„Twoja mama wyjeżdża na cały miesiąc? W takim razie ja jadę do swojej” – żona stała już z walizką w ręku.
Magda miała plan. Prosty jak dziecięce marzenie: wakacje z mężem nad morzem. Tomek obiecał – w tym roku na pewno pojedziemy. Bilety kupione, hotel zarezerwowany, walizki prawie spakowane…
„Magda, przepraszam” – Tomek patrzył w telefon, nie podnosząc wzroku. – W pracy awaria. Wszystko się odwala.
Serce ścisnęło się nie z zaskoczenia, ale z przyzwyczajenia do rozczarowania. Po latach małżeństwa Magda już wiedziała – plany Tomka zawsze były ważniejsze niż jej.
„Nic się nie stało” – połknęła urazę. – To chociaż odpocznę w domu. Poczytam książki, posiedzę na balkonie.
Pierwszy raz od lat – cisza w domu! Kawa bez pośpiechu, ulubiony kryminał, zachód słońca za oknem. Los zdawał się jej przynosić prezent.
Ale los, jak się okazało, lubił czarny humor.
„Mama dzwoniła” – Tomek był podekscytowany. – Odwołała turnus. Po co wydawać pieniądze, skoro ty jesteś w domu i masz wolne? No i przy okazji mnie odwiedzi.
Helena Stefanowicz. Kobieta o żelaznej woli i przekonaniu, iż świat istnieje po to, by jej usługiwać.
„Miesiąc?” – głos Magdy zadrżał.
„No tak! Super, prawda?” – Tomek uśmiechał się jak dziecko, które dostało loda.
A Magda nagle ujrzała swoje wakacje: dni w kuchni, niekończące się „przynieś”, „podaj”, rozkazy teściowej i brak prawa do własnego zdania we własnym domu.
„Oczywiście, super” – skinęła głową.
Trzy dni później Helena Stefanowicz wjechała do ich mieszkania jak czołg na okupowane terytorium.
„Magda, dlaczego cukier nie jest w tej szafce?” – pierwsze słowa po „dzień dobry”.
„Mamo, wejdź, usiądź” – Tomek krzątał się jak wierny giermek.
A Magda zrozumiała: jej urlop zamieni się w miesięczny dyżur kelnerki.
„Zrobisz barszcz?” – Helena rozsiadła się w fotelu jak na tronie. – Tylko nie za kwaśny. I mięso musi być dobrze ugotowane.
Magda w milczeniu poszła do kuchni.
**Nowe porządki**
Helena Stefanowicz urządziła się w domu jak generał na podbitym terenie. Do wieczora pierwszego dnia stało się jasne: wypoczynek Magdy został odwołany.
„Magda, gdzie masz normalne garnki?” – teściowa grzebała w szafkach. – Te są jakieś za małe. I dlaczego przyprawy nie stoją alfabetycznie?
Magda w milczeniu przestawiała słoiki. We własnej kuchni nagle stała się gościem.
„Mamo, nie przejmuj się” – Tomek przewijał wiadomości w telefonie. – Magda wszystko ogarnie.
Tak, oczywiście. Magda wszystko ogarnie. Jak zawsze.
Pod koniec tygodnia harmonogram dnia wyglądał tak: pobudka o siódmej, śniadanie dla teściowej według specjalnego jadłospisu (nie tłuste, nie słone, nie ostre), sprzątanie, obiad, podwieczorek, kolacja, zmywanie. I tak w kółko.
„Jakaś jesteś ostatnio ospała” – zauważył Tomek. – Może witaminy by ci się przydały?
Witaminy? Nie potrzebowała witaminy C, ale witaminy „Własne życie”.
**Balkon – ostatnia ostoja**
Jedynym ratunkiem stał się balkon. Tutaj Magda mogła po prostu oddychać. Patrzeć w niebo. Myśleć.
„Magda!” – głos teściowej rozdarł ciszę. – Gdzie ty jesteś? Herbatę mi nalej!
„Już idę!” – automatycznie odpowiedziała.
Ale nogi nie ruszały się. W głowie huczała tylko jedna myśl: *A co, jeżeli nie pójdę?*
Tak zuchwała, iż aż dech zaparło.
„Magda! Nie słyszysz?!”
„Słyszę” – cicho powiedziała do pustego balkonu. – Bardzo dobrze słyszę.
I jednak poszła zaparzyć herbatę.
**Punkt wrzenia**
„Magda” – Helena siedziała w fotelu jak sędzia na rozprawie. – Jakaś ty nieśmiała. Ciągle uciekasz na ten balkon. Nie umiesz z rodziną przebywać.
Rodziną? Magda aż zakrztusiła się powietrzem.
„Myślałam, iż przyjadę odpocząć” – ciągnęła teściowa – a tu jakbym została w kuchni. Gotuj, sprzątaj, usługuj.
Magda zastygła ze ścierką w ręce. Świat stanął na głowie. *Ona* jest w kuchni? *Ona* gotuje i sprząta? A kim w takim razie jest Magda?
„Przepraszam” – jej głos brzmiał dziwnie spokojnie. – Ale to ja gotuję i sprzątam. Każdego dnia. Już dwa tygodnie.
„Magda!” – oburzył się Tomek. – Co ty mówisz? Mama jest gościem!
Gościem. Który rządzi w cudzym domu od dwóch tygodni. Który zmienił gospodynię w służącą.
„Tak” – skinęła głową. – Masz rację. Mama jest gościem. A ja kim jestem?
**Przebudzenie**
Wieczorem, gdy Helena zaszyła się przed telewizorem, Magda podeszła do męża:
„Tomek, musimy porozmawiać.”
„Poczekaj, wiadomości się kończą…”
„Teraz” – powtórzyła twardo.
Tomek zdziwiony spojrzał na żonę. W jej głosie zabrzmiały nuty, których dawno nie słyszał.
„Słuchaj, jeżeli twoja mama wypoczywa u nas” – mówiła cicho, ale każde słowo było wyraźne jak uderzenie młotka – to ja pojadę odpocząć do swojej.
„O co ci chodzi?!” – Tomek aż podskoczył. – A gospodarstwo? A mama?
„A co ze mną?” – zapytała Magda i poszła pakować walizkę.
W sypialni, składając rzeczy, po raz pierwszy od dwóch tygodni uśmiechnęła się. Prawdziwie.
Jutro pojedzie do mamy. Do kobiety, która nigdy nie traktowała jej jak służącej. Do domu, gdzie można po prostu pić herbatę w ciszy. Gdzie nikt nie krzyczy: „Magda, gdzie jesteś?!”
„Ja też zasługuję na urlop” – powiedziała do swojego odbicia w lustrze.
I odbicie po raz pierwszy skinęło głową.
**Operacja „Ucieczka gospodyni”**
Rano Magda stała w przedpokoju z walizką. Helena, widząc ją w „marszowym” stroju, wytrzeszczyła oczy, jakby córka oznajmiła lot na Marsa.
„Gdzie się ty wybierasz?!” – głos teściowej drżał z oburzenia.
„Do mamy. Odpocząć” – Magda zapięła kurtkę z kamienną twarzą.
A gdy drzwi się za nią zamknęły, w powietrzu pozostało tylko echo kroków i cisza, która nagle wydała się Tomkowi najgłośniejszą rzeczą na świecie.