W dzień wypłaty męża zawsze się denerwuję — znowu po drodze do domu nakupi różnych rzeczy

przytulnosc.pl 2 dni temu

Moi rodzice mają silne i długie małżeństwo trwające 30 lat. Przez całe życie pamiętam, iż w naszej rodzinie było przyjęte oddawać całą pensję matce! — żali się 27-letnia Karina swojej przyjaciółce. — Nieważne, czy chodziło o pensję czy dodatkowe zarobki. Wszystko ojciec przynosił do domu. Budżet był w rękach matki, a ona już nim zarządzała według swojego uznania. Część odkładała na wakacje, część oszczędzała, część przeznaczała na jedzenie. Myślę, iż tak powinno być. Wszystkie pieniądze w jednym miejscu.

Karina i Jan pobrali się niedawno. Mają już trójkę dzieci. Jedno niemowlę, córkę dwuletnią i syna czteroletniego. Karina jest na urlopie macierzyńskim i doskonale radzi sobie z obowiązkami. Wszystkie dzieci są zadbane, czyste, wybiegane, a w domu panuje porządek. Karina choćby znajduje czas na pieczenie ciast i bułek. Ma trudno, ale jeżeli podejść do sprawy z umiejętnością, wszystko się uda. Jan nie pozostaje w tyle za żoną. Zawsze spieszy do domu, nie odmawia pomocy. Krótko mówiąc, pełna idylla.

Jednak pieniędzy na wszystko nie starcza. Karina często musi oszczędzać. choćby na jedzeniu. Kupuje najzwyklejsze produkty i stara się z nich wyczarować coś smacznego. Przygotowuje różne sosy, gotuje zupy. W wolnym czasie szyje i dzierga, żeby nie kupować ubrań. Włóczki i tkaniny bierze ze zapasów matki, które ta trzymała przez lata. W czasach PRL-u brało się wszystko, co trafiło na półki. Teraz te zapasy się przydają!

Oczywiście, wymaga to dodatkowego czasu, ale co zrobić. Karina zarządza pieniędzmi z niezwykłą oszczędnością. Wie, kiedy i gdzie są promocje. Zabiera wózek i jedzie na dalszy targ, żeby tam zrobić zakupy. Każdy grosz jest dla niej ważny. Musi biegać po mieście, ale to pomaga im przetrwać. Dzięki temu mogą sobie pozwolić na książkę, wyjście do kina, wycieczkę na łono natury, kupienie dzieciom zabawek.

Tylko jedno martwi Karinę — uważa swojego męża za rozrzutnika. Jak tylko dostaje pieniądze do ręki, stara się je jak najszybciej wydać. Po drodze do domu po wypłacie Jan może wejść do supermarketu i nakupić czerwonej ryby, kawioru, egzotycznych owoców, drogich alkoholi, słodyczy. Dzieci się cieszą, a on czuje się jak czarodziej, jak myśliwy, który przyniósł do domu mamuta. A Karina z rozpaczy rwie sobie włosy z głowy.

Po co to wszystko? — karci męża. — Od rana nie odchodziłam od kuchenki, dusiłam pulpety, piekłam ciasto, a kto to teraz zje, kiedy na stole tyle delikatesów? Wiadomo, iż trzeba będzie wyrzucić.

Po raz kolejny prosi męża, żeby tak nie robił, mówi, iż to nie jest adekwatne. Delikatesy zjedzą, a potem znowu będzie musiała oszczędzać. Czy można tak lekkomyślnie traktować pieniądze? Oczywiście, to jego pieniądze. Ma do nich takie samo prawo jak żona. Nie przepuścił ich na alkohol ani hazard, ale mimo wszystko — to nieprzemyślane zakupy.

Można sobie dogadzać, ale co ma zrobić Karina, której potem boli głowa: czym nakarmić dużą rodzinę? Musi kombinować i wynajdywać sposoby. Już i tak wiele sobie odmawia.

Od miesięcy staram się odłożyć na sukienkę. choćby nie mam w czym iść w gości. Starszy syn nie ma butów sportowych, niedługo pralka się zepsuje, żelazko się popsuło, córka ma podarte sukienki. Tylko ja o tym myślę. I znowu dzień wypłaty — najlepiej nie wpuszczać go do domu z zakupami.

W ich budżecie jest dziura. Gdyby mąż nie szalał z wydatkami, problem by zniknął. Co zrobić z tą czerwoną rybą? Oprócz tego, iż Jan odcina sobie część z wypłaty i zaliczki, to jeszcze dorabia. I pieniądze z tych dodatkowych zajęć uparcie uważa za swoje, nie daje ich żonie. Uważa, iż skoro je zarobił, może je wydać według swojego uznania. Żona natomiast zarządziłaby nimi inaczej. Na pewno kupiłaby żelazko. I obeszłoby się bez oczyszczacza powietrza.

Słuchaj, mamy rodzinę! Dlaczego nie skonsultowałeś się ze mną? — karci Karina Jana. — To przecież ogromne pieniądze! Dlaczego nie możemy usiąść razem i zaplanować budżet? Po co teraz dziecku rolki? pozostało za mały! A bez butów sportowych w czym ma chodzić? Dlaczego milczysz?

Karina nalega, żeby każda dodatkowa praca męża trafiała do wspólnego budżetu. Ona, jako gospodyni, lepiej zarządzi pieniędzmi. jeżeli uzna za stosowne, coś odłoży. W ich sytuacji nie można sobie pozwalać na spontaniczne zakupy. Nie są bogaci, którzy nie liczą się z pieniędzmi. Trzeba wszystko uwzględniać i planować. A Jan tego nie potrafi. Jemu wszystko pasuje.

Kiedy ma pieniądze, może pójść do kawiarni, zjeść obiad, spotkać się z kolegami w pubie. Karina jest zła, bo ona sobie tego nie pozwala. choćby jeżeli to niewiele, można było inaczej spożytkować te pieniądze.

Jak myślisz, jeżeli mąż pracuje i zarabia, może zostawiać sobie pieniądze na piwo czy papierosy, hobby, kiedy rodzinie brakuje na wszystko? Czy powinien oddawać wszystko żonie, żeby ona zarządzała pieniędzmi?

Karina dobrze zarządza budżetem, nie można jej nic zarzucić. A mąż jest lekkomyślny, pozwalając sobie na zbytki.

Z drugiej strony, to bezczelność! Siedzieć w domu i jednocześnie rościć sobie prawa do dochodów męża. Gdzie jest złoty środek?

Idź do oryginalnego materiału