„Tygodnik Powszechny” i atak barbarzyńców. Sporniak pisze o Komunii świętej

pch24.pl 1 miesiąc temu

Na łamach „Tygodnika Powszechnego” ukazał się artykuł poświęcony Komunii świętej na rękę. W tekście „Widzimisię księży, czyli kłopot z komunią na rękę” autorstwa Artura Sporniaka stawia się tezę, jakoby przyjmowanie Ciała Chrystusa na rękę właśnie było lepsze.

Zacznę od tego, w czym Sporniak ma rację – to znaczy, widzimisię księży. W Polsce są kapłani, którzy odmawiają udzielania Komunii świętej na rękę, czyniąc tak w imię wierności tradycyjnej formie, znacznie lepiej wyrażającą wielką cześć, jaką każdy jest winny Ciału Chrystusa. W innych krajach – o tym Sporniak nie piszę, ale dopełnię obrazu – nierzadkie są z kolei przypadki odwrotne, to znaczy odmawiania udzielania Komunii świętej do ust, które z kolei motywuje się chęcią promowania nowej eklezjologii i odrzucania przedsoborowych form pobożności. Jakkolwiek od strony intencji mamy do czynienia z czymś zupełnie odrębnym, ostatecznie w obu przypadkach zachodzi pewne lekceważenie rzeczywistości prawnej. Kościół katolicki to nie jest jakiś zdziczałby zbór protestancki, gdzie każdy robi, co mu się akurat wydaje. Prawo wyraźnie stanowi, iż Komunii udziela się w obu formach, jak chce wierny, o ile tylko na danym terenie Komunia na rękę jest dozwolona. Doskonale rozumiem kapłana, który – mimo wszystko – nie chce udzielać w ten sposób Komunii, bo w sumieniu nie jest w stanie takiego czegoś zaakceptować. Pozostaje jednak faktem, iż prawo go do tego zobowiązuje – powstaje zatem poważny zgrzyt pomiędzy kapłańskim sumieniem a, iż tak powiem, faktem legalnym. To kapłańskie „widzimisię” jest po prostu efektem bardzo trudnego prawa, które sformułowano tak, iż może naruszać w kwestii absolutnie kluczowej sumienie księdza. Dlatego problemu nie da się rozwiązać na szczeblu parafialnym – potrzebne są decyzje biskupów, a najlepiej Kościoła rzymskiego, tak, by formę udzielania Komunii świętej na rękę po prostu wyeliminować. Bez takich decyzji porządku w tej kwestii nigdy nie będzie. Zawsze będą księża, którzy się z tym wewnętrznie nie godzą – a z drugiej strony wierni, którzy gdzie indziej uformowani do Komunii św. na rękę, tego oporu nie będą mogli zrozumieć. Komunia na rękę zakorzeniła się przecież nieoddolnie, ale odgórnie – dlatego też odgórnie musi zostać odwołana.

Sporniakowi nie chodzi jednak tylko o „widzimisię” kapłańskie; jego ambicje sięgają dalej – chciałby, jak się zdaje, całkowicie wyeliminować z Kościoła udzielanie Komunii świętej do ust. Stąd jego dramatyczny apel na końcu tekstu: „do przyjmujących komunię – o jak najczęstsze i masowe przyjmowanie ją na rękę. Wtedy odrobinę uczynimy Kościół mniej klerykalnym”.

Czytelnika może uderzyć, co ma jedno z drugim wspólnego, to znaczy – dlaczego przyjmowanie Komunii św. na rękę miałoby uczynić Kościół mniej klerykalnym. Tego Sporniak starał się dowieść we wcześniejszych partiach swojego artykułu. Twierdził mianowicie, iż „postawa klęcząca z otwartymi ustami symbolizuje uniżenie i pokorę, ale także… infantylizm”. Miałaby sprowadzać człowieka do pozycji „niemowlęcia w stosunku do księdza rozdającego komunię”. Sporniak próbuje następnie dowodzić historycznie, przywołując osławioną katechezę Cyryla Jerozolimskiego, która opisuje sposób przyjmowania Komunii świętej na rękę. To miałaby być zatem pierwotna chrześcijańska dojrzałość, przeciwstawiona narosłemu na przestrzeni wieków zinfantylizowaniu wiernych.

Tyle jest w tych krótkich zdaniach uproszczeń, iż – jak często to bywa – dla ich wyjaśnienia konieczne jest poświęcić więcej czasu, niż poświęcił autor komentowanego tekstu. Co jednak zrobić, skoro materia sprawy przynagla.

A zatem – infantylizm. W opowieści Sporniaka zdaje się być implicite zawarte przekonanie , iż udzielanie Komunii świętej na rękę pojawiło się w Kościele katolickim w naszych czasach celem nadania wiernym większej godności własnej. Taka motywacja niewątpliwie przyświecała części propagatorów tego obyczaju. Problem w tym, iż to tylko część historii. Praktyka ta pojawiła się przede wszystkim w regionach o silnej tradycji koegzystencji katolicko-protestanckiej. Genetycznie, stanowi kalkę z obrzędów protestanckich – katoliccy reformiści nie wymyślili tego sami, tylko podpatrzyli u protestantów. U protestantów tymczasem udzielanie hostii (bo już nie Komunii świętej) na rękę miało dwa zasadnicze cele. Jednym z nich rzeczywiście było uderzenie w po katolicku rozumiane kapłaństwo, o czym wprost pisał na przykład luterański ideolog Martin Bucer. Jak dowodził, chodzi w tej praktyce o zwalczenie „przewrotnej arogancji księży, którzy… pretendują do posiadania większego stopnia świętości niż Lud Chrystusowy”. Idźmy jednak dalej. Przede wszystkim jednak, dowodził Bucer, należy udzielać hostii na rękę przeciwko „fałszywej czci, którą, jak uważają, oddają tym sakramentom”. Dla protestantów konsekrowana hostia nie jest rzeczywistym Ciałem Jezusa Chrystusa tylko – zależnie od szkoły – jakimś duchowym do Niego odniesieniem, symbolem, znakiem „realnej” obecności „z wiary”, ale już nie substancjalnie – i tak dalej. Innymi słowy, głupotą jest dla protestanta czcić kawałek chleba – bo to jest przecież dla niego kawałek chleba, a nie Ciało Chrystusa. Taki jest pierwotny korzeń praktyki Komunii świętej na rękę. Kto pamięta tylko o jednym, to znaczy o walce z „przewrotną arogancją księży”, ten podaje jedynie pół prawdy historycznej.

Dalej – Cyryl Jerozolimski. Tekst Cyryla opisujący przyjmowanie Komunii św. na rękę pochodzi z IV wieku. Bardzo pięknie brzmi, kiedy się dziś czyta o „podstawieniu lewej ręki pod prawą niby tron, gdy masz przyjąć króla” i inne tego rodzaju sformułowania. Artur Sporniak pomija jednak dalszą część tej samej katechezy, która głosi: „A kiedy już spożyłeś Ciało Chrystusa przystąp do kielicha Krwi. Nie wyciągaj tu rąk, ale skłoń się ze czcią mówiąc w hołdzie «Amen». Uświęć się przez to przyjęcie Krwi Chrystusowej. Kiedy twe wargi są jeszcze wilgotne, dotknij ich rękami i uświęć nimi oczy, czoło i inne zmysły”. Współczesny czytelnik wzruszy pewnie bezradnie ramionami, nie potrafiąc sobie choćby do końca wyobrazić, jakby to miało wyglądać. Co to za egzotyczne „uświęcanie oczu, czoła i innych zmysłów”? Komunia pod dwiema postaciami to może już rzecz bardziej znana, niemniej jednak przecież też wcale nie nasza. Nic dziwnego. Cyryl to nie jest katolik rzymski, tylko żyjący mniej więcej 1650 lat temu biskup Jerozolimy, wschodniej części świata chrześcijańskiego – ortodoksyjny chrześcijanin, oczywiście, wielki święty i Doktor Kościoła, ale kulturowo rzecz biorąc człowiek nam jednak bardzo odległy. Rzeczywistość przezeń opisywana to kompletnie inny świat: specyficzny, swoisty, z odrębną pobożnością od naszej, z innymi wyobrażeniami i odniesieniami. Teksty starożytne mówią też o tym, iż w niektórych regionach wierni przed wejściem do świątyni obmywali ręce, na które mieli później – często przez specjalnie do tego przeznaczone kawałki materiału – przyjąć Ciało Pańskie. Tego wszystkiego dziś nie ma, to był, powtarzam, inny świat. Próba frywolnego wyciągania jednego elementu z diametralnie innej praktyki eucharystycznej jednego z regionów Kościoła starożytnego jest niczym nieuzasadniona, wręcz głęboko intelektualnie niepoważna. Chrześcijanie IV stulecia praktykowali całą masę obrzędów i obyczajów, których my nie praktykujemy – i vice versa. To cała osobna kultura. Oni mieli swoją, my – swoją. Kultury nie da się podzielić na kawałki i wziąć sobie jednego elementu. To obcość.

Podsumujmy zatem. Komunia święta na rękę pojawiła się w naszych czasach za sprawą fascynacji dość wąskich grup katolickich modernizujących intelektualistów praktykami protestantów; jej pierwotnym celem jest marginalizacja wiary w realną obecność Pana Jezusa oraz likwidacja adekwatnego, sakramentalnego rozumienia kapłaństwa.

Oczywiście, iż wielu katolików może nic o tym nie wiedzieć i zachwycić się na przykład wyrwaną z kontekstu frazą św. Cyryla. To trochę tak, jakby barbarzyński Wizygot dorwałby się pierwszy raz do tekstu Ewangelii i w pobożnym afekcie uciął sobie natychmiast rękę albo wyłupił oko, żeby już nie grzeszyć. Pewnie, iż zrobiłby to dla Chrystusa; ale gdyby nie był nieukiem i barbarzyńcą właśnie, to by przecież tak nie postąpił. Podobnie jest z Komunią świętą na rękę. Przyjmuje się ją w ten sposób często z nieuctwa, czyli wtórnego barbarzyństwa. Czasem – z filoprotestanckich pobudek rewolucyjnych. Bywa, iż mieszają się obie te przyczyny – rewolucyjny zapał do obalania własnej cywilizacji wynika czasem z eklezjalnej ojkofobii motywowanej brakiem należytej wiedzy, o pewnej adekwatnej kulturze katolickiej pokorze już nie wspominając.

Przed taką postawą przestrzegam wszystkich czytelników. Zamiast iść za afektowanymi apelami „Tygodnika Powszechnego”, lepiej iść za Tradycją Kościoła, a ta nie bez przyczyny doszła na przestrzeni lat do prostej konstatacji: otóż najbardziej pobożną i godną formą przyjmowania Komunii świętej jest w cywilizacji katolików rzymskich na kolanach i do ust.

Niczego lepszego tu się już naprawdę nie wymyśli; a komu się wydaje, iż hardo stając przed księdzem i wyciągając władczo rękę do Komunii dokona antyklerykalnej rewolucji, sam chyba nie wie, iż przerodził się w bestię, którą jakoby chciał zwalczyć.

Paweł Chmielewski

Idź do oryginalnego materiału