Kiedy wybieram się w nową podróż, czy to w tę dalszą, czy bliższą, zawsze sprawdzam, co dobrego można zjeść na miejscu. Tak było także w przypadku Warmii i Mazur. Wiedziałam, iż podążę szlakiem Dziedzictwa Kulinarnego, więc od razu zaczęłam szukać informacji o regionalnej kuchni. I wiecie co? Prawdziwe zaskoczenie, bowiem nazwy niektórych dań były dla mnie totalną nowością. Plińce, dzyndzałki czy karmuszka brzmiały nieco egzotycznie, a jednocześnie swojsko, sugerując, iż kuchnia ta łączy w sobie wiele smaków i tradycji. I rzeczywiście tak jest. Podróż szlakiem Dziedzictwa Kulinarnego Warmia Mazury Powiśle to świetny pomysł, by poznać ten region od nieco innej strony, tej smacznej, zdrowej, lokalnej. Tradycyjna kuchnia to przecież źródło wiedzy na temat historii i kultury, żyjących tu ludzi. Sieć Dziedzictwa Kulinarnego Warmia Mazury Powiśle Warmia i Mazury, jako pierwszy region w Polsce, dołączyły do Europejskiej Sieci Regionalnego Dziedzictwa Kulinarnego. Stało się to już lata temu, bo w 2005 roku. Owa organizacja promuje zdrową żywność, wytwarzaną w sposób nieprzemysłowy na bazie surowców naturalnych i jednocześnie lokalnych. Wszystkie założenia doskonale wpisują się w ideę “slow life”, która cieszy się w tej chwili coraz większa popularnością. Chcemy zwolnić tempo, wyhamować, uciec od zgiełku wielkich miast, być bliżej natury i jeść zdrowo. Sieć Dziedzictwa Kulinarnego Warmia Mazury Powiśle prężnie działa i ciągle się rozwija. Uwaga, w tej chwili jest największą regionalną organizacją w Polsce i jedną z największych w Europie. Należą do niej ekologiczne gospodarstwa rolne, zajazdy, gospodarstwa agroturystyczne, restauracje i inne punkty gastronomiczne, producenci i przetwórcy żywności, sklepy i sprzedawcy detaliczni, po prostu miejsca, pokazujące kulinarne zwyczaje i promujące spuściznę tego regionu. Aktualnie w sieci zrzeszonych jest około 140 podmiotów. Pełną listę członków znajdziecie na stronie Dziedzictwa Kulinarnego Warmia Mazury Powiśle. Jak trafić do takich miejsc, do takich wytwórców? Wystarczy podążać za specjalnym znakiem w postaci białej czapki kucharskiej na niebieskim tle. To logo tej sieci, za pomocą którego będziecie mieć pewność, iż zostaną Wam zaserwowane regionalne dania, a żywność zakupiona w danym miejscu nie pochodzi z produkcji przemysłowej. Ten znak spotkacie w całej Europie! Warto więc się rozglądać. Warto także poszukać takich punktów już przed podróżą, jeżeli chcecie odkrywać regionalne smaki i uraczyć się naprawdę zdrowym jedzonkiem. Dodatkowo w celu promocji regionalnej kuchni organizowane są liczne festiwale i konkursy kulinarne. Podczas tych imprez goście mają okazję skosztować regionalnych dań i wyrobów oraz poznać producentów żywności i restauratorów. Członkowie Sieci natomiast rywalizują między sobą, pokazując swój kulinarny kunszt. Przeważnie w takich konkurencjach wyłaniana jest najlepsza potrawa bądź produkt. Współorganizatorem festiwali często jest samorząd województwa warmińsko-mazurskiego. Więcej na temat samej sieci przeczytacie na stronie Dziedzictwa Kulinarnego Warmia Mazury Powiśle. Jaka jest tradycyjna kuchnia Warmii i Mazur Tradycyjna kuchnia Warmii i Mazur jest prosta, bazująca na ogólnodostępnych składnikach, jak mąka, ziemniaki, jajka czy ryby. Tak naprawdę korzystano z tego, co dają lasy, jeziora i pola. Na stołach królują oczywiście ryby w różnej postaci oraz dania mączne i ziemniaczane. Zdawać by się mogło, iż ziemniak, pyra czy kartofel króluje głównie w Wielkopolsce, a jednak wcale tak nie jest. Także i w Warmińsko-mazurskim tradycyjna kuchnia opiera się właśnie na tym warzywie, pochodzącym z Peru. Dodatkowo serwuje się tu dużo potraw z mięsa, w tym dziczyznę oraz drób. Potrawy są treściwie i kaloryczne, bo kiedyś ta siła i energia potrzebna była do ciężkiej pracy w polu. Warmia i Mazury słyną także z pysznego nabiału, ekologicznych serów, produkowanych przez małe rodzinne wytwórnie oraz z przepysznych miodów. Tradycyjna kuchnia Warmii i Mazur jest wielokulturowa, widać i czuć tu wpływy polskie, niemieckie, a także kresowe. Owa różnorodność związana jest z burzliwą historią tego regionu, migracją oraz przenikaniem się wielu kultur. I tak np. spotkacie tu niemieckie kluski czy kiełbasy, polskie dania z ryb czy grzybów oraz kresowe kartacze czy babkę ziemniaczaną. Niektóre potrawy przyrządzane są wyłącznie w tym regionie, a ich nazwy mogą być dla Was nowością. Niegdyś życie na terenach dawnych Prus nie było lekkie. Ciężka praca w gospodarstwie, na roli wymagała także odpowiednio kalorycznej diety. Obfitość stołu zależała od zamożności gospodarza. Przeważnie było biednie i skromnie, a wszyscy domownicy jadali z jednej misy. Wówczas w domu często pojawiała się muza bądź breja. Danie bardzo proste, przyrządzane z mąki żytniej, którą po prostu wrzucano na wrzątek. Do takiej zupy dolewano jeszcze piwa jałowcowego zwanego po mazursku kadykowym. Całość musiała się zagotować, a następnie ostygnąć, by dało się w tym wyżłobić wgłębienie. Lądowała w nim stopiona słonina ze skwarkami. W menu oprócz ziemniaków pojawiały się jeszcze brukiew, buraki, marchew, wyroby ze zbóż, grzyby, jagody czy zioła. I właśnie tę prostotę, a jednocześnie bogactwo smaków widać i czuć w tej chwili w tradycyjnej kuchni tego regionu. Lekcja gotowania z Olą Juszkiewicz, zwyciężczynią Masterchefa Na początek zabieram Was na prawdziwą lekcję gotowania. A lekcja to niezwykła. Dlaczego? Po pierwsze, przebiegła pod okiem prawdziwej mistrzyni w tym fachu, Oli Juszkiewicz, zwyciężczyni ostatniej edycji Masterchefa. Po drugie pierwsze, miałam także okazję dowiedzieć się więcej o samej kuchni tego regionu. Ola pochodzi z Mazur i też tutaj mieszka, więc o tutejszych kulinariach wie wszystko. Gotowanie przebiegło w duchu iście “slow”, pod chmurką na starej kuchni węglowej, bo przecież tak się kiedyś gotowało. A co upichciłyśmy z Olą? PLIŃCE Z POMOĆKĄ… wymieszane z topinamburem. Topinambur to bulwa z rodziny słonecznikowatych, która była tu niegdyś bardzo często używana. Plińce to smażone placki ziemniaczane ze specjalnym sosem z twarogu, cebuli, czosnku i szczypiorku. Na naszych talerzach pojawiła się także wersja z sosem grzybowym. Plińce to autentyczne danie Mazur, które pamiętają najstarsi mieszkańcy tych terenów. Można je zamówić w wielu regionalnych restauracjach. PODPŁOMYKI Z PASTĄ Z WĘDZONEJ RYBY oraz Z KOZIM SEREM I KONFITURĄ… to nic innego, jak małe mączne placuszki, wypiekane na rozgrzanej kuchence. Pasta powstała zaś z ryby słodkowodnej o nazwie troć… która, co ciekawe, ma intensywny łososiowy kolor. MAŚLANY SĘKACZ… po prostu poezja. Co prawda nie ukręciłyśmy go na miejscu, a już gotowy pojawił się jako deser. Niemniej był świeżutki, pachnący, wręcz rozpływał się w ustach. I muszę przyznać, iż wersja maślana smakuje jeszcze lepiej. A jak ukręcić sękacza? O tym przeczytacie we wpisie z Blogowych Morsów, kiedy to również miałam okazję zajrzeć na Mazury. Generalnie cała zabawa z sękaczem polega na tym, by w odpowiedni sposób polewać ciasto na wałek, który musi być kręcony również we właściwym tempie. Uwierzcie mi, iż wszystko smakowało wyśmienicie. A oto miejsca, które odwiedziłam podczas mojej podróży po Warmii i Mazurach. Serwują one nie tylko wspaniałą regionalną kuchnię, ale należą także do sieci Dziedzictwa Kulinarnego Warmia Mazury Powiśle. Zajazd Tusinek Mówisz “Tusinek” – myślisz… naturalnie, tradycyjnie, lokalnie. Filozofia tego miejsca idealnie wpisuje się w ideę “slow food”, stworzoną jakiś czas temu we Włoszech. Zajazd Tusinek jako jedno z pierwszych miejsc przystąpiło do sieci Dziedzictwa Kulinarnego Warmia Mazury Powiśle. Restauracja wyróżniona została przez Piotra Bikonta oraz Roberta Makłowicza. Miejsce to ciągle otrzymuje wszelkiego rodzaju wyróżnienia i nagrody. Zajazd Tusinek to firma rodzinna, której historia zaczęła się w 1991 roku. Wówczas to Pan Grzegorz Winiarek zakupił ziemię właśnie w Rozogach. Sześć lat później otworzył tu restaurację, która szybciutko zyskała sławę, szczycąc się zdrowymi regionalnymi daniami. Następnie pojawił się pomysł na miejsce z noclegami, który także został zrealizowany. Powstał hotel, który mieści się na terenie urokliwego gospodarstwa. Te zaś otoczone jest przez świerkowy las, zasadzony tu przez Pana Grzegorza i jego rodzinę. Zajazd znajduje się przy wjeździe na Mazury w miejscowości Rozogi. To około 150 km od Warszawy przy trasie Ostrołęka – Szczytno. Przy drodze zobaczycie najbardziej znaną część, czyli restaurację wraz ze sklepem z ekoproduktami. W głębi alei lipowej, za restauracją ulokowała się część hotelowa oraz gospodarstwo. Zajazd Tusinek słynie przede wszystkim z produkcji pysznych zdrowych serów, zarówno krowich, jak i kozich. Znajduje się tu serowarnia, w której produkuje się sery miękkie, czyli twaróg oraz sery dojrzewające. Można wziąć udział w warsztatach produkcyjnych. Miałam okazję zajrzeć do środka i zobaczyć, co dzieje się na miejscu w wytwórni. A tam praca wre. Świeży twaróg nacierany jest solą i tak sobie leżakuje mniej więcej dobę, zanim opuści miejsce produkcji. Dla porównania podrzucam trochę liczb. Krowa daje 20 litrów mleka dziennie, koza zaś tylko 1,5 litra. Z 10 litrów mleka można zrobić 1 kg sera. I już wiadomo, dlaczego ser kozi jest droższy od krowiego. Czysta matematyka:) Obiekt promuje żywność regionalną oraz nieprzetworzoną. Produkty są naturalne i pochodzą z własnych upraw. Na powierzchni 40 hektarów prowadzona jest hodowla krów, kóz (mieszka ich tu ponad 200) oraz konika polskiego. Tradycyjnie uprawiane warzywa oraz zioła wykorzystywane są do sporządzania potraw w restauracji. Warzywa i przetwory można również zakupić w farmerskim sklepie. Oprócz wspomnianych już serów nabędziecie tu także wino rabarbarowe czy konfiturę z płatków róż. Asortyment jest naprawdę bogaty i nietuzinkowy. Zajazd Tusinek to także idealne miejsce, by odpocząć. Piękne położenie, bliskość natury oraz otoczenie zwierząt gospodarskich gwarantują iście sielski klimat. A na dzieciaki czeka tu także moc atrakcji, stanowiących także element edukacji. Kurnik zaprojektowano w ten sposób, by jaja można było zbierać prosto spod kury. Zagroda edukacyjna oferuje szereg zajęć o różnej tematyce, od pastwiska do mleka, ogród i zioła, mleko i ser czy ginące zawody. Na dzieciaki czekają tu także kolorowe i rozkrzyczane pawie oraz bażanty. Zdradzę Wam jeszcze, iż obiekt planuje otworzyć małe centrum rehabilitacyjne, połączone z odpowiednią dietą, opartą o własne zdrowe produkty. Nie pozostaje nic innego, jak poznać to miejsce osobiście i przekonać się, jak pięknie wszystko tu działa. Ja już miałam taką okazję:) Więcej o Zajeździe Tusinek przeczytacie u Szalonych Walizek, które pięknie opisały to miejsce. Gościniec Ryński Młyn jeżeli chcecie podążyć szlakiem Dziedzictwa Kulinarnego Warmia Mazury Powiśle, koniecznie zajrzyjcie do Gościńca Ryński Młyn w Rynie. Dlaczego? Po pierwsze, gościniec należy do wspomnianej sieci. A to oznacza to, iż zostaną tu zaserwowane lokalne i regionalne specjalności kulinarne. Jak już wiecie, takie miejsca opatrzone są specjalnym logo w postaci białej czapki kucharskiej na niebieskim tle i właśnie ten znaczek tutaj ujrzycie. Po drugie, w Gościńcu Ryński Młyn pieczę nad wszystkim, co powstaje w kuchni sprawuje genialna Szefowa Kuchni, Pani Agnieszka Wesołowska, Mistrzyni dawnej sztuki kulinarnej. Ile nagród ma na swoim koncie? prawdopodobnie ciężko będzie policzyć. Swoje kulinarne doświadczenie nabywała w wielu renomowanych restauracjach na Warmii, Mazurach i Podlasiu, a także na Litwie. Specjalizuje się w kuchni staropolskiej, a najbardziej upodobała sobie dania z ryb słodkowodnych, wszelakich mięsiw oraz z popularnych tu ziemniaków. Deserem również potrafi zaskoczyć, oczywiście pozytywnie:) Pani Agnieszka to prawdziwa pasjonatka, a jej serce do gotowania i pielęgnowania tradycyjnych smaków czuć w każdej potrawie. Czym ugościła mnie Pani Agnieszka? Co znalazło się na naszym stole? CHRUPIĄCA STYNKA MŁYNARZOWEJ, co sosów do niej nie żałowała. Stynka to malutka rybka, przypominająca szprotkę. Dla mnie nowość i moje odkrycie podczas eksplorowania Warmii i Mazur. Stynki podawane są zwykle smażone, jako chipsy rybne, genialne jako starter. Odławia się je tylko i wyłącznie zimą, następnie mrozi, wyciąga i obtacza w mące krupczatce. Uwaga, dopiero co złowiona stynka pachnie świeżym ogórkiem. SZCZAWIOWA z miejscowego szczawiu, pokrzywy, z jajkiem i ziemniakami ze skwarkami. Po prostu rewelacja, smak mojego dzieciństwa, szczególnie te skwareczki. GOŁĄBKOWA z młodej kapusty… danie, mogłoby się wydawać, zwyczajne, a ile w nim nadzwyczajnego smaku z dawnych lat. MAZURSKIE FARSZYNKI z kapustą… zwycięskie danie w konkursie kulinarnym Perła 2019 na najlepszą polską regionalną potrawę lub danie. To jedna z wielu nagród, jaką otrzymała Pani Agnieszka. Farszynki stanowią połączenie delikatnego ziemniaczanego ciasta oraz mięsno-jajecznego farszu. Osobiście próbowałam je tu pierwszy raz i mogę jedynie polecić. RYŃSKIE KARTACZE jak pięści Młynarza z okrasą i kiszoną kapustą…. tak, tak, kartacze serwuje się także na Mazurach, to wpływ kuchni kresowej. Kartacze to litewskie podłużne kluski z utartych, często tylko surowych ziemniaków, wypełnione mięsnym nadzieniem. Danie swą nazwę wzięło od pocisku armatniego, wypełnionego żelaznymi kulkami, który używany był od XVI do połowy XIX wieku. To typowa potrawa dawnego pogranicza polsko-niemiecko-litewskiego. Niemieccy mieszkańcy Gołdapi i okolic odpowiednik kartaczy zwali Keilchen, zaś Litwini nazywają je cepeliami. I teraz do głowy przychodzi Wam prawdopodobnie także nazwa cepeliny. PLIŃCE Z POMOĆKĄ i mięsiwem, ze śliwką oraz kapustą tutejszą… to danie już znacie, jednak w wydaniu ryńskim wyglądają i smakują nieco inaczej. Są większe, a mięsko i śliwką robią przysłowiową robotę. To kolejne zwycięskie danie w konkursie kulinarnym na “Najlepsze danie z ziemniaka” o Puchar Marszałka Województwa warmińsko-mazurskiego. Ponownie popisowa potrawa Pani Agnieszki, za którą zgarnęła kolejną nagrodę. SZCZUPAK Z PIECA W...