Wczesne odchodzenie 💡

newskey24.com 1 tydzień temu

Wczesna śmierć
Wędrowałem nocą po mieście, kołysał się po kilku kieliszkach wódki. Dokąd zmierzałem? Nie interesowało mnie to. Miasto było znajome, a nogi same poprowadzą mnie do domu. Zajmowałem się ważniejszą sprawą rozmyślałem na głos.

Dlaczego, dlaczego mam takie życie? Mam dwadzieścia siedem lat koledzy już mają dzieci w szkole, a wszystkie dziewczyny odchodzą po miesiącu, co najwyżej. Czy jestem szorstki? Nie, nie jestem choć trochę. Takiego faceta trzeba mieć uśmiechnąłem się. Jedyną rzeczą, którą udało mi się zbudować, jest firma. Milionerem jeszcze nie zostanę, ale na przyjemne życie starczy.

Nagle zatrzymałem się, złapałem się za głowę, z oczu popłynęły łzy:

Tak dużo pieniędzy dałem temu lekarzowi, a on mówi: Nic nie mogę zrobić. Oto adres jednego warszawskiego specjalisty, ale i on nie pomoże. A ja mówię sobie, iż jutro pojadę do tego specjalisty.

Podszedłem do mostu i spojrzałem na ciemną taflę Wisły:

Zanurzyć się, co? Rzeka jest głęboka wszystko kończy się w wodzie spojrzałem jeszcze raz. Nie, nie zamierzam tonąć. Jest zimno. I Sokrates nie zostanie nakarmiony. Idę do domu.

Ruszyłem wzdłuż mostu, gdy nagle zobaczyłem na środku mostu młodą kobietę z plecakiem na piersi, w którym siedziało niemowlę. Stała i patrzyła w wodę, po czym podeszła do balustrady, stanęła na górnym poręczy, rozłożyła ręce i podbiegłem do niej. Złapałem ją za talię, przytuliłem, i razem upadliśmy na kamienną nawierzchnię. Dziecię płakało.

Co ty, głupia? krzyknąłem, nagle trzeźwiejąc.
Czego chcesz? Po co wchodzisz tam, gdzie nie proszą? wykrzyknęła.
Wydawało mi się, iż powinieneś umrzeć za wcześnie, skinąłem w stronę płaczącego malucha. A on tym bardziej. Wstań i wróć do męża albo do mamy! Kto cię tam czeka?
Nie mam domu, nie mam męża, nie mam mamy. Nikt mnie nie ma!
To jeszcze się przyczepiłaś do mnie położyłem ją z dzieckiem na nogi. Chodźmy.
Nie pójdę z tobą. Może jesteś maniakiem!
Zanurzyć się można w każdej chwili, proszę! A z maniakiem? To straszne? pociągnąłem za rękę. Chodź!

***

Szliśmy nocą po mieście, niosąc płacz dziecka. W końcu nie wytrzymałem:

Dlaczego on cały czas płacze?
Czy chce jeść? kobieta przycisnęła niemowlę do piersi.
Daj mu mleka.
Nie mam ani mleka, ani pieniędzy.
I rozumu nie mam odwróciłem się. Patrz, jest nocny sklep spożywczy. Wejdźmy, kupimy mleka.

***

Kasa i ochroniarz spojrzeli na nas podejrzliwie, ale wziąłem koszyk i odwróciłem się do niej:

Chodźmy zwróciłem się do kasjera. Gdzie macie mleko?
Tam pokazała palcem.

Podeszliśmy do lodówki.

Bierz, ile potrzeba! rozkazałem.
To wzięła jedną małą puszkę.
Weź więcej. Ile potrzebujesz, weź tyle! poczekałem, aż spakowała. Co jeszcze?
Pieluchy.
Pieluchy? zapytałem.
Leżą tam uśmiechnęła się.
Weź!
A chusteczki nawilżane?
Można.

Podczas płacenia wyciągnąłem kartę.

Przyjmujemy tylko gotówkę poinformował kasjer.
Wyciągnąłem z portfela zwiniętą paczkę dwutysięczników, podałem jedną.

Nie ma reszty odpowiedział.
Daj resztę na batonik pokrzyknąłem, wskazując na tabliczkę.

***

Weszliśmy do mieszkania. Kobieta rozejrzała się zdziwiona, a gospodarz zdjął buty i poszedł do lodówki, wyciągnął rybę i rzucił kotu, po czym nalał sok i pił go łapczywie. Po kilku łykach podszedł do gościa:

Będziesz spać w tym pokoju wskazał na drzwi. Kuchnia, łazienka, toaleta. Idę spać.

Potem wpadł do innego pokoju i zapytał:

Jak masz na imię?
Jagoda.

***

Wyglądasz, iż nie jesteś maniakiem! weszła do kuchni, włączyła gaz, postawiła czajnik. O kurcze, głupia! Praktycznie się utopiłam! Gdyby nie ten szaleniec Co my z Romanem robilibyśmy nocą na dworze? Zmarzłoby nas. Jutro i tak nas wyrzuci. Dobrze, iż dziś przynajmniej jest ciepło.

Czajnik zaszedł, pobiegła do pokoju, który wskazał, położyła płaczące niemowlę na łóżko, wyciągnęła z plecaka małą buteleczkę, wróciła do kuchni, umyła naczynia, nalała mleka i rozcieńczyła je wodą. Mały łapczywie wypił wszystko i zasnął. Przetrzyła go wilgotną chusteczką i założyła pieluchę.

Poszła do toalety, umyła się, wróciła do kuchni i nagle przypomniała sobie, iż nie jadła od rana. Otworzyła lodówkę, ręka samej wzięła plaster wędzonej kiełbasy i wsunęła do ust. Żując, odcięła kawałek bułki, kiełbasy i sera.

Gdy głód ustąpił, poczuła, iż zachowała się nieco nieprzyzwoicie. Machnąwszy ręką, położyła się obok synka i od razu zasnęła.

***

Rano. W nocy kilka razy wstawała, karmiła synka. Miał osiem miesięcy ciągle chce jeść. Słyszała, jak właściciel wstaje i sam wstał.

Czas podniosła się ostrożnie, by nie obudzić dziecka. Dobre rzeczy nie realizowane są wiecznie.

On coś robił przy kuchence. gwałtownie się umyła i weszła do kuchni.

Siadaj! skinął na krzesło. Zaraz zrobię jajecznicę.
Lepiej ty usiądź! lekko popchnęła go od kuchenki.

Wzięła świeży koper, drobno posiekała i posypała jajka. Spojrzała uważnie na szklanki, dokładnie je umyła. Zaparzyła kawę.

On cały czas rozmawiał przez telefon, rozkazywał, kłócił się. Jagoda czuła, iż mężczyzna jej nie zauważa. Zjadł, wypił kawę i wstał.

Kobieta naciągnęła się, czekając:

Już go wyrzucą!

Jagodo, słuchaj! powiedział nagle wyjeżdżam na tydzień do Warszawy. Najważniejsze, nakarmić kota, ma na imię Sokrates. Nie dawaj mu jakichś Wiskotów! Daj świeżą rybę, świeże mięso. Nie wchodź do mojego gabinetu! W innych pokojach rób, co chcesz.

Wtedy z sypialni usłyszał się płacz. Jagoda podskoczyła ze krzesła, spojrzała na niego pytająco.

Idź! skinął.

Po kilku minutach wróciła z dzieckiem na rękach. Na stole leżały kilka dwutysięczników:

Myślę, iż na tydzień wystarczy pokazał na pieniądze. Idę.

Zbliżył się do drzwi, a maluch wyciągnął ręce i wykrzyknął coś, co brzmiało jak papa. To poruszyło serce Nikodema. Przecież nie będzie już ojcem.

Jagodo, mogę go wziąć na ręce? zapytał niepewnie.
Weź! podała mu dziecko, a na twarzy pojawił się uśmiech. Nigdy nie trzymałeś dziecka w ramionach?
Tak trzeba!

Dziecko wydawało radosne dźwięki i machało rączkami. Nikodem patrzył na to z zachwytem.

Nie będę miał syna jego twarz się zmarszczyła, oddał dziecko matce i odszedł.

***

Wracał do domu. Ten warszawski specjalista powiedział mu, iż nie będzie miał potomstwa. Nastrój fatalny:

Po co mi tyle pieniędzy, czteropokojowe mieszkanie, Kia? Mężczyzna ma zarabiać dla rodziny. W mieszkaniu ciągle bałagan, a w Kia siedzi siedmiu miejsc.

Z ponurą miną wszedł do swojego mieszkania Wokół idealny porządek. Na twarzy kobiety winaprzyznawcze.

Papa! przed oczami przelatują małe rączki.

Torba z rzeczami spadła na podłogę, a ręce same podjechały w kierunku dziecka.

Idź do oryginalnego materiału