Uciekaj, zanim będzie za późno…

twojacena.pl 16 godzin temu

W końcu nie jest za późno…

Każda dziewczyna marzy o wielkiej, czystej miłości. O uczuciu, od którego kręci się w głowie, a serce zamiera w piersiach. O tym, by chłopak zrobił piękne, nieoczekiwane oświadczyny w najmniej spodziewanym momencie – tak, żeby wszyscy widzieli i zazdrościli. By ślub był jak z bajki: on w eleganckim garniturze, ona – delikatna, w zwiewnej białej sukni, promieniejąca szczęściem. Takie marzenia towarzyszą dziewczynkom niemal od kołyski. Magda nie była wyjątkiem.

W połowie roku szkolnego do klasy 9a dołączył nowy uczeń – Krzysztof Kowalski. Przerwę spędził otoczony kolegami, którzy zasypywali go pytaniami.

— Ojciec jest wojskowym, dostał nowe przydziały, więc się przeprowadziliśmy — wyjaśniał Krzysztof.

— A umiesz strzelać?
— Bywało.

— Z jakiej broni?
— Z służbowej…

Krzysztof od razu zauważył Magdę. Stała z boku, jakby zupełnie nie była nim zainteresowana. Po lekcjach postanowił ją odprowadzić. Mieszkali w tej samej części miasta. Ona opowiadała mu o szkole, on – o garnizonach, w których stacjonował ojciec.

W dniu urodzin Magdy przyniósł do klasy różę i podarował jej ją na oczach wszystkich. Innym chłopakom pewno by dokuczano, ale jego gest wzbudził w klasie szacunek, a wśród dziewczyn – zazdrość.

Magda przyjęła kwiat, jakby codziennie dostawała takie prezenty. Jej spojrzenie mówiło: „Patrzcie, jak za mną lata nowy. Zazdrościcie? To dopiero początek.” Traktowała go z pobłażaniem, choć jej się podobał.

Tuż przed maturą Magda poznała starszego chłopaka – sportowca. Nad Wisłą odbywały się zawody wioślarskie. Zatrzymała się z koleżanką, by popatrzeć.

— Dziewczyny, chodźcie tu! Lepiej widać! — zawołał przystojny chłopak.

— A ty też startujesz? — zapytała Magda, przeciskając się przez tłum.

— Nie, ja trenuję zapasy. To mój kumpel płynie — wskazał na wodę, nie spuszczając z niej wzroku.

Wojtek — tak miał na imię nowy znajomy — odprowadził Magdę do domu.

— Wiesz, co znaczy imię Wojciech?

Magda wiedziała, ale teraz wszystkie odpowiedzi wyparowały jej z głowy.

— „Pocieszyciel”. A ja? Ja zawsze wygrywam.

Podobał się jej. Nowe uczucie fascynowało ją, ale też lekko przerażało. W głowie miałam zamęt. Krzysztof został natychmiast zapomniany. Co on w ogóle mógł wiedzieć o życiu?

Przed blokiem Wojtek pożegnał się i odszedł. Magda poczuła rozczarowanie.

Następnego dnia, gdy wyszła ze szkoły, Wojtek czekał w zaparkowanym audi. Otworzył przed nią drzwi. Nim wsiadła, rozglądnęła się, czy koleżanki widzą. Dziewczyny na schodach szkoły stały z otwartymi ustami, a Krzysztof patrzył z boku, zmarszczywszy brwi. Magda wsiadła do auta z miną zwyciężczyni. Ale gdy odjechali, ogarnął ją strach. Gdzie on ją zabiera?

Wojtek pokazał jej miasto, opowiadał o krajach, które odwiedził na zawodach. Jego uwaga pochlebiała Magdzie. Zachowywał się powściągliwie, nie przekraczał granic. Z podróży przywoził jej perfumy, piękną biżuterię. Jedna róża odeszła w niepamięć. Koleżanki wzdychały na widok prezentów, zielone z zazdrości. A Krzysztof? Magda już go nie dostrzegała.

Po szkole poszła na studia. Wojtek niemal codziennie odbierał ją uczelni.

— Gdzie twój Romeo? — pytały koleżanki, gdy widziały Magdę idącą pieszo.

— Wyjechał na zgrupowanie — odpowiadała z uśmiechem.

Oświadczyny były jak z filmu: na środku rynku, na kolanach, z pierścionkiem z malutkim diamentem w aksamitnej szkatułce. Prawie trafili na komisariat za zakłócanie porządku.

Magda żałowała tylko jednego — iż nikt z przyjaciółek tego nie widział. W końcu nie da się przewinąć życia jak taśmy wideo.

W urzędzie stanu cywilnego stała w obłoku koronek, olśniewająca i szczęśliwa. On — muskularny, pewny siebie zwycięzca. O czym jeszcze można marzyć?

Po weselu Wojtek zabrał ją do swojego mieszkania.

Miesiąc później Magda zrozumiała, iż jest w ciąży. I to w tak nieodpowiednim momencie! A co ze studiami?

— Myśl o synu. Potem skończysz, jeżeli zechcesz. Zostaniesz w domu. Zarabiam dobrze — powiedział Wojtek.

— A jeżeli będzie dziewczynka?
— Będzie syn. Jestem zwycięzcą, pamiętasz?

Urodziła syna. Gratulacje i prezenty gwałtownie się skończyły. Wojtek jeździł na treningi, zawody, zgrupowania, a ona siedziała w domu. Koleżanki gdzieś zniknęły. Matka tylko dzwoniła — zięć nie życzył sobie jej ingerencji.

Nie żeby Magda bardzo przeżywała, ale szczęście wydaje się pełniejsze, gdy ktoś je widzi. Teraz była osamotniona. Powoli budziła się z pięknego snu.

Gdy syn podrósł, stało się trochę lżej. Magda zabierała go na zajęcia przygotowawcze, głównie sportowe. W poczekalniach rozmawiała z innymi matkami. Ciągle miała wrażenie, iż Wojtek jest blisko, choćby gdy go nie było. Na ulicy oglądała się za siebie. Pewnego dnia powiedziała mu o tym.

— Masz paranoję. Naprawdę myślisz, iż mam czas cię śledzić? — warknął.

— Wojtek, chcę wrócić do studiów, znaleźć pracę…
— Tysiące kobiet marzy, by być na twoim miejscu. Chcesz wiać, gdy ja zarabiam? — Jego wzrok przeszył ją na wylot. Magda nie spodziewała się takiej reakcji. Tematu nie poruszała więcej.

Pewnego dnia odwiedziła koleżankę. Przy herbacie poskarżyła się, iż mąż nie pozwala jej pracować.

— Jesteś dziwna, Magda. Żyjesz jak królowa, a wciąż marudzisz.

— Gdzie byłaś?! — ryknął Wojtek po jej powrocie.

— U koleżanki, popijaliśmy herbatę… — Nie zdążyła dokończyć. Cios w twarz sprawił, iż zobaczyła „iskry przed oczami”.

— Nudzisz się w domu? Urodzisz córkę, wtedy nie będziesz miała czasu — rzucił, wciskając ją na łóżko…

Magda starała się nie prowokować go więcej. Ale w duszy zagnieździł się strach. Nie poznawała go. Bała się.

Pewnego dnia kupW końcu, gdy po latach odnalazła w sobie odwagę, by spojrzeć w oczy nowemu dniowi, zrozumiała, iż prawdziwe wyzwolenie przychodzi nie w ucieczce, ale w przebaczeniu sobie samej.

Idź do oryginalnego materiału