Tajemnice na widoku
Pewnego pochmurnego wieczoru, przeglądając stare rzeczy w rodzinnym domu, Elżbieta natknęła się na rozmowę, która odmieniła jej życie. Siedziała w swoim pokoju, gdy z kuchni dobiegł ją pełen niepokoju głos matki:
— Elżbieto, może wrócisz do niego? No co ty, naprawdę rzuciłaś wszystko i wyjechałaś?
— Mamo, mówiłam, iż to tylko na chwilę — odpowiedziała zmęczona Elżbieta. — Wynajmujący niedługo wyprowadzą się z mieszkania dziadka w Poznaniu, tam się przeniosę. Nie chcę wam przeszkadzać.
— Jak to przeszkadzać, Elżbieto? — głos matki zadrżał. — Żyliście z Andrzejem, wszystko było w porządku. Nie pił, nie imprezował. Czego ci jeszcze trzeba? Nauczcie się dogadywać, nie pierwszy rok razem!
Elżbieta gorzko się uśmiechnęła, patrząc w okno, za którym mżył deszcz. Czuła, jak w środku narasta burza. Jak wytłumaczyć matce, iż jej małżeństwo było jak życie w klatce, obserwowane przez obcych?
— Mamo, ty nie wiesz, jak ja żyłam te wszystkie lata — zaczęła, a jej głos zadrżał od tłumionych emocji. — Zasłaniasz firanki na noc? W sypialni jesteś tylko z tatą, czy i z sąsiadami? A jeżeli mieliście ochotę na coś intymnego, to całe osiedle wiedziało? Nie? A u nas właśnie tak! Czułam się jak w akwarium, gdzie każdy mój krok, każde westchnienie jest na widoku. Nie zdziwiłabym się, gdyby cała dzielnia wiedziała, jaki kolor bielizny noszę, albo… — zawahała się — czym zajmowaliśmy się nocą. I myślisz, iż to normalne?
Matka milczała, zszokowana. Elżbieta mówiła dalej, nie mogąc się powstrzymać:
— A wiesz, kto opowiadał o tym całemu osiedlu? Mój mąż! Ten sam, od którego odeszłam i do którego nie wrócę. Nie umie trzymać języka za zębami! Proszę: „Andrzeju, to tylko między nami”, a godzinę później wszyscy wiedzą. Patrzy niewinnie i mówi: „No przecież w sekrecie, co w tym złego?” — Elżbieta zaciśniętą pięścią uderzyła w stół. — Ostatnio urządził scenę, krzyczał, iż tak ma w zwyczaju, iż jego mama nie ze złości, tylko się martwi. Ale po co, powiedz, jego matce wiedzieć, w którym dniu próbujemy mieć dziecko?
Matka zakryła usta dłonią.
— Tak, mamo, dokładnie tak było! — Elżbieta prawie krzyczała. — Dzwoni jego matka i pyta, jak poszło, martwi się o wnuki. Chodziła choćby do jakichś szeptuch, zioła mi podrzucała przez Andrzeja, żeby mi dosypywał do herbaty! To była ostatnia kropla. Nie mogę tak żyć! Idę ulicą, a ludzie się uśmiechają, jakby wiedzieli, co robiliśmy poprzedniego wieczoru. Mam już paranoję! Jego matka dzwoni i „troskliwie” pyta, czy stoję na głowie po… no, wiesz. Już nie mam siły!
Elżbieta zamilkła, ciężko oddychając. Matka patrzyła na nią z przerażeniem, nie wiedząc, co powiedzieć.
— A niespodzianka? — Elżbieta mówiła ciszej. — Nie da się zrobić niespodzianki. On wszystko roztrwoni! Kupi mi prezent, a ja już od miesiąca wiem od sąsiadki, co wybrał. Fajny, co? Nie pije, nie pali, pracowity. Ale ten jego język… Nie wytrzymam, mamo.
Ojciec, zwykle milczący, niespodziewanie włączył się do rozmowy:
— Dosyć, matka, dręczysz dziewczynę! — powiedział stanowczo. — Powiedziała, iż nie może, znaczy nie może. Kto ją wesprze, jak nie my? Mieszkaj, córuś, ile trzeba.
Zwrócił się do Elżbiety, łagodniejąc:
— Znałem takich jak twój Andrzej. W mojej brygadzie był jeden, przezywali go Gadacz. Żadnej tajemnicy mu nie powierzysz — wszystko rozniesie. Mówił, iż cała jego rodzina taka, po ojcu odziedziczył. Może i kłamał, kto go tam wie. Ale życie z takim to męczarnia.
Elżbieta wdzięcznie skinęła głową i wyszła do swojego pokoju. Kochała swoje przytulne mieszkanie, gdzie wszystko było urządzone z ciepłem. Ale życie z Andrzejem, którego gadulstwo niszczyło prywatność, było nie do zniesienia.
Do drzwi zapukano. Matka weszła, nerwowo gładząc fartuch.
— Elżbieto, naprawdę złożysz pozew o rozwód?
— Mamo, daj mi pomyśleć — westchnęła. — Ale pewnie tak. On się nie zmieni.
— A może jednak się poprawi? — zapytała matka z nadzieją.
— Nie poprawi się — odcięła Elżbieta. — Myślisz, iż mi łatwo?
Matka wyszła, a Elżbieta położyła się na łóżku i puściła łzom wolAndrzej stał pod jej oknem, trzymając w rękach bukiet polnych kwiatów, ale tym razem postanowił, iż nikomu o tym nie powie.