Majówkę postanowiliśmy spędzić we Włoszech. Jakiś czas temu obraziliśmy się na Bałkany w tym okresie, bo w ostatnich latach gościły nas beznadziejną pogodą. Uznaliśmy też, iż miło będzie odwiedzić jakiś zakątek Europy, w którym nas jeszcze nie było. O ile każde z nas we Włoszech już wcześniej bywało, o tyle razem nigdy tam nie byliśmy. Podczas analizowania mapy i możliwości naszą uwagę przykuła Elba. Ta włoska wyspa okazała się nieco enigmatyczna. I to nas w niej zaintrygowało. Sprawdźcie, co można porabiać przez tydzień na Elbie!
O Elbie słów kilka
Elba to trzecia co do wielkości, włoska wyspa, leżąca w prowincji Livorno. Kształtem przywodzi na myśl rybę. Od stałego lądu dzieli ją dystans jakiś 12-15 km w linii prostej. Wyspa wchodzi w skład Parco Nazionale dell’Arcipelago Toscano. A zatem nie dość, iż jest częścią Toskanii, to na dodatek znajduje się pod ochroną. Najważniejszym miastem oraz portem Elby jest Portoferraio. Oczywiście zdecydowana większość osób kojarzy tę włoską wyspę głównie z Napoleonem, który w 1814 roku został na nią zesłany. Jednak historia Elby sięga dużo bardziej odległych czasów. Na jej terenie znaleziono ślady m.in. po Etruskach czy Rzymianach.
Dlaczego Elba?
Jak wspominaliśmy we wstępie, podczas szukania informacji na temat Elby okazało się, iż nie ma ich za wiele. W szczególności po polsku. Na dodatek większość z nich opisywała raptem pięć atrakcji wyspy na krzyż. Po angielsku sprawa wcale nie wyglądała lepiej. Owszem, artykułów było ciut więcej, ale ich treść kręciła się wokół tych samych kilku miejsc. Nie powiem, trochę nas to zaintrygowało. Bowiem wydawało nam się, iż we Włoszech wszystkie miejsca i regiony cieszą się mniej więcej podobnym zainteresowaniem turystów. W przypadku Elby okazało się, iż byliśmy w błędzie. Oczywiście research nie ograniczyliśmy tylko do blogów i portali. Rozeznanie próbowaliśmy też robić wśród znajomych. Z równie marnym skutkiem. Elba kojarzona była z Napoleonem, ale nie z turystyką. Marek gwałtownie jednak odkrył, przeglądając aplikację Trail Forks, iż ta włoska wyspa ma ogromną ilość tras do enduro/MTB. Górzysty charakter Elby był dla nas pierwszym powodem, by ją odwiedzić. Kolejne zaczęły się pojawiać lawinowo. Liczne, urocze miasteczka, piękne plaże, urozmaicona roślinność, masa punktów widokowych. To wszystko zaczęło składać się na obraz wyspy idealnej na aktywny urlop. Dlatego postanowiliśmy spędzić tydzień na Elbie. Tydzień, który ostatecznie wydłużyliśmy o kolejne dni. Bo Elba nas absolutnie wciągnęła, pochłonęła i nie chciała wypuścić.
Kiedy wybrać się na Elbę?
Wybór terminu jest kwestią dość newralgiczną. Generalnie na Elbie jest ciepło praktycznie przez cały rok. W zimie temperatura zwykle oscyluje wokół 10 stopni w ciągu dnia i minimalnie 2 w nocy. Zdarzają się chłodniejsze momenty, ale realizowane są one dosłownie chwilkę. Szczyt sezonu przypada na lipiec i sierpień. Bo to właśnie wtedy tłumnie zjeżdżają tam Włosi. Najgorzej pod kątem tłoku jest w sierpniu. W miesiącu tym większość włoskich firm robi sobie wolne, a Włosi ruszają na urlopy. Mieszkający na wyspie Alessio poleca Elbę albo w maju/czerwcu, albo we wrześniu/październiku. Przy czym bardziej stawiałby na jesienny termin. Owszem, dzień jest krótszy, ale za to woda w morzu cieplejsza. Podczas naszej majowej wizyty mogliśmy się cieszyć naprawdę wakacyjną aurą. 25 stopni, słońce i niebieskie niebo. Dwa dni były pochmurne, jeden bardziej deszczowy (na szczęście opady były przelotne), co w żaden sposób nie pokrzyżowało naszych planów. W tym czasie na Elbie nie było też zbyt wielu turystów. Głównie trafialiśmy na zorganizowane wycieczki Włochów, Niemców, Austriaków. Auto z Polski widzieliśmy… jedno.
Jak dostać się na Elbę?
Oczywiście na etapie planowania musieliśmy zrobić rozeznanie, jak dostać się na Elbę. Wybierając się na wyspę samochodem opcja jest zasadniczo jedna – PROM. Głównym portem promowym na stałym lądzie, z którego na Elbę można dopłynąć, jest Piombino. Kursują z niego promy trzech firm: Toremar, Moby i Blue Navy. Dostępne są trzy trasy: Piombino-Portoferraio (czyli rejs do najważniejszego miasta Elby), Piombino-Rio Marina (rejs do miasta położnego na wschodnim wybrzeżu Elby) oraz Piombino-Cavo (UWAGA! Na tej trasie poza sezonem kursuje wodolot; w lipcu i sierpniu kursuje prom zabierający również auta).
Bilet na prom można kupić przez internet, np. przez stronę Targhetti Elba. Problem jednak polega na tym, iż systemy rezerwacyjne doliczają sobie 12 euro do ceny biletów. Dlatego my nie zdecydowaliśmy się na ich zakup przez internet. Zarówno płynąc na Elbę, jak i z niej wracając, nabyliśmy bilety w kasie znajdującej się w porcie. Poza sezonem nie ma z tym problemu, bo chętnych na rejsy nie ma dużo, a ilość połączeń realizowanych przez trzy, wyżej wymienione firmy jest tak gęsta (ich rozkład sprawdzicie np. na stronie Targhetti Elba), iż jak nie dostaniecie się na jeden prom, to zaraz jest kolejny. ALE! Ceny biletów nie są stałe i zależą od: terminu (w weekendy są droższe), sezonu, przewoźnika czy wielkości auta. Płynąc na Elbę w środę 3 maja, na trasie Piombino-Portoferraio zapłaciliśmy za 2 osoby i auto osobowe 68 euro. Wracając z Elby w sobotę 13 maja zapłaciliśmy już 81 € i było to najtańsze połączenie, bo pozostałe kosztowały 100 € lub więcej. Uwaga! Psy są mile widziane na promie. Ale za nie również musicie uiścić opłatę. Podobnie, jak za rower czy przyczepę.
Poruszanie się po Elbie
Elba jest wyspą bardzo górzystą. Już nocny przejazd przez nią po tym, jak na nią przypłynęliśmy, pokazał nam jej górski charakter. Z czasem odkryliśmy, iż na Elbie nie ma prawie w ogóle prostych odcinków dróg. Generalnie są tam same zakręty i mniej lub bardziej długie serpentyny. Warto mieć tę kwestię gdzieś z tyłu głowy. W szczególności pod kątem planowania ewentualnych przejazdów między konkretnymi punktami docelowymi na wyspie. Bo kiedy nawigacja pokazuje, iż 20 km będziecie jechać 35-40 min, to coś jest na rzeczy. Przez cały nasz pobyt poruszaliśmy się po wyspie własnym autem. Marek też dodatkowo na rowerze. Oczywiście na Elbie funkcjonuje transport publiczny. Po wyspie śmigają niebieskie autobusy realizujące połączenia pomiędzy jej najważniejszymi miastami, takimi jak Portoferraio, Cavo, Rio Marina, Marina di Campo czy Marciana Marina. Dokładny opis funkcjonowania tamtejszego transportu publicznego znajdziecie na stronie Info Elba, którą notabene polecamy podczas planowania pobytu na wyspie.
Gdzie się zatrzymać na Elbie?
Choć Elba duża nie jest, to jak już wiecie z poprzedniego akapitu, dojazdy mogą na niej zajmować sporo czasu. Dlatego naszym zdaniem warto pobyt podzielić na dwie części: wschód i zachód. My przez tydzień mieszkaliśmy w Cavo. Kiedy podjęliśmy decyzję o przedłużeniu pobytu, postanowiliśmy przenieść się do położonego na przeciwnym krańcu wyspy Patresi i Sant’Andrea. Dzięki temu mogliśmy poznać całą wyspę, bo oczywiście nie trzymaliśmy się kurczowo samego wybrzeża, ale sporo plątaliśmy się również po jej wnętrzu. Oczywiście nie dotarliśmy do każdego miasteczka na wyspie, nie weszliśmy na każdy szczyt czy nie przeszliśmy/przejechaliśmy/przebiegliśmy każdego szlaku. Ale objechaliśmy Elbę dookoła oraz przecięliśmy jej wnętrze w każdym, możliwym kierunku. jeżeli chodzi o nasze wybory, to podyktowane one były nie tylko lokalizacją. Cavo polecił nam Alessio z Elba MTB Experiance – rowerowej agencji, która działa na wyspie. Jego rekomendacja była strzałem w dziesiątkę, bo atmosfera panująca w miasteczku nas zauroczyła. Dojazdy z miasteczka może nie były najdogodniejsze, bo musieliśmy się przebijać przez góry. Ale ostatecznie nie były jakoś mocno uciążliwe. Później, na dwie noce, przenieśliśmy się do Patresi i na jedną noc do Sant’Andrea. Z perspektywy czasu po prostu zatrzymalibyśmy się w tym ostatnim miasteczku. Bo naszym zdaniem jest najładniej położoną miejscowością na wyspie. A z pewnością znaleźć tam można najciekawszy fragment wybrzeża Elby.
Tydzień na Elbie – co porabialiśmy?
Poniżej znajdziecie duży skrót tego, co robiliśmy na Elbie. Wymienione tu miejsca czy aktywności będziemy bardziej szczegółowo opisywać w oddzielnych artykułach. Tu chcemy Wam pokazać, jakie opcje i możliwości czekają na Was na wyspie. Bo tydzień na Elbie może być naprawdę bardzo urozmaicony i intensywny.
Dzień 0 – rejs na Elbę
Do Piombino dojechaliśmy przed godziną 19 z zamiarem wyrobienia się na prom o 19:20. W porcie promowym panował spokój, a wiatr hulał między budynkami. Po małym zgubieniu się, namierzamy kasę, gdzie kupujemy bilet na interesujący nas prom do Portoferraio. Zaraz po tym jedziemy na nabrzeże, gdzie ładujemy się na pokład. Punktualnie o 19:20 odbijamy od brzegu i w blasku zachodzącego słońca płyniemy ku Elbie. Widoki są przepiękne, bo górzysta sylwetka Elby cudnie prezentuje się o złotej godzinie. Chłoniemy krajobrazy z górnego pokładu. O 20:20 wysiadamy w porcie, skąd górskimi drogami jedziemy do Cavo, podziwiając panoramę rozświetlonego Portoferraio. Po dotarciu na miejsce meldujemy się w hotelu Maristella (link afiliacyjny) i jemy szybką kolację w działającej tuż obok restauracji Mokambo (najlepsza pizza na Elbie!).
Dzień 1 – rowerowy i biegowy rekonesans okolic Cavo i zamek Volterraio
Poranek w Cavo wita nas piękną, słoneczną pogodą. Jemy śniadanie z widokiem na morze. Marek łapie się z Alessio, który przez kolejne dni będzie jego rowerowym przewodnikiem po wyspie. Pierwszego dnia ruszają na objazd tras zlokalizowanych w bliskim sąsiedztwie Cavo. Ja natomiast mam zaplanowane biegowe rozpoznanie okolicy. Z Cavo udaje się do położonego ponad miastem mauzoleum oraz wbiegam na szczyt Monte Grosso, z którego mogę podziwiać rozległą panoramę wyspy. Późnym popołudniem jedziemy we dwoje do ruin Castello del Volterraio. Trekking do warowni to przyjemna, niezbyt wymagająca wycieczka. Za to widoki rozciągające się z okolic zamku, w połączeniu z wiosenną, bujną roślinnością oraz zachodem słońca były idealnym zwieńczeniem intensywnego dnia.
Dzień 2 – poranek w Cavo, popołudnie na Monte Capanne
Poranek znów spędzamy osobno. Marek i Alessio ruszają na objazd tras w okolicach Rio nell’Elba oraz Nisporto. Ja ponownie biegam po okolicach Cavo, odwiedzając zatoczkę, do której nie dotarłam poprzedniego dnia. Koło 13 pakujemy się do auta i ruszamy ku najwyższemu szczytowi wyspy, czyli Monte Capanne. Auto zostawiamy w Marcianie, gdzie wskakujemy do wyjątkowej i nietuzinkowej kolejki górskiej. To nią dostajemy się pod sam wierzchołek Monte Capanne. Z niego schodzimy do Marciany o własnych siłach, zaliczając po drodze jeszcze szczyt Monte Giove oraz odwiedzając sanktuarium Madonna del Monte (gdzie notabene przez czas jakiś przebywał Napoleon).
Dzień 3 – Laghetto rosso, Capoliveri, Capo d’Enfola, Spiaggia di Sansone, Portoferraio
Trzeciego dnia robimy sobie przerwę od biegania i jazdy na rowerze. Ruszamy na objazdówkę po wschodniej i północno-wschodniej części Elby. W pierwszej kolejności odwiedzamy nieczynną kopalnię pomiędzy Cavo a Rio Mariną. Na terenie Miniere a cielo aperto znajduje się niezwykłe, czerwone jezioro (Laghetto rosso) oraz niesamowite, rude skały. Stamtąd jedziemy do Capoliveri, by zobaczyć odbywające się tam zawody rowerowe (Capoliveri Legend Cup) oraz, by przespacerować się po samym mieście. Po południu przenosimy się na przylądek – Capo d’Enfola. Trekking na jego kraniec obfituje w całkiem przyjemne widoki. Na relaks zatrzymujemy się na dłużej na położonej po sąsiedzku Spiaggia di Sansone. Plaża ta przywodziła nam na myśl te, jakie widzieliśmy na Lefkadzie. Późne popołudnie i wieczór spędzamy w Portoferraio. Spacerujemy, zaglądamy na liczne punkty widokowe i jemy doskonałą pizzę w restauracji La Cisterna.
Dzień 4 – biegowo w Cavo, rowerowo z Portoferraio, Rocca del Giove, trekking na Monte Castello, Rio Marina
Rano Marek i Alessio jadą na trasy położone ponad Cavo, ja natomiast postanawiam ponownie wbiec na Monte Grosso, ale tym razem od innej strony. Po południu najpierw odwiedzamy ruiny twierdzy – Rocca del Giove (głównie dlatego, iż na szlaku tam wiodącym Marek zostawił kartę i obiektyw do GoPro – misja poszukiwawcza zakończona została sukcesem). Następnie podjechaliśmy na przełęcz ponad twierdzą Volterraio, skąd wyruszyliśmy na trekking na szczyt Monte Castello (zasadniczo mieliśmy inny cel, ale zgubiony szlak oraz psująca się pogoda zaprowadziły nas gdzie indziej). Późnym popołudniem zjeżdżamy do Rio Mariny i spacerujemy po jej uroczych zakamarkach.
Dzień 5 – biegiem do Cavo, rowerowo z Portoferraio, wizyta w Muzeum Minerałów, sesja w bike parku
Piątego dnia temperatura nieco spadła, a nad Elbę przyszły chmury. Nie narzekaliśmy, bo mogliśmy odpocząć od wcześniejszych upałów i od palącego słońca. Marek i Alessio jadą z Cavo na trasy zlokalizowane wokół Portoferraio. Zabieram się z nimi. Jadę jednak jedynie na przełęcz powyżej Volterraio, skąd biegowo chcę wrócić do Cavo. Dzięki temu przebiegam przez Passo del Croce oraz okolice niewielkiego ogrodu botanicznego (Orto dei Semplici Elbano). Moja trasa wiedzie również przez kopalnię i czerwone jeziorko. Po 15 km staję na plaży w Cavo. Gdy panowie wracają, ponownie jedziemy z Markiem do Rio Mariny. Poprzedniego dnia nie udało nam się odwiedzić Muzeum Minerałów. Chcieliśmy więc to nadrobić. Samo muzeum jest nieduże, ale bardzo przyjemnie urządzone. A zebrane tam eksponaty świetnie obrazują mineralne bogactwo Elby. Bliżej zachodu słońca wracamy do Cavo, a dokładniej do położonego ponad miasteczkiem bike parku stworzonego przez Alessio (Amandolo Trail Zone). Tam robię Markowi sesję zdjęciową, a na zachód słońca schodzimy na znajdującą się niżej plażę.
Dzień 6 – ostatni dzień w Cavo
Ponieważ kiepsko się tego dnia czuję, postanawiam zrobić sobie relaksujący dzień w Cavo. Najpierw wyruszam na 5-kilometrową przebieżkę, po której dwie godziny rozciągam się i leżakuję na plaży. Późniejszym popołudniem idę na spacer po miasteczku i jego bliskich okolicach. W tym samym czasie Marek i Alessio objeżdżają najlepsze trasy w okolicy Mariny di Campo oraz Monte Perone (szczytu sąsiadującego z Monte Capanne). Wieczór spędzamy we trojkę, w restauracji Mokambo, gdzie zajadamy się pizzą i rozmawiamy o życiu w Polsce i we Włoszech.
Dzień 7 – zmiana planów i przenosiny na zachodnie wybrzeże Elby
Zasadniczo tego dnia mieliśmy opuszczać Elbę. Jednak prognozy pogody oraz nasze własne odczucia kazały nam na niej zostać. Dlatego zamiast planować godzinę wypłynięcia, zarezerwowaliśmy kolejne dwa noclegi w Hotelu Belmare (link afiliacyjny) w Patresi. Zanim tam jednak dotarliśmy, wpadliśmy na spacer do Rio Elby, która dumnie wznosi się na górskim zboczu, a przez która wielokrotnie przejeżdżaliśmy wieczorami w drodze do Cavo. następnie odwiedziliśmy kolejną, nieczynną kopalnię. Tym razem na półwyspie obok Capoliveri. Znaleźć tam można bike park oraz niesamowicie fotogeniczną linię brzegową. Kolejnym punktem na trasie była Marina di Campo. Alessio wypowiadał się o niej bardzo negatywnie i w sumie będąc tam mogliśmy potwierdzić jego słowa. To najmniej klimatyczne, najbrzydsze i najbardziej nastawione na turystów miasteczko Elby. Z Mariny di Campo jedziemy do Patresi Stradą Panoramicą. Szosa SP25 oferuje przepiękną panoramę tak wybrzeża, jak i położonej „po sąsiedzku” Korsyki. Późne popołudnie spędzamy na plaży w Patresi, do której prowadzi całkiem ciekawie poprowadzony szlak pieszy.
Dzień 8 – San Pietro In Campo, Spiaggia di Fetovaia, Monte Perone, Marciana Marina
Nasz tydzień na Elbie wydłużył się o kolejne dni, których oczywiście nie chcieliśmy marnować. Dlatego z Patresi jedziemy w okolice San Pietro In Campo. Marek zawitał tam dwa dni wcześniej i był zachwycony tutejszymi trasami oraz terenem usianym wielkimi głazami. Może na rower było tam fajnie. Ale pod kątem biegania było dość słabo. W szczególności, iż nie zabrałam ze sobą maczety, która na szlakach pieszych była tam niezbędna. Rany, zadrapania i otarcia wylizywałam na plaży (Spaggia di Fetovia), która mimo niskiego sezonu cieszyła się sporą popularnością. Po odpoczynku znów uciekamy w góry. Wjeżdżamy autem na przełęcz poniżej Monte Perone, skąd udajemy się na krótki trekking. Wieczór spędzamy w Marcianie Marinie.
Dzień 9 – Sant’Andrea
Rano wstaliśmy z mocnym postanowieniem, iż tego dnia opuszczamy Elbę. Jednak zanim ruszymy do Portoferraio, chcieliśmy jeszcze zawitać w znajdującej się po sąsiedzku Sant’Andrei. Ja postanawiam tam dobiec szlakiem wzdłuż wybrzeża, Marek przejeżdża tam autem. Kiedy łapiemy się na miejscu, idziemy na spacer wzdłuż brzegu. I z miejsca się w Sant’Andrea zakochujemy po uszy. Do tego stopnia, że… postanawiamy w niej przenocować i ostatecznie Elbę opuścić dopiero z samego rana. Udaje nam się znaleźć świetny nocleg w malowniczo położonym hotelu Gallo Nero. Fakt, jak tylko dokonaliśmy rezerwacji, to nad Elbę przyszła burza. Ale wieczór był piękny, a sama Sant’Andrea była warta tego, by w niej zostać na dłużej. Zachód słońca połączony z podziwianiem skalnych formacji oraz nadchodzących, kolejnych burz było pięknym zwieńczeniem pobytu.
<reklama>Przy okazji testowaliśmy lampkę Alpen Glow od Biolite, którą otrzymaliśmy od Sklepu Paker. Oferuje ona kilka trybów świecenia. Dodatkowo może służyć jako power bank, co w podróży jest całkiem przydatne. W szczególności, gdy tak ja my, macie tonę elektroniki do podładowania. I co by nie mówić, świetnie sprawdza się podczas robienia zdjęć!
Dzień 10 – pożegnanie z Elbą
Wstajemy po 6 i ok. godziny 7 ruszamy w stronę Portoferraio. Jedziemy znaną nam drogę przez Marcianę i Marcianę Marinę. Żegnamy się z widokami, które towarzyszyły nam przez ten cały czas pobytu na Elbie. O 8.20 nasz prom odbija od brzegu wyspy, a mnie wypełnia jakieś swoiste wzruszenie. Nie chcę z Elby odpływać. Ale wiem, iż jeszcze mnóstwo miejsc na nas czeka, którym warto dać szansę. A na tę włoską wyspę pewnie kiedyś jeszcze wrócimy.
Tydzień na Elbie (+3 dni) – czy było warto?
Chyba odpowiedź na to pytanie nasuwa się sama. Skoro przedłużaliśmy dwukrotnie nasz pobyt na wyspie, to oznacza jedno – było nam tam naprawdę bardzo, bardzo dobrze. Gdyby więc ktoś nam powiedział, iż mamy tam spędzić miesiąc, to wcale byśmy nie narzekali. I pomyśleć, iż Napoleon z Elby uciekł. Fakt, na początku XIX wieku życie na wyspie było raczej dalekie od idealnych. Ale nadal, Elba jest po prostu przepiękna i choćby dlatego my byśmy z niej nie uciekali. W kolejnych artykułach będziemy bardziej szczegółowo opowiadać Wam o tej włoskiej, toskańskiej wyspie. Pokażemy Wam jeszcze więcej cudownych zdjęć i filmowych kadrów. Opiszemy najlepsze trasy rowerowe, biegowe i trekkingowe. I mamy nadzieję, iż z każdym, kolejnym materiałem będziemy zaostrzać Wasz apetyt na Elbę!
Poniższa mapka prezentuje miejsca, jakie udało nam się odwiedzić w trakcie pobytu na Elbie: