Twój kot robi zbyt wiele hałasu!

polregion.pl 2 tygodni temu

— Wyłączcie tę swoją diabelską maszynę! Przez was nie mogę spać! — rozległ się wrzask za drzwiami.

Ktoś zaczął walić w mieszkanie i wciskać dzwonek. Kinga drgnęła i upuściła pilot. Tomek niechętnie się poruszył.

W pokoju ledwie świeciła się lampka nocna. Za oknem panował upalny, duszny wieczór. Kinga narzuciła szlafrok i podeszła do drzwi.

Na korytarzu stała kobieta około siedemdziesiątki, o wąskich ustach i zmarszczonym czole. Miała na sobie prostą, bawełnianą sukienkę i trzymała w ręce telefon.

— Przepraszam, ale kim pani jest? — spytała Kinga, nie otwierając szerzej — bała się.
— Jestem Wanda Kazimierzówna! Z trzeciego piętra. Nad moim oknem stoi wasza wibrująca puszka, która nie daje mi spać! Wyłączcie ją natychmiast! Albo wezwę policję! Hałasujecie w niedozwolonych godzinach!

Kinga próbowała wtrącić choć słowo, ale Wanda Kazimierzówna rzucała oskarżenia bez przerwy.

— Jak można być tak bezczelnymi! Cały blok przez was cierpi!
— Wydaje mi się, iż nie jest aż tak głośny… — ostrożnie powiedziała Kinga. — Słuchaliśmy przez otwarte okno, specjalnie.
— Dla was „nie tak głośny”, a ja już mam od tego ból serca!
— Dobrze, wyłączymy — niechętnie zgodziła się Kinga. — Po prostu nie wiedzieliśmy, iż przeszkadza…
— No to teraz wiecie — warknęła Wanda Kazimierzówna.

Usłyszeli oddalające się kroki.

Kinga wróciła do sypialni i wyłączyła klimatyzację. Otworzyła wszystkie okna i balkon, ale to nie pomogło. Fala gorącego powietrza zalała pokój. Tomek długo wiercił się w łóżku, w końcu poszedł pod prysznic, a Kinga leżała, wpatrując się w sufit.
Nie tak wyobrażali sobie pierwsze lato w swoim nowym mieszkaniu…

…Kupili tę kawalerkę zaledwie dwa miesiące temu. Zeszłoroczne lato w wynajmowanym mieszkaniu wspominali jak koszmar — miski z zimną wodą, przeciągi, wiatrak rozganiający gorące powietrze. Kinga z drżącymi rękoma zaciągnęła kredyt, ale przynajmniej myślała, iż teraz nikt nie będzie im dyktował, jak żyć.

Okazało się, iż się myliła.

Rano Kinga spotkała w windzie inną sąsiadkę — Kasię. Wcześniej już się poznali, choćby pomogli jej wymienić kran.

— Słuchaj, Kasia — Kinga oparła się o ścianę — wczoraj włączyliśmy klimatyzację w nocy i przyszła do nas skarga. Czy naprawdę tak hałasuje?

Kasia uniosła brwi.

— Daj zgadnę. Wanda Kazimierzówna?
Kinga skinęła głową.

— No cóż… Ona na wszystko narzeka. Raz telewizor jej przeszkadza, raz mój syn się głośno śmieje. Kiedyś powiedziała, iż nasz kot za głośno skacze. Ale my już się przyzwyczailiśmy. Dzwoni z dwa razy w miesiącu i tyle. Do przeżycia.

Kinga mimowolnie się uśmiechnęła.

— Kot? Naprawdę?
— No — potwierdziła Kasia. — Teraz choćby telewizora nie włączamy, tylko słuchamy w słuchawkach. Z synem i kotem trudniej, sama rozumiesz.

Później Kinga spotkała na klatce Marcina. Miał dokładnie ten sam model klimatyzatora, wiszący tuż pod oknem kapryśnej sąsiadki.

— Marcin, ona ci nie narzeka?
— Nie. Chociaż mój faktycznie trochę hałasuje. Kolega mówił, iż źle go zamontowali, więc czasem coś wibruje. Ale chyba mnie lubi — zaśmiał się sąsiad.
— A na nas i Tomka ktoś skarży?
— Nie słyszałem. Jesteście cisi jak myszki. Ani dzieci, ani wiertarki, choćby psa nie macie.

Odpowiedzi sąsiadów jakoś nie uspokoiły Kingi. Jeszcze raz włączyła klimatyzator i przysłuchiwała mu się przez okno. Ledwo słyszalny. Więc o co chodzi? Może wcale nie o decybele? Kinga zaczynała podejrzewać, iż Wanda Kazimierzówna po prostu ich nie znosi i wszystko, co robią, ją drażni. Albo może nie lubi, kiedy komuś jest dobrze. Są tacy ludzie.

Od tamtej nocy, gdy Wanda Kazimierzówna pojawiła się na ich progu, zaczęło się piekło. Każdego wieczoru nastawiali klimatyzację na maksa, żeby starczyło choć na pół godziny z zamkniętymi oknami. Ustawiali budzik na 22:59. jeżeli spóźnili się choć o dwie minuty, sąsiadka stukała w kaloryfer i wrzeszczała. jeżeli o pięć — przychodziła osobiście.

Żeby jakoś przetrwać upał, stawiali wiatrak przy oknie. Ten robił więcej hałasu niż klimatyzator, ale z jakiegoś powodu w ogóle nie przeszkadzał sąsiadce.

Nawet wezwali fachowca, żeby udowodnić, iż są odpowiedzialnymi lokatorami. Mechanik obejrzał jednostkę zewnętrzną i coś tam podkręcił.

— No, wyregulowałem mocowania i dodałem podkładki wygłuszające. Ale i tak był cichy. Teraz ledwo słychać. Żeby go jeszcze bardziej uciszyć, to już będzie trudno, i chyba nie ma potrzeby — podsumował.

Kinga uśmiechnęła się z ulgą. Miała nadzieję, iż teraz będą mogli spać spokojnie.

Ale minęły tylko dwa dni, gdy o 23:03 zadzwonił telefon.

— Co to ma znaczyć? Klimatyzator włączony?! — oburzył się głos w słuchawce. — U mnie ściany drżą! Jest mi słabo, ciśnienie mi skoczyło!
— Wzywaliśmy fachowca. choćby on powiedział, iż prawie nie słychać. Zrobiliśmy, co mogliśmy…
— Ten wasz fachowiec nie słucha tego po nocach! Natychmiast wyłączcie, bo wezwę na was patrol!

Tomek westchnął i wyłączył urządzenie. Znowu spali przy wietrze z wiatraka.

Z czasem Kinga zauważyła, iż Wanda Kazimierzówna sama nie jest święta, jeżeli chodzi o hałas. Czasem rozmawiała przez telefon tak głośno, iż było słychać u sąsiadów. Czasem choćby w nocy. Jej głos przeradzał się w pisk.

— I to się nazywa córka! Jestem ci potrzebna tylko jak masz przelewać pieniądze! — skrzeczała Wanda Kazimierzówna. — Wszyscy mnie opuścili! Wszyscy!

Kinga starała się nie słuchać, ale krzyk był zbyt głośny. Po takich sytuacjach czuła się nieswojo. Jakby wrzucono ją w czyjąś obcą tragedię.

Pewnej nocy, leżąc pod cienką prześcieradłem— I tak minęło lato, a wraz z pierwszym chłodnym dniem Wanda Kazimierzówna zniknęła jak kamfora, zostawiając za sobą tylko echo dawnych awantur i ulgę, która wreszcie pozwoliła Kingi i Tomkowi oddychać pełną piersią.

Idź do oryginalnego materiału