Wciąż nieco inny

twojacena.pl 5 dni temu

Córko, po co ci ten łobuz? Nic dobrego w życiu ci nie da! O, będziesz z nim płakać, na pewno będziesz płakać… On na pewno w końcu wyląduje w więzieniu! Będziesz na niego czekać latami, jak żona zesłańca?

— Mamo, nie mów tak! Leszek wcale nie jest łobuzem. Jest dobry i troskliwy. I on mnie kocha!

— Tacy kochają tylko do czasu! Zapomnij o nim. Zwróć uwagę na Grzesia. Oto mąż jak się patrzy! Za nim będziesz jak za kamiennym murem. Uwierz mi, ja wiem, co mówię.

Lidia obrażonym wzrokiem patrzyła na matkę, która zupełnie jej nie rozumiała. I nie chciała zrozumieć.

— Mamo, Grześ mi się nie podoba. On jest zbyt…

— Co zbyt?! Może nie wygląda na twardziela, ale cię kocha! Daj mu szansę! Wyrzuć tego swojego Leszka, gdzie pieprz rośnie!

— Nie, mamo. Wyjdę tylko za Leszka. Tak postanowiłam.

— Krzysiu, no powiedz córce, iż się myli! — Marzena spojrzała na męża. — No, czemu milczysz?!

Krzysztof wstał z kanapy i podszedł do kłócących się żony i córki. Leszek mu się specjalnie nie podobał, ale nie chciał ingerować w życie Lidy. Uważał, iż jest już dorosła i sama zdecyduje, co dalej robić. W końcu to ona będzie żyć swoim życiem, nie oni.

— Dziewczyny, o co się kłócicie? Marzena, daj jej spotykać się z kim chce. A ty, Lidko, bądź ostrożna i, jeżeli coś, mów mi. Pomogę i wesprę, jeżeli trzeba. Rozumiesz?

Kobieta rozłożyła ręce, a Lidia uradowana przytuliła ojca.

— Dzięki, tatusiu! Na razie tylko się spotykamy z Leszkiem. On jeszcze nie prosił mnie o rękę.

— I dobrze. Może w ogóle nie poprosi — mruknęła Marzena.

Lidia nic nie odpowiedziała, nie chcąc wywołać nowej tyrady.

W swoich dwadzieścia lat była przekonana, iż sama sobie poradzi, a matka i tak nic nie rozumie. Leszek był dla niej centrum wszechświata i byli w sobie zakochani od lat, co niezmiennie denerwowało Marzenę. Za to Grześ, kolega z uczelni, podobał się matce Lidy, ale jej samej wcale nie pociągał.

Gdy ojciec wyraził zgodę, Lidia zaczęła otwarcie spotykać się z Leszkiem. Chłopak był tym zachwycony. Choć Leszek miał zadziorny charakter i podobnych sobie kolegów, Lidia naprawdę mu się podobała i był gotowy dla niej na wszystko. choćby na zmianę.

— Leszek, wynajmiemy mieszkanie po ślubie? Dasz radę?

— Oczywiście, iż dam. W ostateczności pomogą mi rodzice. Swoją drogą, bardzo się cieszą, iż jesteśmy razem. Mówią, iż dobrze na mnie wpływasz. — Uśmiechnął się ciepło.

— Naprawdę? — Lidia zaczerwieniła się z radości.

Ta rozmowa odbywała się, gdy Lidia była na ostatnim roku studiów. Leszek już pracował i oboje oszczędzali na wesele. Marzena wciąż była przeciwna ich związkowi i odmówiła pomocy finansowej. Krzysztof nie sprzeciwiał się żonie, choć potajemnie wspierał córkę.

— Znajdź sobie porządnego chłopaka, wtedy pomożemy. A z tym nicponiem — radź sobie sama…

Lidia płakała z żalu, ale nie mogła zmienić decyzji matki.

Na szczęście rodzice Leszka okazali się bardziej wyrozumiali i przyjęli dziewczynę z otwartymi ramionami.

— Szkoda, iż moja mama tak do ciebie podchodzi. Tatuś przynajmniej mówi, iż sama mogę decydować. On mnie nie ogranicza, wręcz wspiera.

Leszek objął dziewczynę i zajrzał jej w oczy.

— Lidka, nie martw się. Twoja mama po prostu się o ciebie troszczy. A ja jakoś zniosę jej humory. Wielu mnie w życiu nie lubiło, więc przywykłem.

— A kto cię nie lubił? — Lidia szturchnęła go żartobliwie.

— No… — Pocałował ją i szepnął: — Ale ja kochałem tylko ciebie.

— Zawsze?

— Zawsze — potwierdził.

To była prawda. Kochał ją od dzieciństwa, od kiedy Lidia z rodzicami wprowadzili się do tej dzielnicy. Z początku ją drażnił, ale ona potrafiła dać mu odpór. Tak zaczęła się ich przyjaźń, która przerodziła się w miłość.

Choć był łobuzem i ciągle wpadał w kłopoty, teraz wziął się w garść. Skończył technikum i pracował w warsztacie, zarabiając całkiem nieźle.

Ślub wzięli bez pomocy rodziców Lidy. Leszek był ceniony w pracy i zostawiał za sobą burzliwą przeszłość. Lidia była z nim szczęśliwa, choć matka wciąż patrzyła na jej męża z niechęcią. Marzena wierzyła, iż córka źle skończy z tym urwisem.

— Leszek, może jutro wpadniemy do rodziców? — Lidia przytuliła męża.

— Lidka, teraz? Przecież nie potrzebujesz stresu. Jak Jaś się urodzi, wtedy odwiedzimy ich i pokażemy wnuka. A tak w ogóle, moi rodzice chcieli wpaść w tych dniach.

— Dobrze — skinęła głową. — Poproś mamę, żeby upiekła ten swój cudowny sernik, dobrze?

Leszek się uśmiechnął i z miłością spojrzał na żonę.

— Jasne, z przyjemnością to zrobi. Uwielbia cię rozpieszczać.

— Tak, twoja mama jest w porządku — Lidia pogłaskała brzuch. — Dla wnuka stara się, mówi, iż chce, by wyrósł na zdrowego chłopaka. A do tego muszę dobrze jeść.

— Niech się stara — zaśmiał się Leszek.

Młodzi nie żyli w luksusach, czasem choćby wpadali w długi. Lidia nie zdążyła jeszcze podjąć pracy po studiach, więc Leszek utrzymywał rodzinę sam. Ale dawny łobuz nie narzekał — był gotowy na wszystko dla ukochanej.

Minął czas i na świat przyszedł upragniony Jaś. Rodzice nie mogli się nim nacieszyć. Gdy Leszek miał wolny dzień, pojechali do rodziców Lidy. Marzena przygotowała mnóstwo jedzenia, a Krzysztof sprzątał, nie mogąc doczekać się wnuka.

— Cześć, mamo! — wpadli do mieszkania.

Dumny Leszek niósł Jasia, nucąc mu coś pod nosem. Lidia dźwigała torbę z rzeczami dla dziecka.

— Córciu! Dlaczego sama nosisz te ciężary? O, jaki mąż z ciebie! Wcale nie pomaga. — Marzena od razu zaczęła atakować.

— Ta torba wcale nie jest ciężka, a Leszek niesie Jasia. Mamo, przestań…

Leszek dotknął dłoni żony i pokręcił głową. Umówili się, żeLeszek przytulił Jasia mocniej, patrząc teściowej prosto w oczy, i powiedział cicho, ale stanowczo: „Pani Marzeno, może już czas, byśmy w końcu stali się rodziną, dla dobra Jasia – czy nie?” i wtedy choćby uparta kobieta poczuła, jak jej serce zmiękcza na widok uśmiechu wnuka.

Idź do oryginalnego materiału