Turyści w Tatrach często nieświadomie popełniają śmiertelny błąd. Problem zaczyna się w... sklepie

natemat.pl 1 tydzień temu
W Tatrach zima przejęła już pełną władzę. Szlaki przykryła warstwa śniegu, ale to nie odstrasza turystów. Śmiałków, którzy chcą zdobyć Giewont, Rysy, Kościelec, Świnicę, czy przejść Orlą Perć – nie brakuje. Szkoda tylko, iż wśród nich są tacy, którzy choćby nie wiedzą, iż mają niewłaściwy sprzęt. Raczki to nie raki, o czym w historii boleśnie przekonało się już wiele osób. Część z nich w błąd wprowadzają... sprzedawcy w sieci.


Zima w górach jest wyjątkowa. Trudniejsze warunki sprawiają, iż na szlakach pojawia się znacznie mniej turystów, dzięki czemu można pełniej doświadczać piękna tamtejszej przyrody. Doliny i szczyty pokryte śniegiem są niczym lodowa kraina, która wzywa wielu, aby ją odkryć. Wszystko to zachęca do pokonywania własnych słabości.

Ale trzeba pamiętać o bezpieczeństwie


O ile dolinki, czy choćby większość schronisk można zdobywać wyłącznie w raczkach, czyli nakładkach antypoślizgowych z krótkimi zębami, które gwarantują stabilizację na płaskim terenie zimą, o tyle w wyższe partie Tatr trzeba już zabrać raki. Niestety niektórzy sprzedawcy obie te nazwy traktują jak synonimy. A ich błąd może kosztować zdrowie, a w niektórych przypadkach choćby życie.

– W zasadzie ciągle jestem świadkiem tego, iż raczki są nadużywane i to praktycznie wszędzie. Najczęściej widzę to na Giewoncie, gdzie zimą ludzie naprawdę walczą o życie i muszą być asekurowani liną, żeby bezpiecznie opuścić szczyt – mówi nam przewodniczka tatrzańska Maja Sindalska.

Góry nie wybaczają błędów. Raczki w wyższych partiach Tatr zimą to błąd


Czwartek 5 grudnia 2019 roku. "Przed godz. 14.30 do TOPR dotarła informacja, iż podczas podejścia na Zawrat utknął w górnej części żlebu turysta. Jest zmarznięty, na nogach ma tylko raczki. Boi się ruszyć" – piasło TOPR w swoich kronikach.

Środa 10 marca 2021. "Tuż po 15-tej do TOPR zadzwonił turysta znajdujący się na Suchych Czubach, informując, iż widział turystę, który obsunął się ze szlaku po stromych śniegach. Zatrzymał się, ale boi się ruszyć. Na nogach ma raczki!, ale nie ma czekana" – kolejny wpis w kronikach.

Czwartek 2 marca 2023. Z okolic taternickiego wierzchołka Świnicy spada turysta w samych raczkach. zwolnił kilkadziesiąt metrów niżej, zanim zdążył nabrać dużej prędkości. Nie odniósł poważnych obrażeń, a w bezpieczne miejsce sprowadził go inny turysta. Niestety nie każdy miał tyle szczęścia.

30 grudnia 2022 roku. Na Rysy wędrują dwie koleżanki. Obie wyposażone w raczki. Jedna z nich w wyniku poślizgnięcia się, tzw. rysą spada 1000 metrów w dół. Zatrzymuje się 150 metrów od Czarnego Stawu pod Rysami. Miała na imię Magda i tylko 21 lat. Zginęła na miejscu. Jej koleżankę spod szczytu sprowadzili ratownicy TOPR.

Takich historii z raczkami, albo w ogóle brakiem jakiegokolwiek sprzętu jest znacznie więcej. Każdego roku niczym mantra pojawiają się kolejne apele TOPR o to, żeby korzystać z raków, czekana i kasku, a także, żeby wiedzieć, jak tego sprzętu korzystać.

Zimą powyżej schronisk i na trasie do Doliny Pięciu Stawów używamy raków, nie raczków. Te drugie przydadzą się np. nad Morskim Okiem, żeby nie walczyć o życie, jak turystka z nagrania, które obiegło sieć na początku grudnia. Gdyby raczki pod koniec listopada posiadali turyści na Śnieżce w Karkonoszach, nie musieliby prosić GOPR o pomoc w zejściu.



Po co nam apele ratowników, o ile sklepy nie potrafią adekwatnie nazwać sprzętu? Allegro jest tego dowodem


Tylko na co zdają się apele ratowników, przewodników i ekspertów, o ile sklepy nie potrafią adekwatnie nazwać produktów, które sprzedają? Weszłam ostatnio na Allegro. Chcąc sprawdzić ceny raków, w polu wyszukiwarki wpisałam "raki", a wynik mnie załamał.

Na 73 pozycje na pierwszej stronie, raptem 4 dotyczyły raków. Pozostałe były raczkami. Podczas gdy w niektórych słowa "raczki" i "raki" używane były jako synonimy, inne oferty choćby nie udawały i po prostu raczki nazywały rakami.

W innych natomiast pokonała mnie kreatywność sprzedawców. Oferowany przez nich produkt jest nakładką antypoślizgową dobrą co najwyżej na chodnik w Warszawie, kiedy poprószy śniegiem, ale w kodzie produktu ma "RAKI10". Specjaliści SEO powinni uczyć się frazowania od sprzedawców na Allegro.

I oczywiście, możemy się pośmiać, ale warto, żeby handlarze zamiast wyłącznie o wysokich pozycjach w wynikach wyszukiwania i frazowaniu, pomyśleli też o odpowiedzialności. Napisanie hasła "Nie Czekaj – Zadbaj o Swoje Bezpieczeństwo Już Dziś!" w opisie produktu "RAKI10", który nie jest choćby raczkami (choć tak przedstawia go sprzedawca) jest pewnego rodzaju ironią.

O to, czy administratorzy są świadomi tego, jak bardzo ich sprzedawcy wprowadzają w błąd kupujących, spytaliśmy w biurze prasowym Allegro.

Allegro zdaje sobie sprawę z problemu. Zapewniają, iż dojdzie do zmian


Jednak platforma musi być świadoma problemu, ponieważ już przed rokiem podjęła działania mające poprawić sytuację, o czym nas poinformowała.

"W zeszłym roku na naszej platformie powstała oddzielna podkategoria "Raczki turystyczne, nakładki antypoślizgowe", która jest widoczna w ścieżce Sport i turystyka > Turystyka > Akcesoria. Dostępne w niej oferty można filtrować przy użyciu parametrów "raczki" bądź "nakładki antypoślizgowe". Osobno funkcjonującą podkategorią są "Raki" do znalezienia w "Sportach ekstremalnych"" – przekazano w odpowiedzi na nasze pytanie.

Zweryfikowałam działanie tych kategorii. O ile w raczkach rzeczywiście na próżno szukać raków, o tyle w drugą stronę już idealnie nie było. Na pierwszej stronie pojawiło się kilka par raczków, choć sprzedawcy dzielnie twierdzili, iż są to raki.



Allegro poinformowało nas jednak, iż w planach są kolejne działania. Mają pojawić się korekty w drzewie kategorii, ale i "dodatkowe ostrzeżenie dla kupujących w tych kategoriach, zwracając uwagę na konieczność dostosowania wybieranego sprzętu do planowanych aktywności". Przedstawiciele platformy poinformowali nas także, iż błędnie skategoryzowane oferty już teraz są usuwane.

Jak odróżnić raki od raczków? Przewodniczka wyjaśnia nam, na czym polegają różnice


Zapowiedziane zmiany będę śledzić z ciekawością. Zanim jednak wejdą one w życie, warto wiedzieć, na czym polegają główne różnice między raczkami a rakami. O nie spytałam Maję Sindalską, Przewodniczkę Tatrzańską, a także założycielkę i administratorkę popularnego serwisu oraz profilu w mediach społecznościowych Aktualne warunku w górach.

– Podstawowa różnica jest taka, iż raczki to taka bardziej zabawka. To sprzęt na łatwe szlaki, dolinki. Raczki są znacznie mniejsze, bardziej kruche i zawodne, bo zdarza się, iż pęka guma, która mocuje je do butów. Raki to sprzęt mniej zawodny, bardziej profesjonalny, większy gabarytowo. Powinien być używany wszędzie, gdzie już jest trudno, stromo – mówi nam Maja. I dodaje, iż z raczków można korzystać także na trudniejszych trasach, ale tylko w wyjątkowej sytuacji – kiedy w górach nie ma jeszcze śniegu, ale szlaki są już miejscami oblodzone. Wtedy długich zębów raków nie ma w co wbić, a raczki sprawdzą się idealnie.

W kwestii budowy podstawowa różnica między jednym a drugim sprzętem polega właśnie na zębach. – W raczkach nie mamy zębów atakujących. To jest bardzo ważne, bo nie możemy w nich iść frontalnie do ściany. Styl takiego wchodzenia polega na tym, iż stojąc przodem do ściany, wbija się czekan i czuby raków. Wtedy idzie się trochę jakby na palcach. To jest technika wykorzystywana na bardzo stromym podejściu, np. na Rysach. W raczkach wchodzenie tą techniką jest niemożliwe ze względu na brak dwóch przednich zębów służących do atakowania stromego stoku – dodaje ekspertka.

Różnic jest oczywiście znacznie więcej. Mocowanie raków jest bardziej skomplikowane, choć z dobrą instrukcją można się tego gwałtownie nauczyć. Raczki mocuje się natomiast bardzo łatwo na gumę. Przez to mogą się nie trzymać dobrze buta i przesuwać, podczas gdy raki są "na sztywno" przyczepione do nogi. Ze względu na budowę, podczas dodatnich temperatur do raczków łatwo przykleja się śnieg i trzeba go często usuwać. W rakach problem ten nie występuje. Kluczowa jest także długość zęba. W rakach choćby po świeżych opadach śniegu często uda nam się wbić w warstwę lodu pod spodem. W raczku to niemożliwe.



Ze sprzętu w górach trzeba umieć korzystać. A z tym bywa różnie


Ostatecznie posiadanie adekwatnego sprzętu to jedno, a umiejętność korzystania z niego to zupełnie inna kwestia. W Tarach nie raz można spotkać osoby, które mają adekwatne akcesoria, ale nie wiedzą, jak z nich korzystać. Podstawą jest nauka chodzenia w rakach. Jak wyjaśnia przewodniczka, lepiej na początek pójść w nich w Tatry Zachodnie (poza Giewontem). Tam upadek nie będzie oznaczał, iż spadniemy w przepaść. Tego komfortu nie ma na Rysach, Świnicy, czy Kościelcu.

Problemy turystom sprawiają także czekany. – Na Kopie Kondrackiej jeden z turystów miał raczki, które w tamtych warunkach w zasadzie nie działały, a do tego w ręku dumnie trzymał czekan. Na dodatek trzymał go odwrotnie, więc w razie potrzeby wykorzystania go, zamiast wyhamować, prędzej zrobiłby sobie krzywdę. Pamiętajmy więc, iż raczki nie idą w parze z czekanem. o ile warunki są na tyle trudne, iż czekan jest potrzebny, wówczas zabieramy raki. Uzupełnieniem dla raczków mogą być kije trekkingowe – wyjaśnia Sindalska.

Zanim więc udacie się na zakupy, upewnijcie się jakiego sprzętu potrzebujecie. Warto robić zakupy m.in. w sklepach ze sprzętem górskim, gdzie pracują osoby, które się na tym znają, a nie tylko szukać odpowiedzi na pytania na internetowych forach. Kolejnym krokiem powinny być szkolenia z zakresu korzystania z nabytego sprzętu i tu również lepiej śledzić profile zawodowców.

Idź do oryginalnego materiału