Turyści mdleją po przyjeździe do Florencji. Powód? Syndrom Stendhala

g.pl 1 tydzień temu
Czasem wystarczy jedno spojrzenie na freski Botticellego albo przejście przez salę pełną renesansowych skarbów, by serce zaczęło walić jak oszalałe, rozbolała głowa, a świat zamglił się na moment. Fenomen ten zyskał nazwę syndromu Stendhala (lub florenckiego) - niezwykłego stanu, w którym olśniewające piękno dzieł sztuki wywołuje reakcje fizyczne i psychiczne na krawędzi omdlenia.
Stoisz oko w oko z "Narodzinami Wenus" Botticellego, a serce wali ci jak oszalałe. Długie kolejki, złote kopuły i galerie pełne renesansowych obrazów... Dla większości turystów takie doświadczenie jest spełnieniem marzeń, ale jak pokazują relacje świadków, lekarzy i samych "poszkodowanych", niektórzy dosłownie padają z wrażenia. Skąd wziął się tajemniczy syndrom Stendhala i na czym polega? Odkrywamy historię, objawy i naukowe spojrzenie na zjawisko, które jak nic innego dotąd, zdaje się łączyć sztukę z medycyną.


REKLAMA


Zobacz wideo Włoski rarytas - Ciastka Florentynki


Syndrom Stendhala to wynik oszołomienia. "Byłem w ekstazie"
Termin "syndrom Stendhala" wywodzi się od francuskiego pisarza Stendhala (Marie-Henri Beyle), który jako jeden z pierwszych doświadczył tak intensywnego oszołomienia sztuką. W 1817 roku odwiedziwszy Florencję, zapisał, iż doznał "gwałtownego kołatania serca", gdy przyszło mu stanąć przed dziełami sztuki w monumentalnej bazylice Santa Croce. Te przeżycia uwiecznił w swoich pamiętnikach jako mieszankę zachwytu i fizycznego osłabienia.
Byłem w swego rodzaju ekstazie. Pochłonięty kontemplacją wzniosłego piękna… Doszedłem do punktu, w którym doświadcza się niebiańskich doznań… Wszystko tak żywo przemówiło do mojej duszy. Miałem kołatanie serca (...). Życie ze mnie uleciało. Szedłem z obawą, iż upadnę
- tak Stendhal opisał swoją wizytę w miejscu pochówku Michała Anioła, Galileusza i Machiavellego, w podróżniczym zapisie "Neapol i Florencja: Podróż z Mediolanu do Reggio". Po kilku dniach przez cały czas leżał w łóżku z gorączką. To pierwsza wzmianka o tej osobliwej dolegliwości.
Zjawisko zostało sformalizowane dopiero w XX wieku, gdy włoska psychiatrka Graziella Magherini, pracując w latach 1977-86 na oddziale Santa Maria Nuova, zebrała ponad 100 przypadków przytłoczonych turystów, którzy doznawali zawrotów głowy, przyspieszonego bicia serca, dezorientacji lub choćby halucynacji w wyniku intensywnego kontaktu ze sztuką i architekturą Florencji. Na tej podstawie w 1979 r. przypisała termin "syndrom Stendhala" dla grupy psychosomatycznych objawów obserwowanych u osób zwiedzających kościoły i muzea Florencji.
Syndrom Stendhala to skrajne reakcje organizmu na "przytłaczający nadmiar piękna", które wynikają przede wszystkim z nadmiaru bodźców emocjonalnych. Skupienie wielu dzieł sztuki, monumentalna architektura, tłum turystów i unosząca się w powietrzu atmosfera świętości lub wielkiej historii - wszystko to może wywołać przeciążenie sensoryczne.


Objawy syndromu Stendhala. Co rzeczywiście dzieje się z organizmem?
Osoby bardziej podatne to zwykle ci, którzy są w kulturę lub sztukę emocjonalnie zaangażowani - artyści, studenci kierunków humanistycznych lub turyści, którzy planują intensywne zwiedzanie z napiętym programem. Dodatkowo zmęczenie, brak snu, sezon wakacyjny i wysokie temperatury czy słabe nawodnienie mogą obniżać próg odporności organizmu na taki "emocjonalny szok".
Syndromowi Stendhala towarzyszy szereg objawów psychosomatycznych: zawroty głowy, przyśpieszone bicie serca, uczucie duszności, a w skrajnych przypadkach choćby omdlenia czy halucynacje. Do objawów psychicznych należy również uczucie, iż traci się kontrolę nad własnym ciałem lub umysłem. Ci, którzy kiedykolwiek doświadczyli tego nietypowego syndromu, mówią o "rozmowie" z dziełem, sytuacji, w której obraz, rzeźba lub budowla wydaje się przemawiać do nich osobiście. Choć brak tu żadnej "magii" - naukowcy określają to zjawisko jako reakcję wywołaną błyskawicznym pobudzeniem układu nerwowego - efekt potrafi być bardzo realny. Jak podkreśla brytyjski Guardian, koncentracja dzieł najwybitniejszych mistrzów w jednym miejscu i napięcie oczekiwań potrafią dołożyć nieznośnie dużej porcji stresu choćby "najtwardszemu" z serc. Niektórzy mówią, iż przytłaczające doświadczenie sztuki we Florencji może się równać spotkaniu z własnymi idolami, a kumulacja bodźców nasila nieproporcjonalną reakcję organizmu.


Syndrom florencki dziś: między nauką a magią sztuki. Oddziaływanie piękna na organizm
Choć syndrom Stendhala przez cały czas nie figuruje w oficjalnych podręcznikach psychiatrii, miłośnicy sztuki i artyści od lat snują o nim legendy. Z jednej strony badania sugerują, iż sztuka może aktywować te same obszary mózgu co silne emocje, co częściowo potwierdzają neurorozwojowe obserwacje. Z drugiej - wielu naukowców jest sceptycznych. Światowa literatura podkreśla, iż podobne epizody notowano też w innych miastach pełnych atrakcji (jako analogie były tu przywoływane m.in. paryska czy jerozolimska wersja tego syndromu). Wiele przypadków "zdumiewających" zachowań tłumaczy się zwykłym zmęczeniem, stresem czy wcześniejszymi problemami zdrowotnymi. Przykładem jest niedawna historia turysty, który na moment stracił przytomność w galerii Uffizi pod "Narodzinami Wenus" Botticellego - okazało się jednak, iż była to konsekwencja przewlekłej choroby serca, a nie samych bodźców estetycznych.
Niemniej we Florencji co roku dochodzi do kilkunastu przypadków tej "estetycznej ekstazy". Obserwuje się ją u szczególnie wrażliwych miłośników sztuki, którzy po latach marzeń o renesansowej Florencji zderzają się z nieprzewidywalnymi reakcjami ciała. Jak zauważa cytowana przez BBC, Simonetta Brandolini d’Adda, prezeska fundacji Friends of Florence:


Te ikoniczne dzieła są naprawdę przytłaczające. Niektórzy ludzie tracą orientację – to może być zdumiewające. Często widziałam, jak ludzie zaczynają płakać
Źródła: theguardian.com, pap.pl, national-geographic.pl, pesquisa.bvsalud.org, starvingforitaly.com


Dziękujemy, iż przeczytałaś/eś nasz artykuł.


Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.
Idź do oryginalnego materiału