Choć różnica między kandydatami była niewielka, to ostatecznie to Karol Nawrocki został prezydentem Polski. W piątek rano Trzaskowski po raz pierwszy od zakończenia głosowania zabrał głos w formie osobistego nagrania. Nie szukał winnych, nie uciekał się do politycznych uników. Zamiast tego wygłosił mocny apel: o spokój, refleksję i wzmocnienie rządzącej koalicji.
Choć jego wystąpienie miało wymiar osobisty, nie zabrakło w nim tonów strategicznych. Trzaskowski nie ukrywał, iż wynik był rozczarowujący – nie tylko dla niego, ale i dla tysięcy ludzi, którzy liczyli na zmianę w Pałacu Prezydenckim. Mimo to polityk zachował klasę i autentyczność, mówiąc wprost:
„Choć daliśmy z siebie naprawdę wszystko, tym razem nie udało się osiągnąć zamierzonego celu.”
Jednocześnie zaznaczył, iż porażka nie unieważnia wartości, które reprezentował w kampanii: otwartości, uczciwości i solidarności. – To, iż przegraliśmy wybory, nie znaczy, iż przegraliśmy sprawy, o które walczymy – podkreślił.
Najważniejsza część wystąpienia dotyczyła przyszłości. Rafał Trzaskowski zwrócił się bezpośrednio do polityków Koalicji 15 Października, przypominając, iż Polacy obdarzyli ich zaufaniem – nie tylko w wyborach parlamentarnych, ale i teraz, gdy w wielu miejscach to kandydat prodemokratyczny miał przewagę.
„To nie jest łatwa koalicja – jest różnorodna, pełna napięć – ale oparta na wspólnych wartościach. Niektóre sprawy ciągną się zbyt długo. Czas to zmienić.”
Słowa Trzaskowskiego można odczytać jako próbę mobilizacji, ale też ostrzeżenia – iż niezrealizowane postulaty i zbyt wolne tempo reform mogą pogłębić frustrację elektoratu i osłabić zapał społeczny, który jeszcze rok temu wyniósł opozycję do władzy.
W przesłaniu wybrzmiało coś więcej niż tylko wezwanie do refleksji. Trzaskowski nakreślił kierunek: budowanie wspólnoty ponad partyjnymi różnicami i zróżnicowanymi interesami. W jego ocenie tylko jedność może przynieść realne efekty.
„Nie wolno nam zmarnować tej szansy. Tylko wspólnie możemy coś osiągnąć. Podzieleni – przegramy.”
To jasny sygnał nie tylko dla polityków, ale i dla obywateli: by nie rozbijać się na obozy, ale współpracować wokół najważniejszych celów – praworządności, edukacji, ochrony zdrowia, bezpieczeństwa i demokracji.
Na zakończenie wystąpienia Trzaskowski dał jasno do zrozumienia, iż nie znika z życia publicznego. Przeciwnie – zamierza skoncentrować się na pracy w Warszawie i samorządzie, który określił jako „pulsujące serce polskiej demokracji”.
W tych kilku minutach padło wiele ważnych słów – może choćby ważniejszych niż w kampanii. Pokora po porażce. Wierność wartościom. Wezwanie do jedności. I przede wszystkim – brak politycznego rozgoryczenia.
Jeśli Trzaskowski faktycznie przekuje tę porażkę w siłę – jak sam zapowiedział – może jeszcze wrócić na scenę ogólnopolską w nowej, bardziej dojrzałej odsłonie. Dziś jednak staje się symbolem politycznej kultury, której tak często brakuje.