W domu nie ma zgody, słońce przygasa

polregion.pl 2 godzin temu

Dziś znów wróciłam myślam o rodzinnych problemach moich przyjaciółek. Jak to dobrze, iż mam w życiu tylko własne zmartwienia…

„Nienawidzę go! To nie jest mój ojciec! Niech się wynosi! Bez niego damy radę” Zosia wściekała się na swojego ojczyma. Ja nigdy nie rozumiałam tego konfliktu. Dlaczego nie mogą żyć w zgodzie? Nie miałam pojęcia, jakie emocje tliły się w tym domu.

Zosia miała młodszą siostrę, Olę córkę jej matki i ojczyma. Wydawało mi się, iż traktował obie dziewczynki jednakowo. Ale to tylko pozory. Zosia nigdy nie spieszyła się po szkole do domu. Wyliczała, kiedy jej wróg numer jeden znienawidzony ojczym wyjdzie do pracy. Gdy jednak trafiła na niego w domu, trzęsła się z wściekłości.

Szeptała do mnie:

„Jest w domu! Ania, zostań ze mną w pokoju”.

Potem teatralnie zamykała się w łazience i czekała, aż wyjdzie. Gdy tylko drzwi się za nim zatrzaskiwały, wracała do świata, westchnąwszy z ulgą:

„W końcu poszedł! Masz szczęście, Ania, iż masz swojego tatę. A ja… męczę się z tym draniem”.

Matka Zosi była świetną gospodynią. W ich domu jedzenie było świętością. Śniadanie, obiad, podwieczorek, kolacja wszystko dokładnie zaplanowane. Za każdym razem, gdy przyszłam do Zosi, na stole czekało ciepłe jedzenie. Garnki i patelnie przykryte ściereczkami, gotowe na głodnych domowników.

Zosia nienawidziła też Oli, młodszej o dziesięć lat. Dokuczała jej, wyśmiewała się, choćby biła. Dopóki po latach nie stały się nierozłączne.

Zosia wyjdzie za mąż, urodzi córkę, a potem cała rodzina bez ojczyma wyjedzie na stałe do Izraela. Po latach urodzi drugie dziecko. Ola zostanie starą panną, ale będzie pomagać siostrze w wychowywaniu dziewczynek. W obcym kraju ich więź stanie się jeszcze mocniejsza.

Inna moja przyjaciółka, Hania, miała ojczyma i matkę alkoholików. Wstydziła się ich. Nigdy nikogo nie zapraszała do domu wiedziała, iż ojczym będzie krzyczał, a matka przyklasnęła, wręczając przy okazji „kopniaka”. Ale gdy Hania skończyła piętnaście lat, umiała już postawić się obojgu.

„Ania, zapraszam cię na urodziny!” powiedziała pewnego dnia z błyszkiem w oku.

„Naprawdę? Do was? Trochę się boję… Ojczym cię nie wygoni?”

„Niech spróbuje! Jego władza nade mną się skończyła. Mama mnie zaprowadziła do mojego prawdziwego taty. Teraz on mnie chroni. Chodź, proszę, mamo się stara”.

W dniu szesnastych urodzin Hani postukałam w drzwi. W progu stała odświętna Hania.

„Witaj! Wchodź, siadaj!”

Jej matka i ojczym stali przy stole. Powitałam ich cicho, niepewnie. Skinęli głowami.

Na stole leżała wytarta cerata, a na niej miska bigosu, kromki chleba i lemoniada w szklankach. Obok drobne kruche ciasteczka. I to wszystko. Ale Hania była dumna z tego „świątecznego” menu.

Boże… Co jadły na co dzień? Przypomniałam sobie swoje urodziny mama stała cały dzień przy kuchni. Sałatki, mięso, ryby, ciasta… No cóż, każdy ma swój krzyż.

Zjadłam bigos, popijając lemoniadą. Ciasteczka odłożyłam za bardzo się kruszyły.

Rodzice Hani cały czas stali nieruchomo, obserwując nas. W rogu pokoju leżała jej babcia:

„Zosiu, nie pij! Potem zapomnisz o mnie i nie nakarmisz”.

Hania zarumieniła się:

„Babciu, spokojnie, mama nie pije. Tylko lemoniada”.

Staruszka odwróciła się do ściany, westchnęła.

„Dziękuję za poczęstunek!” wstałam szybko.

Uciekłyśmy z Hanią. Młodość ma swoje prawa nie czas na siedzenie ze staruszkami…

Hania straci matkę, ojczyma i babcię w ciągu roku. W wieku dwudziestu pięciu lat zostanie zupełnie sama. Nigdy nie wyjdzie za mąż, nie będzie miała dzieci. Mimo iż adoratorów nie brakowało… Wśród nich trafi się choćby mój były mąż.

W sumie, to Hania sama „podniosła” go z ulicy, dała dach nad głową. Ale i z nim nic z tego nie wyszło. Pewnie charakter miała zbyt trudny.

Kolejna przyjaciółka Kasia mieszkała tylko ze starszą siostrą, Martą. Marta miała osiemnaście lat i wydawała mi się dorosła, niedostępna. Była poważna, rozsądna.

Ich matka przychodziła raz w tygodniu z zakupami i gotowała. Sama wróciła do pierwszego męża. Marta była z pierwszego związku, Kasia z drugiego.

Zazdrościłam Kasi wolności. Jej matka, widocznie skupiona na „odpokutowaniu” win wobec pierwszego męża, a siostra zajęta „stadkiem” adoratorów Kasia rządziła się sama.

Później wyjdzie za mąż, urodzi córkę… Aż jej męża wsadzą do więzienia. Kasia zacznie pić. Znajdą ją martwą w mieszkaniu. Miała czterdzieści dwa lata.

W naszej klasie pojawiła się nowa Magda. Od razu się zaprzyjaźniłyśmy. Piękna, zgrabna, z melodyjnym głosem.

Chłopcy wpatrywali się w nią jak zahipnotyzowani. Ale miała swojego chłopaka Tomka. Pod koniec lekcji podjeżdżał swoim maluchem i zabierał swoją „boginię”.

Ojciec Magdy zmarł, gdy miała dziesięć lat. Kiepsko się uczyła, za to świetnie śpiewała. Razem z Tomkiem założyli zespół, grali na szkolnych dyskotekach.

Gdy Tomka wzięli do wojska, Magda odprowadziła go na dworzec, uroniła łzę. Ale nie czekała. Urodziła dziecko nie wiadomo nawet, od kogo.

Gdy Tomek wrócił, wybaczył jej i chciał wziąć ślub. Ale Magda odmówiła:

„Będziesz mi tym dzieckiem wypominał. Nie chcę. Wolę sama”.

Kiedy jej syn podrośnie, wyjdzie za wiejskiego chłopa i zamieszka na wsi.

Ze wszystkimi tymi przyjaciółkami przyjaźniłam się jednocześnie, ale one nienawidziły się wzajemnie.

Teraz tylko z Zosią od czasu do czasu piszę. Moja dawna przyjaciółka mówi, iż zrobi wszystko, by jej córki nie cierpiały tak jak ona:

„Nie chcę, żeby przeżyły to, co ja z ojczymem. Lepiej się kłócić z własnym ojcem niż z obcym człowiekiem. We krwi wszystko sięA jednak życie układa się tak, iż czasem największe bóle przynoszą nam właśnie ci, którzy powinni nas chronić.

Idź do oryginalnego materiału