Twój kot hałasuje jak nigdy!

newsempire24.com 2 dni temu

— Wyłączcie tę swoją maszynę szatana! Przez was nie mogę spać! — rozległ się krzyk za drzwiami.

Ktoś zaczął dobijać się do mieszkania, waląc w drzwi i naciskając dzwonek. Kinga drgnęła i upuściła pilota. Tomek przewrócił się na bok z niezadowoleniem.

W pokoju ledwo świeciła się lampka nocna. Za oknem panował duszny letni upał. Kinga narzuciła na siebie szlafrok i podeszła do drzwi.

Na korytarzu stała kobieta około siedemdziesiątki, o cienkich ustach i pełnym irytacji spojrzeniu. Miała na sobie zwykłą bawełnianą sukienkę, a w ręku trzymała telefon.

— Przepraszam, ale kim pani jest? — spytała Kinga, nie otwierając drzwi, bo się wystraszyła.
— Jestem Stanisława Janowska! Mieszkam na trzecim piętrze. Nad moim oknem stoi wasza maszyna, która nie daje mi spać! Natychmiast ją wyłączcie, albo wezwę policję! Hałasujecie w niedozwolonych godzinach!

Kinga próbowała wtrącić choć słowo, ale Stanisława Janowska mówiła dalej bez przerwy.

— To niesłychane, żeby nie mieć tyle przyzwoitości! Przez was cierpi cały blok!
— Chyba nie jest aż tak głośny… — ostrożnie powiedziała Kinga. — Słuchaliśmy przez otwarte okno, specjalnie sprawdzaliśmy.
— Dla was „nie aż tak głośny”, a ja już przez was dostaję palpitacji serca!
— Dobrze, wyłączymy — niechętnie zgodziła się Kinga. — Po prostu nie wiedzieliśmy, iż przeszkadza…
— Teraz już wiecie — odcięła się Stanisława Janowska.

Słychać było oddalające się kroki.

Kinga wróciła do sypialni i wyłączyła klimatyzację. Otworzyła wszystkie okna i balkon, ale to nic nie dało. Fala gorąca znów napełniła pokój. Tomek długo się wiercił, w końcu poszedł pod prysznic, a Kinga leżała, wpatrując się w sufit.
Nie tak wyobrażali sobie pierwsze lato w swoim mieszkaniu…

Kupili tę kawalerkę zaledwie kilka miesięcy wcześniej. Poprzednie lato w wynajmowanym mieszkaniu wspominali jak koszmar — miski z zimną wodą, przeciągi, wiatrak rozganiający gorące powietrze. Kinga z drżącymi rękami zaciągnęła kredyt, ale cieszyła się, iż teraz nikt nie będzie im dyktować, jak mają żyć.

Okazało się, iż jednak będzie.

Następnego ranka Kinga spotkała w windzie sąsiadkę, Agatę. Już się poznali i choćby pomogli jej kiedyś naprawić kran.

— Słuchaj, Aga — Kinga oparła się o ścianę — włączyliśmy w nocy klimatyzację, i przyszła do nas skarga. Ona naprawdę tak hałasuje?

Agata uniosła brwi.

— Niech zgadnę. Stanisława Janowska?

Kinga skinęła głową.

— No cóż… Ona narzeka na wszystkich. Raz, iż telewizor hałasuje, raz, iż syn się za głośno śmieje. Pewnego razu powiedziała, iż nasz kot za głośno skacze po podłodze. Ale już się przyzwyczailiśmy. Raz na dwa miesiąc zadzwoni, wyżyje się — da się wytrzymać.

Kinga mimowolnie się uśmiechnęła.

— Kot? Serio?
— Taak — potwierdziła Agata. — Teraz już nie włączamy telewizora, oglądamy wszystko w słuchawkach. Z synem i kotem trudniej, sam rozumiesz.

Później Kinga spotkała na klatce Marka. Miał identyczną klimatyzację, wiszącą tuż pod oknami kapryśnej sąsiadki.

— Marek, a ona tobie się nie skarży?
— Nie. Chociaż mój klimatyzator jest całkiem głośny. Znajomy mówił, iż źle go zamontowali, przez co czasem brzęczy. Ale widocznie mnie lubi — uśmiechnął się sąsiad.
— A na nas i Tomka ktoś narzeka?
— Nie słyszałem. W ogóle jesteście cicho. Ani dzieci, ani wiertarki, choćby psa nie macie.

Odpowiedzi sąsiadów jakoś nie uspokoiły Kingi. Znów włączyła klimatyzator i nasłuchiwała przez otwarte okno. Ledwo było słychać.
Więc o co chodzi? Może w ogóle nie o decybele? Kinga zaczęła podejrzewać, iż Stanisławie Janowskiej po prostu nie podobają się nowi sąsiedzi i drażni ją wszystko, co z nimi związane. Albo może nie znosiła, gdy ktoś miał dobrze. Bywają tacy ludzie.

Odtąd, gdy tylko Stanisława Janowska pojawiała się pod ich drzwiami, zaczynał się ich osobisty koszmar. Każdego wieczora nastawiali klimę najsilniej, by chłód starczył choć na pół godziny z zamkniętymi oknami. Ustawili budzik na 22:59. Gdy spóźnili się choć o parę minut, sąsiadka zaczynała walić w kaloryfer i krzyczeć. Gdy o pięć minut — przychodziła osobiście.

Żeby choć trochę przetrwać w tym upale, stawiali wiatrak przy oknie. Hałasował bardziej niż klimatyzacja, ale z jakiegoś powodu w ogóle nie przeszkadzał sąsiadce.

Nawet wezwali fachowca, by pokazać, iż są odpowiedzialnymi lokatorami. Ten sprawdził jednostkę zewnętrzną i coś podkręcił.

— No, wyregulowałem mocowania i dodałem podkładki wygłuszające. Ale i tak był cichy. Teraz ledwo słychać. JeszKiedy w końcu przestali się przejmować jej narzekaniami, okazało się, iż Stanisława Janowska przeniosła swoje pretensje na kogoś innego, a oni wreszcie mogli cieszyć się spokojem i chłodem w swoim własnym domu.

Idź do oryginalnego materiału