Ojciec na godzinę
Wiktor pierwszy raz zauważył chłopca przy stoisku z pieczywem w małym sklepie na obrzeżach Poznania. Stał przed witryną, nie patrząc na chleby ani bułki, ale wpatrując się gdzieś w głąb półek, jakby czekał, iż wyłoni się stamtąd ktoś ważny. Ktoś, kto dawno nie przychodził. A może w ogóle nigdy nie istniał. Sam chłopiec – chuderlawy, w zniszczonej, wytartej kurtce puchowej z rozdartym rękawem. Na nogach miał buty, z których wystawały szare skarpety. Czapka zsunęła się na bok, rękawice wyciągnięte, jakby służyły już niejednemu pokoleniu. Policzki czerwone od chłodu, wargi spierzchnięte.
Wzrok – nie dziecięcy. Nie żebraczy ani proszący. Tak patrzą dorośli, którzy przeżyli za dużo – prosty, ciężki, z jakąś dorosłą podejrzliwością. Jakby już dawno wszystko zrozumiał i teraz tylko obserwował, bez zbędnych nadziei.
Wiktor wziął bochenek i przeszedł obok. ale po kilku krokach jednak się obejrzał. Chłopiec ani drgnął. Stał, jakby wrósł w podłogę, wierząc, iż jeżeli nie odejdzie, to w końcu ktoś przyjdzie. Coś się zmieni.
Przypominał kogoś. Dopiero później Wiktor zrozumiał – chłopca z domu dziecka, w którym kiedyś pracował jako wolontariusz. Tamten też tak patrzył – jakby dusza spoglądała w milczeniu, nie prosząc i nie wierząc.
Po dziesięciu minutach spotkali się przy kasie. Chłopiec stał z dwoma cukierkami, bez torby, bez koszyka. Ekspedientka coś powiedziała – widocznie pieniędzy brakowało. Chłopiec nie sprzeczał się, cicho odłożył jednego cukierka i zapłacił za drugiego. Wszystko – spokojnie, pewnie, dorosłym gestem. Jakby wiedział, iż nie można mieć wszystkiego od razu. Przywykł wybierać między potrzebnym a możliwym.
Wtedy Wiktor podszedł.
— Posłuchaj, może kupię ci coś. Chleb, jogurt, może mleko? Nie bój się. Żadnego podstępu.
Chłopiec spojrzał prosto, spokojnie. Wzrok dorosłego, który zmęczył się oszustwami.
— Po co? — spyt— Bo kiedyś mi też pomogli — odpowiedział Wiktor, a wtedy chłopiec powoli wyciągnął rękę, biorąc podany chleb, i na jego twarzy pojawił się cień uśmiechu, jakby na moment uwierzył, iż świat może być inny.