Panowie paradujący po ulicach bez koszulek czy panie wchodzące w bikini do restauracji bez najmniejszego skrępowania to w nadmorskich miejscowościach norma. Narzekają na to mieszkańcy, turyści, a także restauratorzy. Oto jak z golizną walczy jeden z polskich kurortów.
Wiele osób sądzi, iż skoro znajdują się w nadmorskim kurorcie, chodzenie w bikini po ulicy nie jest niczym złym. Problem widać zarówno w Polsce, jak i za granicą. Tymczasem wiele osób, w tym restauratorów, golizna razi, a choćby obraża. Coraz więcej lokali odmawia obsługi roznegliżowanych gości lub prosi ich o uzupełnienie brakujących elementów stroju. W Sopocie akcję upominania plażowiczów od kilku lat pilotuje tamtejszy Urząd Miasta.
Komu przeszkadza chodzenie w bikini do restauracji?
Bikini i kąpielówki to stroje zarezerwowane do przebywania na plaży. Kiedy ją opuszczasz, powinieneś założyć ubranie, które zasłoni więcej niż tylko okolice intymne. Chodzenie po ulicy bez koszulki czy wchodzenie w bikini do sklepu lub restauracji to jawne złamanie zasad savoir-vivre’u i okazanie wszystkim napotkanym osobom braku szacunku. Widok plażowiczów paradujących w skąpych strojach po ulicach razi zarówno mieszkańców, jak i innych turystów. Kolejną grupą są pracownicy sklepów i restauracji. Zwykle muszą oni nosić stroje spełniające określone normy. Kiedy do lokalu wpada klient z gołym torsem czy pani w samym stroju kąpielowym, jest to dla nich zniewaga. Takie zachowanie razi szczególnie w nieco bardziej eleganckich restauracjach, w których kelnerzy w białych koszulach mają do czynienia z roznegliżowanymi gośćmi. Większość restauratorów i pracowników sklepów zwraca klientom uwagę na nieodpowiedni strój i prosi o uzupełnienie garderoby (dotyczy to również dzieci). Wyjątek stanowią jedynie lokale położone na plaży lub w jej bezpośrednim sąsiedztwie.
Chodzenie w bikini po ulicy czy do restauracji jest bardzo źle widziane. Fot. Freepik
Czy są kary za chodzenie w plażowych strojach po ulicy?
W niektórych krajach za wchodzenie w bikini do restauracji można słono zapłacić. W Chorwacji wyjście poza plażę w kąpielówkach wiąże się z mandatem w wysokości 150 euro. Kary są nakładane również we włoskiej miejscowości Gallipoli. Tam za paradowanie w plażowym stroju po mieście można dostać mandat wynoszący od 25 do 150 euro. W Polsce brakuje regulacji prawnych, które umożliwiałyby nakładanie kar na osoby spacerujące w kąpielówkach po ulicach. Jak czytamy w serwisie WP Kobieta:
Zgodnie z art. 140 każdy, kto wywołuje zniesmaczenie lub zgorszenie u przeciętnego człowieka, podlega karze aresztu, ograniczenia wolności, grzywny do 1500 złotych albo karze nagany. O ile w Polsce tyczy się to damskiego topless poza plażą, to już w przypadku mężczyzn sprawa nie jest oczywista.
Jak Sopot walczy z chodzeniem w bikini do restauracji?
Jedynym sposobem walki z golizną poza plażą jest w Polsce upominanie plażowiczów. Władze Sopotu już od kilku lat prowadzą kampanię „Stop golasom na ulicach„. Zaprosiły do niej sklepikarzy i restauratorów. Chętni dostają do wywieszenia w swoich lokalach tabliczki z napisem „Nieubranych klientów nie obsługujemy„. To prosty i skuteczny sposób, by zwrócić uwagę turystów na odpowiedni strój. Jak tłumaczą przedstawiciele sopockiego ratusza, efekty są widoczne. Odsetek osób paradujących po ulicach z odsłoniętymi torsami czy w bikini znacznie spadł. Oczywiście wciąż zdarzają się wyjątki, ale pracownicy sklepów czy restauracji nie boją się zwracać klientom uwagi na to, iż muszą się ubrać, by zostali obsłużeni.