Ojej, córciu, po co ci ten łobuz? Nic dobrego ci w życiu nie da! Aż się boję pomyśleć, ile łez przez niego wylejesz… Na pewno w końcu trafi za kratki! Będziesz czekać na niego latami jak żona zesłańca, co?
– Mamo, nie mów tak! Leszek to nie żaden łobuz. Jest dobry i troskliwy. I naprawdę mnie kocha!
– Takie osoby kochają tylko do czasu, kiedy im wygodnie! Zapomnij o nim. Zwróć lepiej uwagę na Darka. Oto ktoś, kto będzie wspaniałym mężem. Z nim będziesz jak za kamiennym murem! Wierz mi, ja wiem, co mówię.
Lidia spojrzała na matkę z wyrzutem. Czuła, iż mama w ogóle jej nie rozumie. I choćby nie próbuje.
– Mamo, nie podoba mi się ten Darek. On jest aż za bardzo…
– Co za bardzo? Może nie wygląda na twardziela, ale cię kocha! Daj mu szansę! A tego swego Leszka wyślij gdzie pieprz rośnie!
– Nie, mamo. Wyjdę tylko za Leszka. Tak postanowiłam.
– Krzysiu, może ty powiesz córce, iż się myli? – Marzena spojrzała na męża. – No i co tak milczysz?
Krzysztof wstał z kanapy i podszedł do kłócących się żony i córki. Leszek mu specjalnie nie imponował, ale nie chciał się wtrącać w życie Lidi. Uważał, iż jest już dorosła i sama powinna decydować, co dla niej najlepsze. W końcu to ona będzie żyła swoim życiem, nie oni.
– Dziewczyny, o co ta awantura? Marzena, niech sobie chodzi z kim chce. A ty, Lidka, uważaj na siebie i jeżeli coś, to od razu do mnie. Pomogę i wesprę, gdy zajdzie potrzeba. Rozumiesz?
Kobieta załamała ręce, a Lidia z euforią rzuciła się ojcu na szyję.
– Dzięki, tato! Na razie tylko się spotykamy z Leszkiem. Jeszcze choćby nie proponował mi małżeństwa.
– No to dobrze. Trzymajmy kciuki, żeby nie proponował – mruknęła Marzena.
Lidia nic nie odpowiedziała, żeby nie wywołać kolejnego potoku morałów.
W wieku dwudziestu lat była przekonana, iż sama sobie poradzi z życiem, a mama i tak nic nie rozumie. Leszek był dla niej centrum wszechświata i byli w sobie zakochani od kilku lat, co niezmiennie drażniło Marzenę. Za to Darek – kolega Lidii z uczelni – podobał się jej mamie, ale dla samej dziewczyny był kompletnie nieatrakcyjny.
Gdy otrzymała zgodę ojca, Lidia przestała ukrywać swój związek z Leszkiem. Chłopak był tym zachwycony. Mimo iż Łukasz miał zadziorny charakter i podobnych sobie kolegów, Lidię naprawdę kochał i był gotowy dla niej na wszystko. choćby na zupełną przemianę.
– Leszek, wynajmiemy mieszkanie po ślubie, prawda? Dasz radę?
– Jasne, iż dam. W ostateczności pomogą mi rodzice. Swoją drogą, bardzo się cieszą, iż jesteśmy razem. Mówią, iż dobrze na mnie wpływasz – uśmiechnął się ciepło.
– Naprawdę? – Lidia zaczerwieniła się z radości.
Ta rozmowa odbyła się, gdy dziewczyna była na ostatnim roku studiów. Leszek już pracował i oboje oszczędzali na wesele. Marzena wciąż była przeciwko niemu i oświadczyła, iż nie pomoże im finansowo. Krzysztof nie sprzeciwił się żonie, choć potajemnie wspierał córkę.
– Znajdź sobie porządnego chłopaka, wtedy pomożemy – mówiła Marzena. – A z tym nicponiem radź sobie sama…
Lidia oczywiście płakała z powodu tych słów, ale nie była w stanie zmienić zdania matki.
Na szczęście rodzice Leszka okazali się bardziej wyrozumiali i przyjęli dziewczynę z otwartymi ramionami.
– Szkoda, iż moja mama cię nie akceptuje. Tata powiedział, iż sama mogę decydować o swoim życiu. Nie tylko mi nie przeszkadza, ale wręcz mnie wspiera.
Leszek przytulił dziewczynę i zajrzał jej w oczy.
– Lidka, nie martw się. Twoja mama po prostu się o ciebie troszczy. A ja jakoś przetrzymam jej humory. Wielu ludzi mnie w życiu nie lubiło, więc jestem do tego przyzwyczajony.
– A kto niby cię nie lubił? – żartobliwie szturchnęła go w ramię.
– No na przykład… – pocałował ją i szepnął. – Ale ja kochałem tylko ciebie.
– Zawsze?
– Zawsze – potwierdził.
To była prawda. Był zakochany w Lidce od dzieciństwa, od kiedy tylko przeprowadzili się do tej dzielnicy, a ona zaczęła chodzić do szkoły. Na początku dokuczał jej, ale dziewczynka potrafiła się obronić. Tak zaczęła się ich przyjaźń, która przerodziła się w miłość.
Ich relacja nie powstrzymywała Leszka przed wybrykami i ciągłymi kłopotami. Czasem tego żałował, ale zwykle choćby się nad tym nie zastanawiał.
Teraz jednak wziął się w garść, skończył technikum i pracował w warsztacie, zarabiając całkiem dobre pieniądze.
Ślub wzięli bez pomocy rodziców dziewczyny. Leszek miał dobrą opinię w pracy i coraz mniej myślał o swojej burzliwej przeszłości. Lidia była z nim szczęśliwa, choć jej mama wciąż odnosiła się do jej męża – delikatnie mówiąc – negatywnie. Marzena przez cały czas wierzyła, iż córka źle skończy z tym urwisem.
– Leszku, może jutro wpadniemy do moich rodziców? – Lidia przytuliła męża.
Chłopak pogładził ją po zaokrąglonym brzuchu.
– Lidka, ale po co teraz? Niepotrzebne ci stresy. Jak już urodzi się Jasio, wtedy pójdziemy. Pokażemy wnuka babci i dziadkowi. Swoją drogą, moi rodzice chcieli wpaść w te dni.
– Dobrze – skinęła głową. – Poproś mamę, żeby upiekła ten swój cudowny szarlotkę, dobrze?
Leszek uśmiechnął się i pełen miłości spojrzał na żonę.
– Już jej powiem. Uwielbia cię rozpieszczać.
– Tak, twoja mama jest cudowna – Lidia pogładziła brzuch. – Zresztą, robi to wszystko dla wnuka. Mówiła, iż chce, żeby wyrósł na zdrowego chłopaka, więc muszę dobrze jeść.
– No to niech się stara – zaśmiał się Leszek.
Młodzi małżonkowie nie żyli w luksusach, czasem choćby wpędzali się w długi. Lidia od razu po studiach nie zdążyła podjąć pracy, więc Leszek utrzymywał rodzinę sam. Ale бывшему łobuziakowi to nie przeszkadzało – przez cały czas był gotów na wszystko dla ukochanej.
Minął czas i na świat przyszedł długo wyczekiwany Jasio. Szczęśliwi rodzice chcieli pokazać go wszystkim. Gdy tylko Leszek miał wolnyGdy w końcu przyjechali do rodziców Lidi z małym Jasiem, choćby Marzena nie mogła ustać obojętna na uśmiech wnuka i w końcu złagodziła swój ton wobec Leszka, choć do pełnego pojednienia było jeszcze daleko.