«Tylko jedną z córek naprawdę uważa za swoją. A co z sercem naszej małej?»

polregion.pl 3 godzin temu

Ona jest ojcem tylko dla jednej z dwóch córek. Ale czy nasza mała nie ma serca?..

Kiedy wychodziłam za mąż za Krzysztofa, wiedziałam, iż ma już córkę z poprzedniego małżeństwa. Nigdy tego nie ukrywał, wręcz przeciwnie – od razu powiedział, iż nigdy nie porzuci swojego dziecka i będzie je wspierać. Szanowałam to. W końcu dziecko nie jest winne, iż rodzicom nie wyszło. Nie protestowałam, nie zazdrościłam, nie wtrącałam się – myślałam, iż mężczyzna, który dba o swoją córkę, będzie takim samym ojcem dla naszej.

Ale okazało się inaczej.

Gdy urodziła się nasza Zosia, z euforią myślałam, iż teraz podzieli swoją miłość po równo. Naprawdę ciężko pracował, brał dodatkowe zmiany, żeby nas utrzymać. Ale uwaga… cała uwaga szła tam, do tamtej rodziny. Każdą niedzielę – wyjeżdżał do starszej córki. Prezenty, spacery, kino, kawiarnie, zdjęcia w mediach z hasztagami „najlepsza dziewczynka na świecie”. A nasza Zosia? Praktycznie się z nią nie widywał. Najwyraźniej nudziło go niemowlę. Mówił, iż jest zmęczony, iż jeszcze za wcześnie, iż później, jak podrośnie – będzie się z nią bawić, czytać, spędzać czas. Wierzyłam. Miałam nadzieję. Czekałam.

Ale czas mijał, a nic się nie zmieniało.

Kiedy starsza córka poszła do szkoły, Krzysztof zaczął dawać więcej pieniędzy na jej utrzymanie. Ja już wtedy też pracowałam, więc nie było to problemem. Ale potem zaczęły się telefony. Zosia – ta starsza – sama prosiła. Raz – iPhone, potem – modne buty, później – droga kosmetyka, tablet, wyjazd nad morze. Była żona, przy okazji, nigdy niczego nie wymuszała. Nie mogę jej nic zarzucić. Ale dziewczyna gwałtownie zrozumiała, jak rządzić ojcem. A on na to pozwalał. Czuł winę. Pewnie za to, iż odszedł. I próbował ją „kupić”.

Była żona choćby kilka razy się na niego obraziła. Mówiła, iż rozpuści dziecko, iż nie można zastąpić miłości prezentami. Ale Krzysztof tylko machał ręką: „Muszę choć tak wynagrodzić”. Tylko iż przed naszą córką tej winy jakoś nie czuł. Choć z Zosią nie spędzał czasu w ogóle.

Każde urodziny starszej – święto. Balony, torty, profesjonalne sesje. Każda niedziela – obowiązkowe spotkanie. Ani razu nie zabrał tam naszej córki. Mówił, iż starsza będzie zazdrosna. Że nie można psuć relacji. A co z uczuciami naszej Zosi? Dlaczego można ją ignorować dla cudzych emocji?

Milczałam. Ale serce mi się ściskało. Nie pokazywałam Zosi, jak bardzo boli, ale ona też wszystko widziała. Rosła w domu, w którym ojciec był… ale tylko na papierze. Był obok – fizycznie. Ale nie duszą. Spał na kanapie, grał w telefon, rzucał kilka słów dziennie. A ona chciała, żeby i ją wziął za rękę, zapytał, jak minął dzień, poczytał bajkę na dobranoc.

Teraz starsza córka Krzysztofa ma prawie szesnaście lat. Jej zachcianki osiągnęły kosmiczny poziom. Czasem aż mnie zatka. Krzysztof nigdy nie odmawia – kupuje wszystko, o czym zamarzy. iPhony, markowa kosmetyka, ubrania, wyjazdy za granicę. W tym roku – już dwa. A nas nie może wywieźć na wakacje choćby raz w roku. Zawsze brak pieniędzy. Zmęczenie. Praca.

Tego lata Zosia znowu została ze mną w Warszawie, gdy jej siostra poleciała na zagraniczne wakacje. Wtedy pękłam. W końcu powiedziałam wszystko. Nie z krzykiem. Ale z bólem. Powiedziałam, iż mi przykro. Że boli mnie, jak zapomina o naszej córce. Że dziecko, które dwa razy w roku lata na wczasy i dostaje najnowsze telefony, nie może być „pokrzywdzone”. A Zosia… od trzech lat nie widziała morza. Nigdy nie dostała prezentu bez okazji. Ale kocha tatę. Czeka na tatę. Wierzy, iż w końcu ją zauważy.

A on jest pewien, iż traktuje obie córki tak samo.

Coraz częściej myślę, iż może tylko rozwód otworzy mu oczy. Może wtedy zrozumie, iż Zosia też ma uczucia. Że i ona zasługuje na ojca, a nie na cień leżący na kanapie. Tylko iż się boję. Bo przez cały czas go kocham. Ale nie mogę już patrzeć, jak nasza córka rośnie z pustką w sercu…

Idź do oryginalnego materiału