A wszystkiemu winien jest deszcz
Po południu niebo zasnuło się chmurami, a pod wieczór zaczął mżyć deszcz. Wiosną ulice wyglądają przygnębiająco, zwłaszcza w taką słotną pogodę.
Krzysztof jeździł samochodem po mieście już ponad godzinę, zabijając czas przed swoim wyjazdem. Wieczorem na drogach przybyło aut, więc co chwilę stał w korkach albo na światłach. Czas wlókł się niemrawo, ale nie miał ochoty wracać do domu, a na dworzec było jeszcze za wcześnie.
Zatrzymał auto przy chodniku i wyłączył wycieraczki. Drobne krople deszczu pokryły przednią szybę, zniekształcając świat za nią.
Cały tydzień dochodził do siebie po odejściu Agnieszki. I wciąż nie mógł się pozbierać. Gdyby został w domu, znowu by się upił, tak jak robił to przez ostatnie dni. Bez wina nie mógł zasnąć.
Z Agniesznym mieszkali razem prawie rok, a przedtem spotykali się dwa miesiące. Na początku było dobrze, choćby bardzo. Już planował, iż latem pojadą nad morze i tam, na plaży, oświadczy się, mimo iż ostatnio często się kłócili. Agnieszka czepiała się go o byle co, ciągle była na coś zła, miała pretensje.
Tuż przed jej odejściem pokłócili się o prezent na Dzień Kobiet. Bukiet holenderskich tulipanów i torebka, o którą tak długo prosiła, wydały się jej niewystarczające.
– Przecież sama ją chciałaś – oburzył się Krzysztof. – I wcale nie była tania, tak przy okazji.
– Wiedziałam, iż ją dostanę. Myślałam, iż dodasz coś od siebie, zrobisz niespodziankę. Prezent powinien być zaskakujący, przyjemny.
– No to przepraszam, mogłaś dać znać, iż chcesz coś jeszcze – powiedział przygnębiony.
– A sam nie potrafiłeś się domyślić?
I Agnieszka znów się rozpędziła. Mówiła, iż nie umie zadowolić kobiety, iż mało zarabia. Marek podarował Justynie futro, a Magdzie jej chłopak kupił pierścionek z diamentem.
– Twój Marek kombinuje, zarabia nieuczciwie, chodzi po cienkim lodzie.
– No i co? Przynajmniej ona ma nowe futro, jeździ na wakacje do Europy. A ty taki uczciwy, więc siedzimy w biedzie.
– Nie dramatizuj, nie jesteśmy biedni. Chciałem dać ci pierścionek, ale później. Po co ci futro na wiosnę? Poza tym on sporo zaoszczędził, kupując je na wyprzedaży.
– Udajesz, czy naprawdę nie rozumiesz? – Głos Agnieszki brzmiał ostro jak dźwięk szkła na wietrze.
Wszystkie te kłótnie miały przyczynę, Krzysztof choćby się domyślał jaką, ale nie chciał w to wierzyć. Wcześniej też się sprzeczali, ale nocą się godzili. Tym razem Agnieszka odwróciła się do niego plecami i klepnęła go po ręce, gdy próbował ją przytulić.
Rano nie odezwała się do niego ani słowem. Dzwonił przez cały dzień, ale nie odbierała, aż w końcu wyłączyła telefon. Ledwo doczekał się wieczoru. Wracając do domu, kupił bukiet róż, ale gdy wszedł do mieszkania, znalazł tylko kartkę.
Agnieszka napisała, iż ma dość, iż jest zmęczona i odchodzi do kogoś, kto rzuci jej cały świat pod nogi. Z szaf zniknęły jej rzeczy oraz walizka, z którą jeździli na wakacje.
Krzysztof rzucał się po pokoju, ciskając wszystko, co wpadło mu w ręce, zwłaszcza drobiazgi, które Agnieszka zostawiła, świadomie lub nie, na rzecz nowego, bogatszego życia. Potem wziął reklamówkę, wrzucił do niej resztę jej rzeczy. Wylądowała tam też szczoteczka do zębów, słoiczek kremu i szlafrok, który zawisł na haczyku w łazience. Nie lenił się, wyniósł torbę do śmietnika za blokiem.
Najgorsze było to, iż nie po prostu odeszła, ale do innego, wystawiając go przy tym na pośmiewisko. Tak właśnie się czuł. Nie mógł spać, zapach Agnieszki wciąż unosił się na poduszkach. Wspomnienia dusiły go. Wstał, sięgnął po butelkę i wypił kieliszek wina. Lżej nie było, ale udało mu się zasnąć na kilka godzin.
Tak mijał cały tydzień. Do pracy przychodził z podkrążonymi oczami. Koledzy współczuli. Wszystko odbiło się na jego pracy. Szef ulitował się, wysłał go leczyć złamane serce na staż do Gdańska zamiast nowego pracownika.
– Zmień otoczenie, odetchnij i wróć w formie – poklepał go po ramieniu.
Po pracy Krzysztof wpadł do domu, spakował rzeczy do torby sportowej, wrzucił do bagażnika i ruszył jeździć po mieście bez celu. Szyby pokryły się kroplami, za którymi znikał świat, widać było tylko rozmazane smugi świateł mijających samochodów.
Opuścił szybę i zobaczył neon kawiarni na budynku. Wyobraził sobie przytulne wnętrze z małymi stolikami, przytłumione światło, cichą muzykę i gwar rozmów – dokładnie to, czego potrzebował, by odpocząć od myśli. Wysiadł i wszedł do środka. Klientów nie było wielu, ale wszystkie stoliki były zajęte. Przysiadł przy barze i poprosił o kawę.
– W barze podajemy tylko alkohol. Proszę usiąść przy stoliku, kelner przyjmie zamówienie – uprzejmie wyjaśnił barman.
– Jasne – odparł Krzysztof i rozejrzał się po sali, szukając, gdzie mógłby się dosiąść. Niedaleko baru zobaczył samotną dziewczynę przy stoliku. Przed nią stała filiżanka, a ona skupienie mieszała w niej łyżeczką. Ciemne włosy związane w kucyk z tyłu głowy. Delikatny profil z małym noskiem, oczy… Oczy były niewidoczne. Patrzyła w dół. Obcisłe spodnie i dopasowany sweter podkreślały jej smukłą figurę.
*”Ciekawe, jakiego ma kolor oczu?”* Natychmiast zapragnął to sprawdzić. Jakoś był pewien, iż go nie odtrąci. Podeszedł do stolika.
– Mogę? – zapytał i usiadł naprzeciwko.
Dziewczyna podniosła wzrok. Miała zielone oczy. *”Agnieszka miała brązowe”*, przypomniał sobie niechcący.
– Już pan usiadł – zauważyła, gdy podszedł kelner z menu.
– Kawę bez cukru. – Krzysztof spojrzał na jej filiżankę. – Dwie, proszę.
– Nie prosiłam pana – powiedziała z lekkim wyrzutem.
– Zimna kawa to okropność. Nie przyszedKiedy w końcu wyszli z kawiarni, deszcz już nie padał, a pierwsze promienie słońca przebijały się przez chmury, wypełniając serce Krzysztofa nadzieją na nowy początek.