To było zdecydowanie nieprzypadkowe.
Kasia szła na dyskotekę, jakby unosiła się w powietrzu.
Krótka jeansowa spódniczka, obcisłe legginsy w metalicznym kolorze, śnieżnobiałe adidasy, top z nadrukiem modelki i wysoki kucyk spięty masywną gumką. Usta – różowa szminka, oczy – mieniące się kolorowymi cieniami. Prawdziwa gwiazda.
Wszyscy mówili, iż Kasia to cud. Ona sama też o tym wiedziała. Duma osiedla. Dostała się na uniwersytet w Warszawie – sama. Bez koneksji, bez pomocy.
Jak to tam narzekała Zofia Kowalska?
— Tobie, Nowak, na studia jak na Księżyc piechotą! Technikum to maksimum, i to tylko jeżeli ojczym się postara. A tak – śmieciarze płaczą za tobą.
A no tak, racja. Ojczym. Praw…Prawdziwy ojciec dawno zniknął za horyzontem, a ojczym… na pewno nie będ…