Urodziłem się w gminie, w której 90 proc. mieszkańców ma polskich przodków. Mówiono na nas "Polacy bez flagi"

kobieta.gazeta.pl 4 godzin temu
Zdjęcie: archiwum prywatne


- Przez wiele lat istniały stereotypy, iż Brazylijczycy polskiego pochodzenia mieszkają na wsi. Nasz akcent mógł kiedyś stanowić choćby problem w znalezieniu pracy, bo postrzegano nas jako osoby niewykształcone. Nasi przodkowie nie mieli polskiego obywatelstwa, bo wyemigrowali w okresie rozbiorów. (...) przez wiele lat mówiono na nas "Polacy bez flagi" - opowiada Fabricio Vicroski, który sprawił, iż polski stał się językiem urzędowym w 16 gminach w Brazylii.
Klaudia Kolasa, Gazeta.pl: Czujesz się bardziej Brazylijczykiem czy Polakiem?
Fabricio Vicroski: Mówię, iż jestem Polakiem urodzonym za granicą. Brazylia to wielokulturowy, zróżnicowany etnicznie kraj. Każdy ma jakieś korzenie. Urodziłem się w gminie, w której 90 proc. mieszkańców ma polskich przodków.

REKLAMA







Zobacz wideo Czy młodych będzie stać na kupno mieszkania? "Współczuję wam"



Jaka jest historia twoich przodków?
Pradziadkowie wyemigrowali z Polski, a konkretnie z miejscowości Turek, w 1890 roku. To były czasy tzw. gorączki brazylijskiej, czyli jednej z największych fal emigracyjnych z Europy Środkowej do Brazylii. Po zniesieniu niewolnictwa rząd wprowadził program rozwoju rolnictwa i potrzebna była siła robocza. Pradziadkowie byli rolnikami i szukali lepszego życia. Trafili do stanu Rio Grande do Sul na Południu Brazylii, przy granicy z Urugwajem i Argentyną. To właśnie tam się osiedlali Polacy.

Dzisiaj szacujemy, iż jest około 5 milionów Brazylijczyków polskiego pochodzenia. To drugie największe skupisko Polaków na świecie.

Odległość między Polską a Brazylią wynosi około 9 500 kilometrów w linii prostej. To dwa zupełnie inne światy. Jak w twoim rodzinnym domu mówiło się o tym drugim świecie? jeżeli w ogóle rozmawialiście o Polsce...
Ona cały czas była gdzieś obecna. Babcia opowiadała nam różne historie, ale to zawsze był taki obraz sentymentalny, smutny. Pradziadkowie musieli uciekać z Polski po upadku powstania styczniowego. Podobną historię miał zresztą pradziadek mojej żony. Pochodził ze Zgierza pod Łodzią i wyemigrował na początku XX wieku. On był bardzo zaangażowany w walki o Polskę. Brał udział w powstaniu łódzkim w 1905 roku, trzy razy go aresztowano i został zesłany na Syberię. Podobno uciekał do Brazylii przebrany za kobietę. W ich sercach zostawała ta nostalgia za krajem, a z kolei u nas po tych opowieściach pojawiał się lęk przed Polską. Że to jakiś świat, w którym nie jest bezpiecznie.





Aurea pierwsza połowa XX wieku Muzeum Miejskie Aurea


W naszym domu wplatało się w codzienne rozmowy pojedyncze polskie słowa. To nie jest dokładnie ten sam język, którym wy się posługujecie. Raczej powiedziałbym, iż łączy starą polszczyznę z językiem portugalskim. Mówiłem "Dzień dobry", ale nie zdawałem sobie jako dziecko sprawy z tego, iż to odrębny język. Zorientowałem się w momencie, gdy miałem dwanaście lat i bawiąc się na podwórku, zobaczyłem, iż leci ptak. Mówię do mamy po portugalsku: "patrz". I po polsku: "sroka!". A ona odpowiada mi po portugalsku i mówi portugalską nazwę tego ptaka. Dopiero wtedy wyjaśniła mi, iż to nie są dwie nazwy, tylko dwa języki. To był przełom w moim życiu. Zacząłem wtedy myśleć o swojej tożsamości.



Śpiewaliśmy też polskie piosenki. Pamiętam na przykład, iż uczyliśmy się w przedszkolu "My jesteśmy krasnoludki". Nie zawsze rozumieliśmy, o co chodzi, ale dziś wiem, iż dzięki temu gwałtownie poznałem język, kiedy zacząłem adekwatną naukę w szkole. Poza tym w mieście były zespoły folklorystyczne, w kuchni gotowaliśmy polskie potrawy. Mieliśmy kilka książek... czasem krewni czy znajomi przywozili pocztówki ze swoich podróży. Wszyscy wtedy czytali i przyglądali się, jak wygląda ta Polska, z której jesteśmy.





Aurea Muzeum Miejskie Aurea


Jak ten obraz wypadł w zderzeniu z rzeczywistością, gdy po raz pierwszy tu przyleciałeś.
Pierwszy raz przyleciałem do Polski w 2001 roku. Dostałem stypendium, żeby szlifować język. To był dopiero początek internetu, więc świadomość na temat świata też była inna. Ja nie wiedziałem, czego się spodziewać.
Dla mnie ta pierwsza podróż była bardzo ciekawa. Niby byłem za granicą, ale tak naprawdę u siebie. Oczywiście była inna pogoda, inna dynamika między ludźmi czy architektura, ale dookoła słyszałem znajomy język, doskonale znałem kuchnię i tradycje.



Od półtora roku mieszkam we Wrocławiu i cały czas towarzyszy mi to pytanie o tożsamość. Bo tęsknię za Brazylią, gdy jestem tutaj, a kiedy wracam tam, tęsknię za Polską. Zawsze czegoś brakuje. Jestem uznawany za Polaka w Brazylii i za Brazylijczyka w Polsce. Mam obcy akcent, gdy mówię po polsku i obcy, gdy mówię po portugalsku...
Sprawiłeś, iż w język polski stał się językiem urzędowym w Brazylii w dziesięciu gminach. Dlaczego ci na tym zależało?
adekwatnie już w szesnastu...





Polski językiem urzędowym w Brazylii Fabricio Vicroski


Idziesz jak burza!
Konstytucja Brazylii pozwala nam na to, żeby dziś promować różnorodność. Był taki czas w 1938 roku, gdy Brazylia zaczęła wdrażać rygorystyczną politykę nacjonalizacji. Celem była integracja imigrantów ze społeczeństwem brazylijskim. W tym okresie zamknięto ponad 300 polskich szkół. Wzrósł poziom analfabetyzmu wśród polskiej diaspory.




Prasa dwujęzyczna została stłumiona, zamykano polskie organizacje, a firmy, pomniki, miasta i ulice posiadające nazwy w języku obcym zmieniano na portugalskie. Wzrósł poziom analfabetyzmu wśród osób polskiego pochodzenia.

Nie wolno było używać innego języka niż portugalskiego. Do dziś niektórzy wspominają ten czas i konsekwencje, jakie groziły za mówienie po polsku.
Dla mnie więc wprowadzenie tego języka jako urzędowego ma znaczenie symboliczne. Dzięki temu ludzie przypomną sobie o tym, iż dwujęzyczność to zaleta i iż przekazywanie języka z pokolenia na pokolenie jest ważne i ma sens. Bo polski to nie jest język obcy ani ojczysty, a odziedziczony. Poza tym idzie za tym szereg korzyści: współprace, tworzenie programów radiowych i telewizyjnych, projektów promujących polską kulturę. W lutym wydaliśmy pierwszy dokument portugalsko-polski na świecie. Oczywiście to proces, który wymaga czasu, szkoleń urzędników i tak dalej... ale język polski będzie coraz bardziej obecny. Już pojawiły się tabliczki w urzędach.





Fabricio Vicroski archiwum prywatne


Pierwsza była gmina Aurea, której nazwa - Złote Miasto - nawiązuje do polskiej Złotoryi. Opowiedz o tym miejscu. Jak żyją tam ludzie?
Pierwsza była São Mateus do Sul, ale zrobiło się o nas głośno, gdy zatwierdzona została Aurea, bo to "stolica Polaków w Brazylii". To miasteczko, które liczy 4 tys. mieszkańców i 98 proc. z nich ma polskie korzenie. To największa liczba procentowo w Brazylii, ale pamiętajmy, iż 10 km dalej jest kolejna gmina, 15 km kolejna i tak dalej. Aurea nie jest enklawą.



Mieszkańcy zajmują się rolnictwem. To bardziej taka polska wioska, w której wszyscy dobrze ze sobą żyją. Gotują bigos, lepią pierogi, smażą faworki, zajadają się pomidorówką... Ludzie mówią, iż można się tu czuć jak w Polsce. Architektura jest co prawda inna, ale na początku imigranci budowali tam drewniane domy na wzór polskich chat. Teraz już to się zmieniło.
Jak wyglądają koszty życia w Brazylii?
Oczywiście wszystko zależy od regionu, stanu itd. Ogólnie mówiąc, koszty życia są bardzo, bardzo podobne do Polski. Zarobki są trochę niższe. Brazylijczycy muszą więcej pracować, żeby zarobić na swoje utrzymanie. Często jest tak, iż studenci studiują w nocy i pracują w ciągu dnia.
A ceny mieszkań?
W Brazylii 120-metrowy dom nad morzem z działką można kupić za cenę 60-metrowego mieszkania w Polsce. choćby widzę, iż teraz na Instagramie pojawia się dużo ofert z nieruchomościami w Brazylii skierowanych do Polaków.
Brazylijczyk polskiego pochodzenia poznaje Polaka - jakie różnice zauważa w czasie pierwszego spotkania?
Brazylijczycy są bardziej otwarci. Dużo rozmawiają, zaczepiają się w sklepie, w kolejce. Machają rękami. Tu jak mój syn mówi głośno w tramwaju, to wszyscy patrzą i muszę go uciszać.



A jak jesteście postrzegani w Brazylii?
Przez wiele lat istniały stereotypy, iż Brazylijczycy polskiego pochodzenia mieszkają na wsi. Nasz akcent mógł kiedyś stanowić choćby problem w znalezieniu pracy, bo postrzegano nas jako osoby niewykształcone. Nasi przodkowie nie mieli polskiego obywatelstwa, bo wyemigrowali w okresie rozbiorów. Po przybyciu do Brazylii rejestrowano ich jako Rosjan, Austriaków lub Prusaków. Potem przez wiele lat mówiono na nas "Polacy bez flagi".
Teraz z kolei mówi się o nas, iż jesteśmy pracowici i mamy wkład w społeczeństwo. Bo rzeczywiście mamy! Przykładowo Statua Chrystusa Zbawiciela w Rio de Janeiro ma polskie korzenie. Pomnik zaprojektował Paul Landowski – francuski rzeźbiarz polskiego pochodzenia. Brazylia jest też największym producentem soi na świecie, a to Polacy ją sprowadzili. Polacy mieli wpływ na kształcenie medyczne w kraju. Także ten obraz się zmienił.
Idź do oryginalnego materiału