“GRZECH Z ORZECHEM, JĄDRO Z WIADREM”
– Nie można tak szaleć młodzieńczymi namiętnościami w jego wieku! Ma przecież 46 lat! O czym on myśli? Ta dziewczyna mogłaby być jego córką! Jaka tam może być miłość? Hm… Zakochał się jak mysz w pułapce! Nie rozumiem i nie chcę rozumieć! – oburzała się Irena, krytykując zachowanie własnego męża.
Wszystkie te skargi wysłuchiwała jej najlepsza przyjaciółka, Helena.
– Nie wyciągaj pochopnych wniosków, Irenko. Wszystko się ułoży. Masz przecież idealną rodzinę – pocieszała ją Helena.
Choć i Helena, i współpracownicy, a choćby sąsiedzi dobrze wiedzieli, iż spokój pozornie szczęśliwej rodziny Ireny wisiał na włosku.
Henryk (mąż Ireny) zachowywał się, jakby zerwał się z łańcucha. Był nie do poznania.
…Wszystko zaczęło się od wypadku drogowego. To właśnie ten incydent przerodził się najpierw w przelotne zauroczenie, a potem w ostatnią, gwałtowną miłość.
Była zima. Ślizgawica. Każdego ranka Henryk jeździł do biura swoim samochodem. Tego dnia jechał ostrożnie, wolno. Zatrzymał się przed przejściem dla pieszych.
Nagle, jakby spod ziemi, wyrosła przed nim dziewczyna i całym ciałem runęła na maskę jego auta. Henryk nie mógł zrozumieć, co się stało. Przez chwilę wydawało mu się, iż celowo rzuciła się pod koła. Ale nie miał czasu w rozmyślania. gwałtownie wyskoczył z samochodu, by jej pomóc.
Poturbowana jęczała i stękała.
Henryk posadził ją w aucie i ruszył do najbliższego pogotowia. Dziewczyna stanowczo odmówiła wyjazdu do lekarzy. Twierdziła, iż już jej lepiej. Za to nie odmówiłaby gorącej herbaty…
Henryk zabrał nieznajomą do swojego biura.
Poił ją aromatyczną herbatą z kanapkami.
Poznali się. Dziewczyna miała na imię Kinga. Henryk w duchu przyznał, iż była bardzo urodziwa. Milutka, zadziornie zadarta nosek, kręcone włosy, poważna jak na swój wiek. I jeszcze ta magnetyczna aura. Chciało się na nią patrzeć bez końca i słuchać jej hipnotyzującego głosu. Ale Henryk gwałtownie się opanował. Wstrząsnął głową, jakby zrzucając z siebie czar, i odprowadził dziewczynę do wyjścia. I tak stracił cenny czas pracy. W pośpiechu wręczył Kindze swoją wizytówkę. To był tylko gest uprzejmości.
– Kinga, proszę dzwonić, jeżeli będzie potrzeba…
Wieczorem Henryk już zapomniał o porannym zajściu.
Po dwóch dniach Kinga zadzwoniła. Poprosiła o spotkanie. Jak zapewniała, chodziło o coś ważnego i pilnego.
Henryk, wciąż czując się winny, stawił się na umówione miejsce.
“Poszkodowana” zaprosiła go do swojego maleńkiego mieszkanka. Henryk wszedł. Dziewczyna miała zabandażowaną prawą rękę.
– Widzi pan, Henryku… Chciałam powiesić obraz w kuchni. Nie daję rady. Ręka boli. Pomógłby mi pan? – skrzywiła się z bólu.
– Oczywiście, iż pomogę. Gdzie są narzędzia? – natychmiast się zgodził.
Obraz gwałtownie zawisł na ścianie. A na stole w kuchni pojawiła się butelka wina i owoce.
– Trzeba to uczcić. Od dawna chciałam go powiesić, ale brakowało męskiej ręki – tak Kinga zaprosiła gościa do stołu.
Henryk nie mógł odmówić. Zrobiło mu się jej żal. Taka piękna dziewczyna, a sama…
Wino zostało wypite w długich rozmowach, owoce nietknięte. Nie było głodu. Tylko nieodparta potrzeba mówienia, mówienia, mówienia…
Do domu Henryk wrócił dziwnie roztrzęsiony i oszołomiony. Była już noc. Żona i córka spały spokojnie. Przywykły, iż dla Henryka praca była najważniejsza. Czasem wracał dopiero nad ranem.
A po pół roku Henryk oświadczył, iż odchodzi z rodziny. Żona Irena i córka Ola uznały, iż stracił rozum. Oczywiście, Irena zauważyła zmiany w mężu. Po pierwsze, zupełnie zapomniał o jej urodzinach. To się nigdy nie zdarzało. Po drugie, budżet domowy nagle skurczył się trzykrotnie. Po trzecie, Henryk niemal przestał bywać w domu. Można by wymienić jeszcze dziesięć innych rzeczy…
Irena odpędzała czarne myśli. Nie chciała wierzyć w najgorsze. Zawsze śmiała się z powiedzenia “siwizna w brodzie, diabeł w sercu”. Była pewna męża na sto procent. Tym bardziej iż sama dbała o siebie i miała choćby adoratorów w pracy. Ale wszyscy rozbijali się o jej niewzruszoną lojalność. Kochała tylko męża i tylko jemu wierzyła. A teraz taki cios!
W histerii rzuciła się do córki Oli.
– Olu, dowiedz się od taty, o co chodzi. Kim jest ta…? Jak poważna jest ta sprawa?
Ale Ola, w tajemnicy przed matką, już odwiedziła ojca. Też chciała poznać szczegóły.
– Mamo, powiem ci gorzką prawdę. Nasz tata jest zakochany. Bez wątpienia. Ta dziewczyna jest tylko pięć lat starsza ode mnie. Ma 26 lat. Ma piękne imię – Kinga. Wiesz, wydało mi się, iż jest do ciebie podobna. Jakbyś patrzyła na siebie z młodości – podsumowała Ola.
Irena zbladła jak ściana. Gdy Ola pokazała jej zdjęcie rywalki na telefonie, Irena poprosiła o tabletkę uspokajającą.
– Boże! Nie może być! – załamywała ręce.
Ola nie rozumiała jej reakcji.
…Stare grzechy mają długi cień. “I ten cień właśnie mnie dopadł…” – pomyślała Irena z rozpaczą.
…Irena poznała swojego pierwszego męża, gdy miała 17 lat. Wtedy wydawało jej się, iż to przeznaczenie. Wpadła w jego sidła, choćby nie wiedząc, kiedy. Została jego żoną. Podobała jej się ta gwałtowność uczuć.
Młodzi zamieszkali u matki męża. Helena okazała się kobietą łagodną i troskliwą. Pokochała młodą synową całym sercem. Irena zwierzała jej się z dziewczęcych sekretów, a czasem płakała na jej ramieniu, gdy było ciężko. W rodzinie różnie bywa…
Wkrótce młoda para doczekała się dziecka. Irena urodziła córeczkę. Najbardziej cieszyła się Helena. Całe życie marzyła o córce, ale mąż zmarł wcześnie, zostawiając ją z synem.
Kandydatów do jej ręki nie brakowało, ale Helena nie brała ich pod uwagę. WierzyłaLata mijały, a Henryk, podtrzymywany przez cichą siłę przebaczenia Ireny, nauczył się kochać na nowo – nie tylko swoich bliźniaków, ale i żonę, która w najciemniejszej godzinie okazała mu więcej łaski, niż on kiedykolwiek był w stanie oddać.