W mrowisku żyła mała mrówka. Nie była najsilniejsza, najzwinętsza ani najbystrzejsza. Miała jednak jedną cechę, która wyróżniała ją spośród innych: nie mogła przejść obok cudzych cierpień.

newsempire24.com 8 godzin temu

W mrowisku pod Krakowem mieszkała mała mrówka o imieniu Jadwiga. Nie była najcięższą, najzgrabniejszą ani najbystrzejszą w całej kolonii, ale miała jedną cechę, która wyróżniała ją spośród reszty: nie mogła przejść obok cudzych cierpień.
Kiedy któryś z mrówek znużył się i nie mógł podnieść ziarnka, Jadwiga podawała mu pomocną łapkę. Ktoś potknął się – ona podnosiła. Deszcz zalał tunele – pierwsza rzucała się do naprawy. Z czasem inne mrówki przyzwyczaiły się, iż zawsze jest tuż obok.
Ziarno spadło – ona podniesie. Nie zdążyłeś? Dokończy. Zmęczony? Podłoży ramię. A nikt nie zapytał: „A ty, mała, nie jesteś już zmęczona?”
Codziennie pracowała nie tylko dla siebie, ale i przyjmowała na siebie wszystko, czego inni nie dokończyli. Odpoczynek? Nie ma mowy. Szeptała cicho do siebie: „Jeszcze trochę wytrzymaj. Najważniejsze, żeby innym było lżej”.
Pewnego dnia zauważyła, iż jej nogi drżą, plecy bolą, a ziarenko stało się cięższe niż kiedykolwiek. Jak więc podtrzymać mrowisko?
Jeden mrówka poprosił – pomogła. Drugi zmarszczył brwi i zgodził się. Trzeci rzekł: „Zawsze znajdziesz czas” – i ona znowu nie odmówiła. Wtedy stało się to, czego sama się nie spodziewała: po prostu upadła pod ciężarem cudzych trosk.
Obok niej przemykały kolejne mrówki, nie zauważając upadku. „Już wstanie” – myśleli. Dni mijały, ziarna się przewracały, tunele się waliły, a ramię, które kiedyś było przy niej, zniknęło.
Wtedy mrówki zaczęły rozumieć, iż Jadwiga robiła znacznie więcej, niż ktokolwiek przypuszczał. Szukały jej – nie znalazły. W końcu stary mrówa, który mieszkał na skraju mrowiska, westchnął zmęczonym głosem:
— Poszła. Zrozumiała, iż jej pracy nie doceniano, dopóki była.
— Dlaczego więc nic nie powiedziała?! — oburzyli się inni.
— A wy kiedykolwiek pytali, jak się ma? — odparł staruszek.
Mrowisko zamilkło. Zrozumiały, iż ich pomocniczka była zawsze obok, ale gdy potrzebowała wsparcia, nikt tego nie zauważył.
Morał: w każdym zespole są ludzie, którzy dźwigają więcej niż inni. Cicho mówią „tak”, kiedy są już na granicy, podpierają ramię i nie domagają się nic w zamian. Gdy ich zabraknie, dopiero wszyscy zaczynają dostrzegać, jak nieocenieni byli.
Pytanie brzmi: czy zdążycie to zauważyć na czas? Czy wrócą, jeżeli odejdą?
jeżeli w twoim życiu jest taka osoba – nie milcz. Nie odkładaj. Zapytaj już dziś:
„Czy nie jest ci ciężko? Jak mogę pomóc?”
Bo czasem jedno pytanie potrafi zmienić wszystko.

Bonus

Fakty, które warto mieć na uwadze:

„Ciche osoby” w zespołach najczęściej robią najwięcej. Rzadko mówią o swoich zasługach, a ich praca jest fundamentem całej grupy.

Wypalenie emocjonalne przychodzi niespodziewanie. Ktoś, kto zawsze bierze na siebie więcej, wydaje się nie do zdarcia – dopóki nie upadnie.

Podziękowanie to paliwo. choćby proste „dziękuję” czy uznanie wysiłku potrafi dodać skrzydeł.

Największe obciążenie nie spada na tego, kto może, ale na tego, kto nie potrafi odmówić. To zawsze pułapka: przy dobrej osobie z czasem utrwala się rola „nieodmównego”.

Zespół jest silny tylko wtedy, gdy ciężar jest rozdzielony równomiernie. jeżeli jeden dźwiga, w końcu wszystko się zawali.

Pytanie „Jak się masz?” ma moc terapii. Pokazuje, iż ktoś cię widzi, ceni i nie jesteś sam.

Człowiek nie jest zobowiązany do ciągłej pomocy. Pomoc to dar, nie kontrakt. Ten dar należy szanować.

Najważniejsze: jeżeli w twoim życiu jest taki „mrówek” – ktoś, kto zawsze jest przy tobie – daj mu znać, iż to zauważasz. Bo inaczej pewnego dnia obudzisz się bez tej cichej podpory, na którą tak przyzwyczaiłeś się polegać.

Idź do oryginalnego materiału