„Twoja córka znowu krzyczy?!”, mówi kobieta, która nazywa się babcią

newskey24.com 1 dzień temu

— При twoja córka znów wrzeszczy?! — rzuciła teściowa z taką pogardą, jakbym przyprowadziła do domu obce dziecko, a nie jej własną wnuczkę.

— Ma gorączkę, jest chora — próbowałam wytłumaczyć, ledwo łapiąc oddech ze zmęczenia i nerwów.

— A mnie to nie obchodzi! Niech się nie drze! Głowa mi pęka! — wyrzuciła z siebie, choćby nie spojrzawszy w stronę pokiliili dziecięcego, gdzie malutka łkała ochryple, wijąc się na pogniecionej pościeli.

Biegałam po mieszkaniu jak szalona. Dziecko jęczało, gorączkowało, szukałam leków przeciwbólowych, automatycznie sprawdzałam wodę w butelce, zasuwałam rolety, by słońce nie raziło w oczy… W końcu włączyłam projektor nocnego nieba — jedyny, który ją choć trochę uspokajał. Patrzyła na migoczące gwiazdy na suficie i na chwilę przestawała płakać. Wtedy biegłam do kuchni — gotować kaszę, robić herbatę, sprawdzać pieluchę. Wszystko naraz. I wszystko sama.

A teściowa… Siedziała rozłożona w fotelu, w sukience z wzorem imitującym wężową skórę, jakby była królową własnego świata. Jęczała, iż ma „pękającą głowę”, żądała ciszy i oskarżała mnie, iż „nie potrafię uciszyć swojego dziecka”.

— Słuchaj no more more — syknęła, gdy znów obok niej przechodziłam — niedługo wylecicie stąd z tym swoim kwilącym bachorem. Mój syn miał dziewczyny sto razy lepsze. Nie po to się żenił, żeby żyć w domu wariatów! Rodzina mu się gwałtownie znudzi, jestem pewna!

I wiecie co? Niech sięta siętka. Po prostu. Tylko nie powiedziałam tego na głos. Zacięłam zęby i pobiegłam do córki, bo znów płakała — od gorączki, od bólu, od tego, iż nikt poza mną nie mógł jej przytulić. Znów okryłam ją kołderką, pocałowałam w rozpalone czoło, przytuliłam mocno.

A potem z powrotem do kuchni. I znów przez jej toksyczne komentarze:

— Dobre matki mają cicho wychowane dzieci!
— Twój bąbel jest po prostu rozpieszczony!
— Takie kobiety jak ty to wstyd!
— Mój syn zasługuje na normalną żonę, nie na to…

A gdzie był mój mąż? Zawsze zajęty. Nie widzi, iż jego matka zatruwa mi jego jego dzień. Mówi: „Nie zwracaj uwagi, ona już w wieku”. A to, iż padam ze zmęczenia, iż trzęsą mi się ręce, iż dziecko jest chore, a ja zostaję sama z tym piekłem — jakby go to w ogóle nie obchodziło.

Nie wiem, co będzie jutro. Nie wiem, jak długo jeszcze wytrzymam w tym domu, gdzie nienawidzą mnie i mojej córki. Ale jedno wiem na pewno — nie pozwolę już nikomu upracywać mojego dziecka. Jestem gotowa odejść. Gotowa walczyć. Już nie jestem tylko żoną i synową. Jestem matką. A to znaczy, iż jestem silniejsza, niż myślą.

Idź do oryginalnego materiału