Nazwa syndromu nawiązuje do Mariko Aoki, która jako pierwsza w 1985 roku publicznie przyznała, iż ma taki problem. Kobieta napisała list do japońskiego pisma "Hon no Zasshi". Jak zdradziła, każda wizyta w księgarni lub w bibliotece wywołuje u niej ogromną chęć skorzystania z toalety.
REKLAMA
Zobacz wideo Jak targować się w Marrakeszu?
Syndrom Mariko Aoki - wiele osób przyznało, iż ich organizm reaguje podobnie
Co ciekawe, list Mariko doczekał się licznych odpowiedzi. Podobno redakcja pisma otrzymała wiele wiadomości od czytelników, którzy przyznawali, iż zauważyli u siebie podobne reakcje. Dlatego w kolejnym numerze opublikowano obszerny artykuł na ten temat, a opisywane zjawisko zyskało nazwę "syndrom Mariko Aoki". W następnych latach zaczęto łączyć je nie tylko z wizytami w księgarniach i bibliotekach, ale także zwykłych sklepach i centrach handlowych.
Ekspert: Syndrom może być wywołany przez zapachy
Na ten temat jakiś czas temu wypowiedział się gastroenterolog dr Saurabh Sethi. Ekspert na swoich profilach w mediach społecznościowych dzieli się najczęściej wiedzą na temat zdrowia jelit. Jego widzowie w pewnym momencie zaczęli zalewać go pytaniami o syndrom Mariko Aoki. Jak wyjaśnił na jednym ze swoich nagrań lekarz, zjawisko to może być wywołane przez intensywne zapachy - na przykład książek, kawy, czy ubrań.
Inne wyjaśnienie to uczucie niepokoju lub wręcz przeciwnie - relaksu. W przypadku wielu osób wywołują je zakupy. - Niektórzy wręcz specjalnie odwiedzają każdego dnia sklepy, by zmotywować swoje jelita do pracy - powiedział na nagraniu, które opublikował na TikToku dr Saurabh Sethi. Czy zauważyłaś/zauważyłeś u siebie taką reakcję organizmu? Zachęcamy do udziału w sondzie i komentowania artykułu.