**To ty wszystko zorganizowałaś, babciu?** – zapytała Kinga, patrząc na portret.
Po kłótni z mężem Kinga nie spała całą noc. Czuła, iż coś jest nie tak w ich związku, ale kiedy wieczorem wrócił do domu i oznajmił, iż kocha inną, nie była na to gotowa. Wyszedł, a ona długo szlochała, rozpamiętując swoją krzywdę.
Raz chciała go odzyskać. Ale odzyskać znaczy wybaczyć zdradę. A Kinga nie była pewna, czy jeszcze potrafi ufać Dariuszowi.
Innym razem pragnęła zemsty, żeby i on cierpiał. Ale miłość nie znika od razu, choćby po zdradzie. Odłożyła więc tę myśl na później, skupiając się na tym, jak żyć dalej.
Tuż przed świtem przypomniała sobie, jak co lato rodzice zabierali ją do małego miasteczka pod Łodzią, do babci, gdzie była szczęśliwa. Gdyby tak wrócić tam, znów stać się małą dziewczynką…
Ale babcia zmarła trzy lata temu. Kinga nie pamiętała, by rodzice sprzedali mieszkanie. Moje żyli tam jeszcze jacyś krewni? Trzeba zapytać mamę. Z tą myślą wreszcie zasnęła.
We śnie zobaczyła park koło domu babci. Babcia w kremowym płaszczu i słomkowym kapeluszu siedziała na ławce, patrząc, jak Kinga bawi się z jakimś chłopcem i szczeniakiem. *„Wiedziałam, iż przyjedziesz, czekałam”* – powiedziała nagle babcia, patrząc prosto na nią. Nie na tamtą małą Kingę, ale na dorosłą kobietę, którą teraz była.
Obudził ją ten wzrok. Sen wydał się tak rzeczywisty, iż Kinga długo nie mogła pozbyć się wrażenia, iż babcia jest gdzieś blisko.
Im więcej o nim myślała, tym bardziej rozumiała, iż to znak. Skoro babcia czeka, musi tam jechać.
– Mamo, co się stało z mieszkaniem babci? Nie sprzedaliście go? Nikomu z rodziny tam nie mieszka? – zapytała wieczorem.
– Nie, oczywiście. Babcia nie miała innych krewnych. Zostawiła list – napisała, iż mieszkanie należy do ciebie.
– Czyli mogę tam zamieszkać? – ucieszyła się Kinga.
– Co ci strzeliło do głowy? Chcesz jechać pod Łódź? Co tam będziesz robić? – oburzyła się matka.
– Nie wytrzymuję już tak. Przeszkadzamy sobie. Potrzebuję czasu, by wszystko przemyśleć…
Mieszkanie, w którym żyli z Dariuszem, było jego – rodzice mu je podarowali. Kinga nie mogła tam zostać, więc zamieszkała z mamą. Dwa lata samodzielności przyzwyczaiły ją do życia bez matecznych rad. Teraz słyszała tylko: „Dariusz się opamięta, wróci, wybacz mu – drugiego takiego męża nie znajdziesz!”
– Ale to stare mieszkanie, wymaga remontu. Nie będzie ci tam lepiej. Jedź nad morze, jeżeli chcesz odmiany.
Gdyby nie ten sen, Kinga pewnie by pojechała.
– Masz klucze?
– Gdzieś tu są… – Matka przeszukała szufladę. – Proszę. Chyba to one. – Podała Kingi dwa klucze. – Twój ojciec się tym zajmował. Dawno powinnam je sprzedać.
– Pojadę, zobaczę, potem zdecydujemy. Dobrze? – Kinga zacisnęła dłoń na kluczach.
– Naprawdę chcesz tam jechać? A praca?
– Wezmę urlop. Nie próbuj mnie odwieść.
Następnego dnia Kinga, z twarzą pełną smutku, wręczyła przełożonej podanie o urlop. Ta, współczując „zdradzonej kobietKinga uśmiechnęła się do portretu babci, wiedząc, iż to właśnie jej upór i mądrość poprowadziły ją ku nowemu życiu.