Boli pamiętać, nie można zapomnieć.
Kwiecień rozpieszczał ciepłą pogodą, ale na początku maja nagle zrobiło się zimno, a choćby przez dwa dni sypał śnieg. Zbliżały się długie świąteczne weekendy.
— Postanowiłam pojechać na grób mamy. Dawno tam nie byłam — powiedziała Ewa córce w przeddzień święta.
— Na długo? Zatrzymasz się u rodziny? — spytała Kinga.
— Rodzina… — Ewa zamyśliła się. — Mama umarła wcześnie. Ojca nie pamiętam. Nie miałam rodzeństwa. Zatrzymam się u kuzynki. Mieszka w naszym mieszkaniu. Chciałam zadzwonić, uprzedzić, ale nie zapisałam sobie numeru telefonu. Albo może go choćby nie miała. Nie myślę, żeby gdzieś wyjeżdżała. Ale generalnie chciałam tam i z powrotem, w jeden dzień — odpowiedziała Ewa.
— Mogę pojechać z tobą? Nigdy nie byłam w twoim rodzinnym mieście.
— Myślałam, iż masz plany na święta, dlatego nie proponowałam. Jedziemy. We dwójkę weselej — ucieszyła się Ewa. — Mieszkałaś tam do trzeciego roku życia. Nie pamiętasz?
— Nie — Kinga pokręciła głową.
— Danuta przyjechała kiedyś do nas. Byłaś już duża. Gdy dowiedziała się, iż nie zamierzam wracać do miasta, poprosiła, żeby mogła zamieszkać w naszym mieszkaniu. Zawsze marzyła, by wyrwać się ze wsi. Pomogłam jej się wtedy zameldować. U niej się zatrzymamy, jeżeli nie zdążymy wrócić tego samego dnia.
Wczesnym rankiem pojechały na dworzec. Czekając na autobus, Ewa rozglądała się. Kilka twarzy wydało jej się znajomych, ale nikt się nie przyznał, nie podszedł. choćby ona sama nie potrafiłaby powiedzieć, kto to dokładnie był. Autobus wypełnił się ludźmi, prawie wszystkie miejsca zajęte.
— Denerwujesz się? W końcu powrót do przeszłości, do wspomnień — spytała Kinga, pochylając się i zaglądając matce w twarz, gdy już usiadły.
— Przeszłość nie zawsze jest jasna i radosna. Było w niej i coś, o czym nie chce się pamiętać — westchnęła Ewa.
— Masz na myśli ojca?
— Jego też. Nie mówmy teraz o tym — odcięła się ostro Ewa, może zbyt ostro.
— Dobrze — Kinga oparła się o siedzenie i wpatrzyła przed siebie.
Wkrótce autobus wyjechał z dworca i ruszył przez miasto, które Ewa wciąż uważała za swoje. Monotonny warkot silnika kołysał do snu. Kinga opadła głową na ramię — spała.
Ewa zazdrościła jej. Patrzyła na migające za oknem drzewa wzdłuż drogi. Nie mogła zasnąć, choć próbowała. Była zbyt zdenerwowana. Tyle lat trzymała wspomnienia o przeszłości w najciemniejszym kącie umysłu, a teraz wydostawały się na zewnątrz, burząc jej spokój i sprawiając, iż wątpiła, czy decyzja o powrocie do miasta młodości była słuszna…
***
Zachodzące słońce muskało ciepłymi promieniami twarze dwóch przyjaciółek, siedzących na balkonie.
— Jutro ostatni egzamin i wolność! Złożymy papiery na studia i czekamy. Aktywnie — dodała Agnieszka. — Wyśpimy się, będziemy się kąpać, spacerować, robić, co chcemy.
Ewa bujała się na stołku, podkładając dłonie pod siebie.
— Co z tobą? Ewka, nie jesteś chora? Jakaś blada — zaniepokoiła się Agnieszka, wpatrując się w przyjaciółkę. — A może…
— Co „może”? — ostro spytała Ewa, nie patrząc na nią.
— SamEwa mocniej ścisnęła dłoń córki, patrząc na zachodzące słońce, i po raz pierwszy od lat poczuła, iż ciężar przeszłości wreszcie zaczyna odpuszczać.