z miłości, tak jak ja kupuję Tomkowi czekoladki. Ale teraz widzę — prowadziła kalkulacje. Każdy jej gest miał drugie dno, a ja, ślepa, tego nie widziałam. Nasza przyjaźń, moja wiara w nią, rozpadły się w jednej chwili. Czuję się zdradzona i ten ból nie daje mi spokoju.

**Dzieci i moja wina**

Zosia i Kuba to mój cały świat. Gdy patrzę na ich uśmiechnięte buzie, obwiniam się. Może zbyt mocno polegałam na Ewelinie? Może powinnam była ustalić granice? Ale jak mogłam przypuszczać, iż przyjaciółka, którą traktowałam jak rodzinę, wystawi mi rachunek za życzliwość? Boję się, iż dzieci wyczują tę zmianę. Zosia uwielbia Tomka, ale jak mogę teraz pozwolić jej chodzić do Eweliny, wiedząc, iż jej „dobroć” to tylko interes?

Paweł, wróciwszy z trasy, wysłuchał mnie i powiedział: „Zapłać i zostaw. Nie rób z tego dramatu”. Ale dla mnie to nie tylko pieniądze. To zdrada. Nie chcę tracić przyjaźni, ale nie udawajmy, iż nic się nie stało. Moja dusza krzyczy: jak mogłam być tak naiwna?

**Moja decyzja**

Postanowiłam spotkać się z Eweliną i porozmawiać. Oddam jej pieniądze, ale powiem, iż więcej nie chcę takiej „pomocy”. jeżeli widzi w moich dzieciach tylko wydatki, nie mogę jej ufać. To będzie trudne — Zosia będzie tęsknić za Tomkiem, a ja stracę przyjaciółkę. Ale nie potrafię żyć z tym uczuciem oszustwa. W wieku 34 lat chcę otaczać się ludźmi, którzy są szczerzy, a nie takimi, którzy liczą każdy grosz za balonik.

Ta historia to mój krzyk o sprawiedliwość. Ewelina pewnie nie chciała mnie zranić, ale jej rachunek zniszczył moją wiarę w przyjaźń. Nie wiem, co teraz będzie, ale wiem jedno — nigdy więcej nie pozwolę, by ktoś wykorzystał moją ufność. Moje dzieci zasługują na więcej. Ja też. Niech ta lekcja boli, ale niech mnie wzmocni. Jestem Kinga i wybieram szczerość.

Idź do oryginalnego materiału