REKLAMA
- Wszyscy rodzice się oburzyli, no bez przesady. Wycieczka do parku rozrywki? Przecież nauczycielki nie upilnują gromadki dzieci w takim miejscu. Tam jest za dużo wszystkiego - trampoliny, baseny z kulkami, karuzele i inne cuda na kiju. A wystarczy chwila nieuwagi i może dojść do tragedii - relacjonuje pani Monika. - Dyskusja była tak gorąca, iż w końcu nauczycielka zrezygnowała z tego pomysłu - dodaje.
Zobacz wideo
Jedno z najbogatszych i zarazem najdroższych miast na świecie
Lepiej będzie "na spokojnie"Zamiast parku rozrywki rodzice zaczęli wymieniać inne alternatywy. Padły propozycje wyjazdu do Ciechocinka, do Sandomierza i do Warszawy. Wśród pomysłów pojawił się spacer po starym mieście, wizyta w muzeum czy oglądanie zabytków z przewodnikiem. Dla wielu rodziców to właśnie taka forma wycieczki, ułożona, zaplanowana i chyba co najważniejsze - pozbawiona elementu zaskoczenia, jest najlepsza dla dzieci. - Wiele osób powtarzało, iż wycieczka powinna edukować i rozwijać. I to właśnie spacer w grupie z przewodnikiem jest rozwiązaniem, które daje rodzicom poczucie spokoju. Muzeum, skansen, park zdrojowy - tam nic złego się nie wydarzy - podkreśla pani Monika.Rodzice argumentowali, iż takie miejsca pozwalają nie tylko na wspólne poznawanie historii i kultury, ale też dają nauczycielowi większą kontrolę nad grupą. Dzieci nie rozbiegną się w różne strony, nie będą szaleć i skakać. Dla bezpieczeństwa trzymają dzieci pod kloszemRozmowy, jakie mają miejsce na wywiadówkach, czy grupach rodziców pokazują, iż współcześni opiekunowie coraz częściej trzymają dzieci pod kloszem. Obawiają się, iż kilkugodzinny brak kontroli skończy się nieszczęściem. Niektórzy protestowali choćby przeciwko pomysłowi dwudniowej wycieczki z noclegiem, argumentując, iż dzieci są jeszcze za małe, mogą się zgubić, będzie im trudno bez mamy.
Co to oznacza w praktyce? Uczniowie nie mają okazji zmierzyć się z wyzwaniami, które są naturalnym etapem rozwoju: samodzielnym pakowaniem plecaka, nocowaniem poza domem, radzeniem sobie w grupie rówieśników. To właśnie wycieczki szkolne są jednym z pierwszych momentów, kiedy dzieci mogą spróbować funkcjonować bez rodzicielskiego nadzoru.Wyjazd, choćby krótki, uczy planowania, odpowiedzialności, współpracy i odwagi. Bo jakby nie patrzeć, zmierzenie się z nową sytuacją, dla niektórych uczniów może być przekroczeniem bezpiecznej granicy. To doświadczenia, których nie da się odtworzyć w warunkach domowych, choćby przy najlepszych intencjach rodziców. Zbyt ostrożne podejście sprawia, iż dzieci, zamiast nabierać pewności siebie, pozostają bierne i zależne. Rodzice wybierają bezpieczne opcje, a dzieci marzą o czymś więcej. O wspólnym nocowaniu w hotelu, o wyjeździe, z którego wrócą z niezapomnianymi historiami. O komentarz dotyczący szkolnych wycieczek poprosiliśmy Sonię Michalik: - Myślę, iż wielu rodziców robi to z dobrej intencji – chcą chronić swoje dzieci, zapewnić im bezpieczeństwo, spokój, komfort. Tylko iż czasem ta "ochrona" staje się kloszem, który zamiast wzmacniać, osłabia. Widzę to na przykładzie dzieci, które pierwszy raz mają jechać na wycieczkę bez mamy - pojawia się lęk, brak wiary w siebie, a czasem wręcz przekonanie, iż "na pewno coś pójdzie nie tak". Ale to nie dzieci same z siebie w to wierzą - możliwe, iż słyszały przez lata, iż są za małe, iż nie poradzą sobie, iż trzeba być przy nich cały czas. Współczesne rodzicielstwo bywa bardzo lękowe. Mamy aplikacje do śledzenia, smartwatche, kontrolę, ciągłą obecność... A dzieci potrzebują przestrzeni na popełnianie błędów, radzenie sobie, uczenie się samodzielności. Tylko jak mają się tego nauczyć, skoro nie dajemy im spróbować? - wyjaśnia specjalistka.Dla dzieci szkolne wyjazdy to przygoda, dla rodziców źródło stresu. Ostateczny wybór miejsca i formy wycieczki coraz częściej staje się kompromisem między dziecięcymi marzeniami a rodzicielskimi obawami.
Co sądzisz o szkolnych wycieczkach? Masz ochotę podzielić się z nami swoją historią? Napisz na adres: [email protected]