Trybunał Stanu w ogniu emocji. Sędzia nie wytrzymał i wybuchł na sali

zycie.news 3 godzin temu
Zdjęcie: Trybunał Stanu, screen Youtube @polsatnewsplofc


Posiedzenie w sprawie uchylenia immunitetu I prezes Sądu Najwyższego, Małgorzaty Manowskiej, zamieniło się w pełen emocji spektakl, który pokazał, w jakim chaosie znajduje się dziś polski wymiar sprawiedliwości.

Nerwowa atmosfera od samego początku

Już w momencie, gdy część wykluczonych sędziów próbowała wejść na salę, doszło do ostrej wymiany zdań. Pojawiły się wzajemne oskarżenia, a choćby groźby wezwania policji. W tle przewijał się wątek odmowy wydania tog, co dodatkowo podgrzewało atmosferę.

Po kilku minutach napięcia sędziowie, którzy przybyli wraz z mecenasem Dubois, ostatecznie zajęli miejsca. Wtedy prowadzący obrady Piotr Andrzejewski rozpoczął posiedzenie słowami, które natychmiast wywołały kolejne kontrowersje:

„Otwieram posiedzenie trzyosobowego składu TS i witam kolegów wyłączonych w sprawie”.

„Proszę zamilknąć!” – sędzia traci cierpliwość

Kulminacyjny moment nadszedł, gdy Andrzejewski w ostrych słowach próbował przywrócić porządek:

„Do cholery, proszę zamilknąć!”.

Na odpowiedź nie trzeba było długo czekać. Mecenas Dubois zripostował, iż „kultura nie polega na tym, aby nie dopuszczać członków organu do organu”.

Sędzia Andrzejewski posunął się choćby do ostrzeżenia, iż dalsze zakłócanie obrad może skończyć się konsekwencjami dyscyplinarnymi.

Awantura kończy się fiaskiem

Zamiast merytorycznych decyzji, posiedzenie zakończyło się kolejnym skandalem. Wychodząc z sali, Andrzejewski miał pchnąć krzesło jednego z obecnych, co obserwatorzy uznali za gest symbolizujący całkowitą utratę kontroli nad sytuacją.

Obrady odroczono do 22 września, a cała scena natychmiast stała się przedmiotem gorących dyskusji w mediach i internecie.

Sprawa Małgorzaty Manowskiej wciąż nierozstrzygnięta

Przypomnijmy: sprawa dotyczy wniosku Prokuratury Krajowej z lipca, która domaga się uchylenia immunitetu Małgorzaty Manowskiej – I prezes Sądu Najwyższego i przewodniczącej Trybunału Stanu.

Choć decyzja jeszcze nie zapadła, jedno jest pewne – chaos i emocje, jakie towarzyszyły posiedzeniu, na długo pozostaną w pamięci obserwatorów i staną się symbolem kryzysu instytucji mającej stać na straży praworządności.

Idź do oryginalnego materiału