Varya przybyła do teściowej z 30-minutowym wyprzedzeniem i przypadkowo usłyszała słowa męża, które odmieniły jej życie.

polregion.pl 1 tydzień temu

**Dziennik Wary Piątkowskiej**

Zatrzymałam auto przed dobrze znanym domem i spojrzałam na zegarek. Trzydzieści minut przed czasem — stanowczo za wcześnie. „Nic się nie stało” — pomyślałam. „Teściowa zawsze się cieszy, kiedy przyjeżdżam.”

Poprawiłam włosy w lusterku wstecznym i wysiadłam, trzymając w rękach pudełko z tortem. Dzień był słoneczny, a powietrze pachniało kwitnącym bzem. Uśmiechnęłam się, przypominając sobie, jak jeszcze przed ślubem spacerowałam po tym cichym podwórku z Darkiem.

Podchodząc do drzwi, wyjęłam klucz — teściowa od dawna nalegała, żebym miała swój. Otworzyłam cicho, nie chcąc przeszkadzać Annie Mariannie, gdyby odpoczywała.

W mieszkaniu panowała cisza, tylko stłumione głosy docierały z kuchni. Poznałam głos teściowej i już miałam się odezwać, gdy kolejne słowa zatrzymały mnie w miejscu.

„Jak długo jeszcze ukrywamy to przed Weroniką?” — głos Anny Marianny brzmiał pełen niepokoju. „Darku, to niesprawiedliwe wobec niej.”

„Mamo, wiem, co robię” — odpowiedział głos mojego męża, który według jego słów miał być teraz na ważnym spotkaniu w biurze.

„Naprawdę? Uważam, iż popełniasz błąd. Widziałam dokumenty na stole. Naprawdę zamierzasz sprzedać nasz rodzinny interes i wyjechać do Ameryki? Przez tę… jak ona się nazywa… Jessikę z funduszu inwestycyjnego? Która obiecuje ci góry złota w Kalifornii? A co z Weroniką? Ona choćby nie wie, iż przygotowujesz papiery rozwodowe!”

Pudełko z tortem wysunęło mi się z zesztywniałych palców i z głuchym łoskotem upadło na podłogę. W kuchni zapadła cisza.

Sekundę później w przedpokoju pojawił się zmieszany Dariusz. Zbladł, gdy mnie zobaczył.

„Weronika… przyjechałaś wcześniej…”

„Tak, wcześniej” — mój głos drżał. „Wcześniej, by poznać prawdę. A może… w samą porę?”

Za synem stanęła Anna Marianna, jej oczy były pełne łez i współczucia.

„Córko…”

Ale ja już odwróciłam się w stronę drzwi. Ostatnie, co usłyszałam, to słowa teściowej:

„Widzisz, Darku? Prawda zawsze wychodzi na jaw.”

Wsiadłam do samochodu i odpaliłam silnik. Dłonie mi się trzęsły, ale myśli były dziwnie jasne. Wyjęłam telefon i wybrałam numer adwokata. Skoro Dariusz szykuje papiery rozwodowe, ja też się przygotuję. W końcu połowa rodzinnego biznesu prawnie należała do mnie, a nie zamierzałam pozwolić, by jego los został przesądzony bez mojego udziału. Sieć elitarnych salonów jubilerskich „Złoty Kwiat” została założona przez ojca Darka trzydzieści lat temu. Zaczynał od małego warsztatu, tworzącego unikalną biżuterię na zamówienie, ale firma rozrosła się do piętnastu salonów w całym kraju.

Dołączyłam do firmy sześć lat temu jako specjalistka od marketingu i tam poznałam Darka. Po ślubie całkowicie zaangażowałam się w rodzinny interes, wprowadzając nowe pomysły, uruchamiając sprzedaż online i wysyłki międzynarodowe. Dzięki moim wysiłkom zyski firmy podwoiły się w ciągu ostatnich trzech lat. A teraz Dariusz chciał to wszystko sprzedać?

„Spotkajmy się za godzinę” — powiedziałam do adwokata. „Mam interesujące informacje na temat planowanej sprzedaży biznesu. Chodzi o ‚Złoty Kwiat’.”

Rozłączyłam się i uśmiechnęłam. Może nie przyjechałam za wcześnie, ale w samą porę. Teraz moja przyszłość była w moich rękach.

Kolejne pół roku zamieniło się w wyczerpującą batalię prawną. Później dowiedziałam się całej historii: pół roku temu na międzynarodowej wystawie jubilerskiej w Mediolanie Dariusz poznał Jessikę Brown, reprezentantkę dużego amerykańskiego funduszu inwestycyjnego. Jessika dostrzegła potencjał w „Złotym Kwiecie” i zaproponowała Darkowi sprzedaż firmy ich funduszowi oraz przeprowadzkę do Doliny Krzemowej, gdzie obiecała mu miejsce w zarządzie nowej firmy technologicznej.

Dariusz, który zawsze czuł się przytłoczony moimi sukcesami i rodzinnymi tradycjami jubilerskimi, zobaczył w tym szansę na własną historię sukcesu. Poza tym między nim a Jessiką nawiązał się romans, a ona już znalazła mu dom w przedmieściach San Francisco.

Teraz w sądzie Dariusz był pewien, iż przejmie kontrolę nad firmą, powołując się na to, iż „Złoty Kwiat” był spadkiem po ojcu. Ale nie spodziewał się mojej przewidującej postawy — zachowałam wszystkie dokumenty potwierdzające mój wkład w rozwój biznesu.

Na trzeciej rozprawie przedstawiono raporty finansowe pokazujące, jak dzięki mojej strategii marketingowej i uruchomieniu sprzedaży online zyski firmy wzrosły o 200%. Umowy międzynarodowe, które podpisałam, potroiły wartość biznesu. Mój adwokat umiejętnie wykorzystał te dane, udowadniając, iż współczesny „Złoty Kwiat” to w dużej mierze moja zasługa.

Anna Marianna, ku zaskoczeniu syna, stanęła po mojej stronie. Przyniosła do sądu stare księgi rachunkowe, pokazujące, iż firma była na granicy bankructwa przed moim przyjściem i to moje pomysły uratowały rodzinny interes.

Proces trwał prawie rok. Ostatecznie zapadło salomonowe rozwiązanie: firmę podzielono. Dariusz dostał siedem salonów działających według starego modelu z tradycyjną biżuterią. Ja otrzymałam osiem nowych punktów, w tym wszystkie reprezentacje międzynarodowe i platformę online.

„Wiesz” — powiedziała Anna Marianna po ogłoszeniu wyroku — „mój mąż zawsze mawiał, iż w biznesie liczy się nie spadek, ale umiejętność rozwoju. Udowodniłaś, iż jesteś godna być strażniczką jego firmy.”

Rok po rozwodzie w magazynie „Biznes Polski” ukazał się artykuł o dwóch firmach jubilerskich. Jak się okazało, przeprowadzka Darka do Ameryki nie doszła do skutku — fundusz inwestycyjny wycofał się z transakcji po głośnym rozwodzie, a Jessika gwałtownie straciła zainteresowanie niedoszłym magnatem z Doliny Krzemowej. Tradycyjny „Złoty Kwiat” Dariusza Piątkowskiego wciąż utrzymywał stabilną pozycję w swojej niszy.

Ale w moim życiu zaszły duże zmiany. Na międzynarodowej wystawie w Dubaju, gdzie prezentowałam swoją kolekcję, poznałam Markusa Steina, właściciela znanego niemieckiego domu projektowania biżuterii. Jego podziw dla mojej pracy najpierw przerodził się w współpracę biznesową, a potem w coś więcej. Anna Marianna, która dalej utrzymywałaAnna Marianna, która dalej utrzymywała ciepłe relacje ze swoją dawną synową, była pierwszą, która zauważyła, jak oczy Weroniki rozbłysły, gdy opowiadała o nowych wspólnych projektach z niemieckim partnerem.

Idź do oryginalnego materiału