W małżeństwie od czterech lat i utrzymuję męża.

polregion.pl 3 dni temu

Mam 32 lata i od czterech lat jestem żoną człowieka, który stał się dla mnie ciężarem. Nazywam się Dagmara, mieszkam w Gdańsku i od lat sama dźwigam ciężar utrzymania rodziny. Mój mąż, Marek, jest starszy ode mnie o osiem lat, a ja jestem zmęczona jego brakiem odpowiedzialności. Dziś po raz pierwszy zażądałam od niego pieniędzy, ale zamiast wsparcia usłyszałam tylko pretensje i groźby odejścia. Moje życie zamieniło się w dramat i nie wiem, jak długo jeszcze to zniosę.

Z Markiem jesteśmy małżeństwem od czterech lat, ale nigdy nie czułam się przy nim bezpieczna ani kochana. Wcześniej był już żonaty i ma córkę z poprzedniego związku. Gdy jego pierwsze małżeństwo się rozpadło, wrócił do rodziców, a gdy się poznawaliśmy, udawał, iż nocuje u kolegi. Później dowiedziałam się, iż to było kłamstwo, ale wówczas przymknęłam na to oko, wierząc, iż miłość wszystko naprawi. Marek pracuje jako kierownik sprzedaży w dużej firmie, a jego praca to ciągły stres. Często wybucha, urządza awantury i wylewa na mnie swoje emocje. Nigdy nie doświadczyłam od niego wsparcia ani troski, a jego wybuchowy charakter stał się dla mnie prawdziwą próbą.

Gdy w moim życiu zdarzały się trudne chwile i tak bardzo potrzebowałam jego obecności, Marek po prostu pakował rzeczy i wyjeżdżał do swojej matki. Pewnego razu nie wytrzymałam rozstania i po tygodniu błagałam, by wrócił. Mieszkamy w moim mieszkaniu, które kupiłam jeszcze przed ślubem, i to ja płacę wszystkie rachunki oraz kupuję jedzenie. Marek nigdy nie pokazał mi swoich pieniędzy. Twierdzi, iż oszczędza na nasze „wspólne marzenie” – dom w Tatrach, gdzie podobno będziemy żyć szczęśliwie. Ale z każdym dniem coraz bardziej wątpię, czy kiedykolwiek ten dom zobaczę. Jego słowa brzmią jak puste obietnice, a ja nie mam już siły wierzyć w bajki.

Zeszłej zimy rachunki za media wzrosły i, zebrawszy się w sobie, poprosiłam Marka o pomoc w opłaceniu ich. Obiecał, ale minął miesiąc, a pieniędzy przez cały czas nie widziałam. Moje zmęczenie tą sytuacją sięgnęło zenitu. Nie mogę dłużej utrzymywać dorosłego mężczyzny, który żyje na mój koszt. Co będzie, jeżeli będziemy mieli dzieci? Czy będą musiały pracować od małego, by wyżywić własnego ojca? To absurd! Pod koniec miesiąca straciłam cierpliwość i zapytałam Marka wprost, czy zamierza zapłacić za mieszkanie. Zamiast odpowiedzi wybuchnął, oskarżył mnie o niewdzięczność i znów zaczął pakować walizki, grożąc, iż odejdzie.

Nie rozumiem, dlaczego tak mnie traktuje. Co złego zrobiłam, by zasłużyć na takie zachowanie? Moje serce pęka z bólu i niezrozumienia. Nie mogę w nieskończoność znosić tej niesprawiedliwości, ale każde jego odejście i powrót łamią mnie coraz bardziej. Cztery lata dźwigałam ten ciężar sama, ale teraz jestem na krawędzi. Jak długo jeszcze wytrzymam, zanim moje życie całkiem się rozpadnie pod brzemieniem jego obojętności?

Czasem warto spojrzeć prawdzie w oczy – miłość to nie tylko uczucie, ale także wzajemny szacunek i odpowiedzialność. jeżeli jedno z nich zanika, cała relacja staje się tylko iluzją.

Idź do oryginalnego materiału