Znane powiedzenie ,,do trzech razy sztuka” znalazło kolejny raz potwierdzenie, trzecia próba uruchomienia pomiarów online w Litworowym Kotle zakończyła się wreszcie sukcesem!
Dane dostępne są pod tym linkiem: mrozowiska.pl/dane
[uwaga, niestety 2 lutego przed godz. 4 rano dane stanęły; w Tatrach mamy duży atak śniegu, co mogło się przyczynić do przerwania transmisji, niestety nasza euforia długo nie trwała i chyba musimy tam wrócić, aby zobaczyć co się stało]
Zrzutka na uruchomienie pomiarów online również w Mułowym Kotle:
W wyprawie udział wzięli: Kamil Filipowski, Mateusz Lubecki i Michał Wróbel.
Nie zniechęcając się niepowodzeniem poprzedniej wyprawy postanowiliśmy, jeszcze w miesiącu styczniu, kolejny raz spróbować dotrzeć do Litworowego Kotła. Mimo silnych opadów śniegu w połowie miesiąca (w Tatrach spadł ok. 1 metr świeżego śniegu), to pod jego koniec warunki znacznie się poprawiły. Od 23 stycznia w Tatrach zapanowała słoneczna i mroźna pogoda, czyli idealne warunki do stabilizacji pokrywy śnieżnej. Znalazło to odzwierciedlenie w komunikatach lawinowych TOPR, który zmniejszył stopień zagrożenia lawinowego z 3 do 1 (2-ka powyżej 1700 m n.p.m. ze względu na lokalne nawisy śnieżne). W związku z tym zapadła decyzja – wyruszamy w kolejną wyprawę 29 stycznia 2023r.
Na miejscu warunki okazały się idealne. Ponad morzem chmur, powyżej wysokości 1450 m n.p.m. panowała piękna, słoneczna pogoda, która w połączeniu z bardzo suchym powietrzem o wilgotności 15% oraz praktycznie brakiem podmuchów wiatru mimo lekkiego mrozu -6°C dawała bardzo duży komfort termiczny, choćby idąc bez kurtki. Wychodząc chwilę przed godz. 7 z Kir, idąc niezbyt wyczerpującym tempem dotarliśmy pod szczyt Twardej Kopy o 10:30.
Następnie rozpoczęliśmy zejście pozaszlakową granią w stronę Kazalnicy Miętusiej. W tym miejscu należą się ukłony dla Mateusza, który od ostatniej wyprawy uzupełnił sprzęt o niezbędne raki i mimo nabytych wtedy wątpliwości nastawił się, iż ,,pokona górę”… i tym razem bez mrugnięcia okiem przeszedł zejście granią Twardej Kopy, czyli miejsce, w którym ostatnia wyprawa została zmuszona do powrotu. Dalsza cześć trasy przez Płaśń pod Moreną do Machajówki, mimo konieczności torowania śniegu do kolan, przebiegła również bez nieprzewidzianych opóźnień. Na Machajówce również panowały idealne, opisane wcześniej warunki… jednak Litworowy Kocioł okazał się zupełnie ,,innym światem”.
Po raz kolejny dowiedliśmy, iż nie bez przyczyny prowadzimy pomiary akurat w tym miejscu. Temperatura po niecałych kilku minutach zejścia w dół kotła spadła z -5°C notowanych na Machajówce do… -23 stopni Celsiusza notowanych niespełna 200 m dalej na dnie kotła. Nie zapominajmy, iż tak potężna inwersja miała miejsce nie w nocy czy nad ranem, tylko w środku dnia, chwilę przed godziną 13:00! Także mieliśmy okazję na własnej skórze odczuć (opisywany w poprzednich artykułach) efekt górskiej nocy polarnej i to w jej najlepszym wydaniu.
Niestety tak niska temperatura podczas montażu zestawu do pomiarów online rodziła bardzo poważne problemy sprzętowe. Zimno wykluczało użycie jakichkolwiek elektronarzędzi. Trytytki (opaski samozaciskowe) łamały się przy próbie zapinania, taśmy izolacyjne w ogóle się nie kleiły albo nie dało się ich rozwinąć. Okablowanie spięto przy pomocy taśmy samowulkanizującej, gdyż była to jedynie funkcjonująca taśma. Również sama praca w tych warunkach była bardzo niekomfortowa, bardzo gwałtownie marzły i traciły czucie palce u rąk, a większość precyzyjnych zadań nie była do wykonania w rękawiczkach.
Pudełko z akumulatorem zasilającym podczas ostatniej wyprawy zostało pozostawione przy słupie stacji, co oznaczało konieczność odkopania ok. 1,5 m śniegu w celu podłączenia do zasilania reszty urządzenia, jednak przy panujących temperaturach taka aktywność okazała się bardziej zbawieniem niż udręką.
W stacji wykorzystany został autorski sterownik Mateusza Lubeckiego – ParaMETEO, a dokładniej jego ściśle specyficzny wariant, dostosowany do tego konkretnego projektu.
- Stacja wykorzystuje czteroprzewodowy czujnik PT1000.
- Jako interfejs do PT1000 wykorzystano wzmacniacz pomiarowy Maxim MAX31865
- Stacja wysyła dane w formacie standardowych ramek pogodowych APRS, oraz ramek telemetrycznych, w których opakowane są dane z pełna rozdzielczością wzmacniacza.
- Transmisja odbywa się na częstotliwości 144.800MHz, na której pracuje sieć APRS, gdyż oczywiście w kotle nie ma zasięgu GSM.
- Głównym założeniem konstrukcyjnym była ekstremalna energooszczędność
- Drugim założeniem była odporność elektroniki na bardzo niskie temperatury. Nie każdy zdaje sobie sprawę, iż kondensatorom elektrolitycznym nie tylko wysoka temperatura szkodzi.
Obecnie stacja zasilana jest z akumulatora LiFePo4 o pojemności około 50Ah i do około marca/kwietnia będzie musiała pracować bez panelu fotowoltaicznego. Powodem jest zjawisko wspomnianej górskiej nocy polarnej – w zimie słońce nigdy nie wychodzi ponad szczyt Krzesanicy i dno kotła znajduję się w całodobowym cieniu.
Po 2.5h montażu w skrajnie niekorzystnych warunkach w końcu udało się! O godzinie 15:20 stacja pomiarowa w Litworowym Kotle drogą radiową wysłała w świat swój pierwszy pomiar temperatury: -22.86°C!
Jako iż w kotle nie ma zasięgu GSM, ani tym bardziej Internetu mobilnego, my jako uczestnicy wyprawy, o pełnym sukcesie akcji dowiedzieliśmy się dopiero po kilkudziesięciu minutach od Arnolda i pozostałych zainteresowanych pasjonatów, którzy kibicowali nam i uważnie śledzili czy dane ze stacji pojawią się wreszcie online. Po montażu potrzebowaliśmy jeszcze chwili czasu aby wszystko szczelnie zamknąć, posprzątać po sobie, zasypać powstały dół oraz wydostać się z kotła na Machajówkę, gdzie przywitała nas znowu (w tych okolicznościach), odczuwalnie bardzo przyjemna temperatura powietrza -7°C.
Powrót odbył się po własnych śladach i bez żadnych przykrych niespodzianek, po trwającej łącznie ponad 13 godzin wyprawie, zameldowaliśmy się z powrotem w Kirach.
-> Wyprawy
-> Artykuły