Mimo wszystko zazdroszczę kobietom statusu świętych krów, jakiego dorobiły się między innymi dzięki (i piszę to bez ironii) feminizmowi. Dziś każda niepochlebna wypowiedź w sferze publicznej w stronę płci lepszej kończy się potężnym kontratakiem (przekonał się o tym niedawno chociażby Bogusław Linda). Status nietykalnych ma swoje plusy w przypadku gdy wypowiedź jest głupia, ale ma też ogromne minusy, gdy wypowiedź nosi chociaż znamiona prawdy.
Nie oszukujmy się. Kaczyński do pewnego momentu był całkiem sprawnym politykiem, ale ten gość kompletnie nie ogarnia społeczeństwa. choćby nie jest jego częścią. To taki relikt czasów zamierzchłych "z zawodu dyrektor". To zresztą problem każdej znanej, odizolowanej od społeczeństwa i przyziemnych spraw osoby, która nie prowadzi życia przeciętnego zjadacza chleba. Nie chodzi codziennie do sklepu, nie rozmawia z sąsiadami, nie ma kolegów spoza "fachu". Jarkacz klei sobie obraz rzeczywistości z tego co przeczyta w prasie. A wyczytał kiedyś, iż Polki doganiają w chlaniu mężczyzn, utrwaliło mu się. Następnie przeczytał, iż demografia kiepska. Porobił sobie zatem teorię z ulepu i wyszło mu, iż Polki nie rodzą dzieci, bo piją za dużo alkoholu.
Oburz pewnych środowisk jest zrozumiały. To lipna teoria, która choćby nie ma krótkich nóżek. Nie ma miedniczki, do której krótkie nóżki mogłyby być przymocowane. Problem natomiast w tym, iż z tego co czytam, wszyscy pomijają autentyczność tych dwóch faktów. Może i jeden nie wynika z drugiego, ale oba przedstawiają stan rzeczywisty. Kobiety piją coraz więcej i rodzą coraz mniej dzieci. Dla poważnych ludzi zainteresowanych rozwiązywaniem problemów społecznych ta wypowiedź Kaczora powinna być okazją do pochylenia się na tym. Zacznijmy od tego, iż alkohol zawsze jest tam gdzie panuje bieda, ciemnota LUB brak szczęścia. Kobietom feminizm odebrał porządek, hierarchię, tempo dojrzewania i nade wszystko ODPOWIEDZIALNOŚĆ. W przypadku tego ostatniego nie chodzi choćby o deficyt. Feminizm pragnie wychować kobiety w duchu NIEodpowiedzialności. W zasadzie obie płcie są socjalizowane w tym duchu, choć w inny sposób i inaczej się to objawia. Natomiast efekt jest ten sam. Poczucie braku szczęścia.
Brak szczęścia prowadzi do nihilizmu, życia opartego na pustych przyjemnościach, bez poczucia celu. Osoby religijne powiedzą, iż najbardziej cierpi na tym dusza, te mniej religijne, iż umysł. Alkohol i inne używki pełnią wtedy rolę zagłuszaczy. I nietrudno sobie wyobrazić, iż dzisiejsze młode kobiety, odarte z poczucia celu, uczone pogoni za pieniędzmi, uczone niechęci do macierzyństwa i antypatii wobec mężczyzn czują się mocno zagubione i nieszczęśliwe. Inżynieria społeczna wyrwała je z ich naturalnych ról, przyznała status wiecznie pokrzywdzonych i jednocześnie tych, które mogą wszystko, nigdy się nie mylą i nie wolno krytykować ani ich, ani wyborów jakich dokonują. Więc to naturalna kolej rzeczy, iż częściej niż poprzednie pokolenia kobiet sięgają po środki otępiające.
Natomiast na brak dzietności wpływa szereg czynników i akurat żadnym z nich nie jest picie alkoholu, przez co wypowiedź Jarkacza nosi znamiona naprawdę głupiej. Jakie to czynniki?
1) niechęć do odpowiedzialności.
2) niski standard życia, który wymusza wyrzeczenia na rzecz dziecka.
3) konieczność utrzymania ciągłości kariery zawodowej.
4) dekonstrukcja rodziny.
5) brak wsparcia ze strony państwa w realnym wychowaniu (wieczny problem ze żłobkami, niski poziom kształcenia).
I chyba to mnie najbardziej boli i jednocześnie przeraża w wypowiedzi (czy to się komuś podoba czy nie) najbardziej wpływowego człowieka w tym kraju. Jako polityk de facto rządzący Polską, Kaczyński ma wpływ na co najmniej 3 z 5 tych punktów. Mógłby autentycznie przyczynić się do poprawy standardu życia, wspomóc rodziny, poprawić jakość kształcenia, wyeliminować problem żłobków. Ale on nie potrafi choćby poprawnie zdiagnozować problemu. A jak nie wiesz na czym polega problem, to nie można na ciebie liczyć w kwestii rozwiązań.
Dotyczy to Jarka i wszystkich innych oczadzieńców, którzy luki w rozumieniu świata uzupełniają sobie kitem z ideologii.
(I nie, rzucanie w ludzi banknotem 500 złotowym nie jest kompletnie żadnym rozwiązaniem. To nic innego jak korupcja na skalę całego społeczeństwa, która z kryzysem demograficznym nie ma zupełnie nic wspólnego).