Twarda w rozmowie: Zawsze mówiła prawdę w oczy

twojacena.pl 8 godzin temu

Weronika zawsze mówiła wprost. Koledzy z pracy znali ją jako tę, która nie owija w bawełnę. Nie miało znaczenia, czy chcieli to usłyszeć, czy nie.

Kiedy Ola przez cały ranek flirtowała z nowym informatykiem, krążąc po biurze jak wiatr i ledwie dotykając swoich zadań, Weronika rzuciła tylko: „Wiesz, iż jego żona właśnie rodzi?” I po romansie.

Albo Zosia, która od miesięcy próbowała rzucić palenie – plastry, cukierki, wreszcie kupiła „cudowną” e-papierosę. Weronika zabiła jej entuzjazm jednym zdaniem: „Sprawdzałaś skład tej cudownej fajki? Bo ja nie. Dziwne, prawda?”

Wszyscy unikali Weroniki jak ognia – nikt nie chciał być kolejną ofiarą jej ciętego języka. A jej było wszystko jedno. Prawda przecież nie przestawała być prawdą. Tylko czy ktoś naprawdę jej chciał?

Gdy wyjechała na staż za granicę, biuro odetchnęło. Palili pod budynkiem, flirtowali z klientami, całowali się w ciemnych kątach – żonaci i singli.

Po trzech tygodniach wróciła. Zawsze elegancka, w gładkiej sukience, butach na szpilkach i ciężkich perfumach. Tym razem weszła w znoszonych dżinsach i swetrze dwa rozmiary za dużym. Żadnego makijażu, włosy w niechlujny kok. Nie zdjęła okularów przeciwsłonecznych, aż zniknęła w swoim gabinecie. A zamiast intensywnego zapachu – ledwie wyczuwalny aromat „Truth” Calvina Kleina.

I co najważniejsze – nie zrugała sekretarki za niedokończone dokumenty. Nie skomentowała, iż informatyk znów gada z żoną. Minęła prawnika grzebiącego w papierach, jakby go nie widziała.

„Oblewała staż” – mruknął prawnik.
„Chora pewnie” – zasugerowała recepcjonistka.
„Zakochała się!” – zaśmiała się Ola.

„W tym swetrze?” – prychnęła tłumaczka.
„Nieważne. Za godzinę narada. Lepiej się przygotujcie.”

Ale Weronika nie przyszła. Czekali, nerwowo spoglądając na drzwi.

„O, tam jest!” – krzyknął informatyk przy oknie.

Po drugiej stronie ulicy, w małej kawiarence, siedziała ich Weronika. ale zupełnie inna. Nie dlatego, iż bez makijażu i z rozwichrzonym włosem. Bo naprzeciw niej mężczyzna coś opowiadał, a ona się śmiała. *Ich* Weronika. Śmiała się.

„Nie znalazłam dziś bluzki” – powiedziała, uśmiechając się do Sergiusza. „Więc wzięłam twój sweter.”

„Wolę, jak jesteś bez niego” – odparł.
Weronika się zaczerwieniła i uderzyła go pięścią w ramię.
„Przestań.”

„Nie mogę” – nachylił się. „Kończmy gwałtownie pracę i jedźmy do mnie. Albo do ciebie. Od kiedy spotkaliśmy się na lotnisku, wszystko się zmieniło.”

„Zgoda.”
„A tak w ogóle…” – szepnął – „masz sweter na lewą stronę.”
„Cholera!”

„Więc koniecznie do mnie, żeby go zdjąć.”
Roześmiała się, wyciągnęła telefon i wybrała numer. W sali konferencyjnej rozległ się dzwonek na recepcji.

„Firma XYZ, dzień dobry! Pani Weronika? Aha… Nie będzie na naradzie? Chora? Rozumiem. Życzę szybkiego powrotu do zdrowia!”

„Nasza Weronika zachorowała!” – wpadła sekretarka.
„Widzimy” – burknął informatyk. Wszyscy patrzyli, jak ich zwykle opanowana koleżanka wsiada do samochodu z obcym mężczyzną.

„Zniknie na kilka dni. Nie dzwońcie, nie pytajcie.”
„Dlaczego?” – zdziwiła się recepcjonistka.

„Kiedykolwiek przyszłaś do pracy w swetrze na lewą stronę?” – zaśmiała się Ola. „Albo w okularach, żeby nikt nie widział, jak się wczoraj szalało? Kiedy nic cię nie obchodzi, bo myślami jesteś przy nim?”

Sekretarka próbowała to ogarnąć. Reszta też.
Ola wzruszyła ramionami i wyszła.

„»Chora«, »nie zdała stażu«. Mówiłam – zakochała się. I teraz nasza Weronika jest inna.”
„Na długo?” – mruknął informatyk.

Ola spojrzała na niego znawczo.
„To już zależy od was, faceci.”

Idź do oryginalnego materiału