W SIEŃ NAPĘT KŁÓCZA, A DOM NIE SPOKOJNY
Nienawidzę go! Nie jest moim ojcem! Niech zniknie! Przetrwamy bez niego krzyczała Weronika, gniewna na swojego ojczyma. Nie rozumiałam tego rodzinnego zamętu. Czemu nie żyć w zgodzie? Nie miałam pojęcia, jakie burze szalały w tej rodzinie.
Weronika miała młodszą siostrę ze strony matki Zofię. Zofia była wspólną córką matki i ojczyma. Wydawało mi się, iż ojczym traktuje ją i Weronikę jednakowo, ale to był jedynie widok z zewnątrz. Weronka nigdy nie spieszyła się po szkole do domu. Kalkulowała, kiedy wyjdzie z pracy jej największy wróg okrutny ojczym. Gdyby los nie chciał, obliczenia myliły się, a ojczym wciąż stał w drzwiach, a Weronka wychodziła poza brzegi.
Szeptała do mnie:
Ten dom! Ania, usiądź w moim pokoju.
A sama zasłaniała drzwi łazienki, czekając, aż ojczym zamknie za sobą wejście. Gdy tylko to uczynił, Weronka wybijała się z dobrowolnego uwięzienia, wzdychała z ulgą:
W końcu odszedł! Ania, masz szczęście, mieszkasz z prawdziwym tatusiem. Ja zaś walczę z losem. Smutno mi, westchnęła ciężko. Chodźmy, Aniu, do kuchni na obiad.
Matka Weroniki była mistrzynią domowego ogniska. W ich rodzinie jedzenie było kultem. Śniadanie, obiad, podwieczorek, kolacja wszystko na czas, pod kalorie, pod witaminy. Gdyby mnie odwiedzić, zawsze czekał ciepły posiłek. Garnki i patelnie przykryte były ściereczkami, czekając na pożeraczy.
Pamiętam, iż Weronka nie lubiła Zofi, dziesięcioletniej przyrodniej siostry. Drażniła ją, wyśmiewała, biła się z nią. Lata później te dwie stały się nierozłączną wodą w szklance.
Weronka wzięła ślub, a para doczekała się córki. Po latach cała rodzina, poza ojczymem, przeprowadziła się na stałe do Tel Awiwu. Dwanaście lat później Weronka urodziła jeszcze jedną dziewczynkę. Zofia pozostała panną, ale wspierała siostrę w wychowaniu córek. W odległym kraju ich więź stała się jeszcze silniejsza. Weronka korespondowała z ojcem aż po jego śmierć; miał drugą żonę, a ona była jedyną córką ojca.
Mimo iż dorastała w pełnej rodzinie z ojcem i matką wszystkie moje koleżanki dorastały bez ojca. W dzieciństwie nie zdawałam sobie sprawy z ich żalów wobec ojczymów, ale okazało się, iż nie żyły słodko.
U Ireny matka i ojczym byli zapalonymi alkoholikami. Irena ich wstydziła się, nigdy nie zapraszała nikogo do domu. Wiedziała, iż ojczym ją zgani, a matka przytłumi go pięścią. Gdy Irenie skończyło się piętnaście lat, potrafiła sama odeprzeć każdego, więc ojczym i matka zostawili ją w spokoju.
Aniu, zapraszam cię na urodziny radośnie oznajmiła Irena.
Zaskoczyłam się:
Do waszego domu? Boję się, Ireno. Ojczym nas nie wypędzi?
Niech spróbuje! Jego władza nade mną już skończona. Matka dała mi adres prawdziwego taty. Teraz jest moją ochroną. Tata mieszka niedaleko. Przyjdź, Aniu. Mama się przygotowuje Irena była pewna siebie jak nigdy.
Nadszedł sześćdziesiąty dzień Ireny. Przygotowałam mały prezent i zadzwoniłam do drzwi przyjaciółki. Na progu stała w sukni Irena:
Cześć, przyjaciółko! Wejdź! Usiądź przy stole.
Matka i ojczym Ireny stali przy stole. Przywitałam się cicho, ostrożnie. Małżonkowie skinęli głowami w synchronicznej zgodzie.
Na stole, pokrytym podniszczoną sklejką, stał wielki garnek z pilawą, krojony chleb na talerzu i lemoniada w szklankach o facetedzie. Na szklankach leżały chrupiące warstwy ciasta. I to wszystko. Irena dumnie prezentowała świąteczne dania.
Mój umysł wrócił do rodzinnych obiadów: mama stała przy kuchence cały dzień, gotowała, smażyła, piekła. Sałatki, mięso, ryby, ciasta, tort, sok, kompot Każda chata ma swoje brzmienie.
Zjadłam pilaw z kawałkiem chleba, popłukałam go szklanką lemoniady. Ciasto odłożyłam, bo kruszyło się i bałam się poplamić sklejkę.
Matka i ojczym Ireny stały nieruchomo przy stole, obserwując. W rogu pokoju stało łóżko, a na nim leżała babcia Ireny:
Zuzanna, nie pij! Bo zapomnisz o mnie i nie nakarmiłeś mnie już nigdy.
Irena się zawstydziła:
Babciu, nie martw się, mama nie pije. Mamy tylko lemoniadę, alkoholu nie ma.
Starsza kobieta odwróciła się w stronę ściany, mruknęła:
Dziękuję za smaczny posiłek! wstałam od stołu.
Pospieszyłyśmy z Ireną odejść. Młodość ma mnóstwo przyjemności. Nie ma nam czasu siedzieć z staruszkami
Irena straci w ciągu roku matkę, ojczyma i babcię. Zostanie sama w dwudziestym piątym roku życia. Nie wyjdzie za mąż, nie będzie miała dzieci. Mieli jej adoratorzy, ale nic nie wyszło. Wśród jej zalotników pojawił się mój były mąż
Irena złapie mojego zmarłego męża, udzieli mu schronienia, ale i tak nie uda się jej. Charakter jej nieprzystosowawczy.
Znałam jeszcze Kasię. Miałam z nią czternaście lat. Kasia mieszkała ze starszą siostrą Anną, której osiemnaście lat. Anna wydawała się dorosłą, niedostępną dziewczyną. Była surowa, poważna, roztropna.
Co tydzień ich matka przychodziła z zakupami, gotowała. Sama mieszkała z pierwszym mężem. Anna urodziła się w pierwszym małżeństwie, Kasia w drugim. Po kilku latach z drugim mężem, kiedy urodziła Kasię, wróciła do pierwszego. Zazdrościłam Kasi, której dawała się pełna swoboda. Matka niejako spłacała winy przed pierwszym mężem, a Anna prowadziła stałą grupę kochanków. Kasia była zostawiona samemu sobie.
Kasia wyjdzie za mąż, urodzi córkę. Mąż zostanie długo w więzieniu. Kasia popija się. Zmarłego znajdzie jej siostra Anna w mieszkaniu. Kasi miałoby czterdzieści dwa lata.
Nika będzie nową w naszej dziesiątej klasie. Z Nika od razu się zaprzyjaźniłam. Piękna, o smukłej sylwetce, z piosenkowym głosem.
Chłopcy z naszej klasy patrzyli na Nika z zachwytem, ale miał już ukochanego Kostka. Jeździł własnym samochodem po lekcjach, zabierał swoją boginię i odwoził w nieznane miejsca.
Ojciec Niki zmarł, gdy nie miała dziesięciu lat. Nika słabo się uczyła, ale świetnie śpiewała. Kostka i ona tworzyli zespół, występowali na szkolnych dyskotekach.
Kiedy powołano Kostkę do wojska, Nika odprowadziła go na dworzec, wypłakała łzę, ale nie czekała na powrót. Zrodziła nieznanego syna, mieszkała u matki.
Kostka wrócił ze służby, wybaczył winę ukochanej bogini, zaprosił ją za sobą. Nika odmówiła:
Będziesz mnie całe życie potępiał. Nie chcę. Lepiej być sama.
Gdy syn Niki dorastał, poślubiła wiejskiego chłopa, przeprowadziła się na wieś.
Wszystkie te przyjaciółki żyły równocześnie, ale nie znosiły się wzajemnie. Wzajemnie nie mogły znieść swojego oddechu.
Teraz od czasu do czasu wymieniamy listy z tak daleką, a jednak bliską Weroniką. Moja przyjaciółka z dzieciństwa pisze, iż za wszelką cenę zachowa swoją rodzinę:
Nie chcę, by moje córki przeżyły to, co ja znosiłam, mieszcząc się z ojczymem. Gdy trzeba rozstrzygać sprawy, lepiej z prawdziwym ojcem, nie z nieznajomym wujkiem. W krwi rodzinnej wszystko się miesza. Ojczym to moja trauma na całe życie.
Czasem Weronika i ja wspominamy szkolne wybryki, śmiejemy się.
Ślady Ireny i Niki zniknęły w odmętach wspomnień.






![Nigdy tak nie ładuj telefonu. Większość osób popełnia ten błąd i skraca żywotność baterii [PORADNIK]](https://warszawawpigulce.pl/wp-content/uploads/2025/12/598784541_1155280953426104_1345791613500315703_n.jpg)









