To twoja matka więc to twoja odpowiedzialność! warknął, ale ona już nie miała siły na kolejne słowa.
Kinga zaciągnęła suwak kurtki synka, zaciskając powieki, by nie wybuchnąć. Przed nimi kolejna wizyta u teściowej kobiety, która od zawsze patrzyła na nią z góry.
Helena Nowak od dawna uważała, iż Kinga to nieodpowiednia partia dla jej syna. Cokolwiek zrobiła, zawsze było coś nie tak za mało, za dużo, nie tak, jak trzeba.
Kinga, co znowu? westchnął Marek, widząc jej zaciśnięte usta. Nie chcesz jechać, prawda?
Odmruknęła i wzruszyła ramionami.
Naprawdę mnie o to pytasz? Marek, serio?! Wiesz doskonale, dlaczego tam nie chcę iść!
Jej dłonie drżały lekko.
Znowu będzie mnie poprawiać, mówić, jak mam żyć, szukać dziury w całym! Znowu powie, iż źle zajmuję się naszym dzieckiem! A przecież to ja pracuję, ja ogarniam dom, gotuję, sprzątam i płacę rachunki! To ja utrzymuję tę rodzinę, Marek!
No ale przecież cały dzień jesteś w domu mruknął, unikając jej wzroku.
Kinga zmarszczyła brwi.
Myślisz, iż siedzę i liczę muchy na ścianie? A może złotówki same wpadają do banku?!
Ja też pracuję odparł cicho. To nie moja wina, iż zarabiam mniej.
Ale prawda była prosta Kinga jako graficzka zarabiała trzy razy tyle, co on. To ona dźwigała dom na swoich barkach.
Może pojedziesz sam? spytała, mając nadzieję.
Kinga, dzisiaj jest Dzień Matki! Nie możesz jej tak olewać!
Zacięła zęby i skończyła ubierać synka. Dwie godziny później stali już w mieszkaniu Heleny.
W salonie, jak zawsze, siedziała już Agnieszka siostrzenica Marka. Kinga wiedziała, iż Helena traktowała ją jak córkę, podczas gdy jej własnego wnuka ledwo zauważała. Ale nie było w tym nic dziwnego rodzice Agnieszki zginęli w wypadku pięć lat temu, a Helena wzięła ją pod swój dach.
Wokół siedziały ciotki Heleny, popijając herbatę i chichocząc.
Wtedy padły słowa, które wszystko zmieniły.
Podjęłam decyzję oznajmiła Helena. Zapisuję mieszkanie Agnieszce. Marek, ty masz swój dom.
Marek choćby nie drgnął. Tylko skinął głową.
Kilka dni później papiery były gotowe. Mieszkanie należało do Agnieszki pod warunkiem, iż wprowadzi się tam dopiero po śmierci babci.
Ale los zadecydował inaczej.
Udar powalił Helenę, pozostawiając ją bezradną.
Musimy się do niej wprowadzić oświadczył Marek. Sama sobie nie poradzi.
Kinga poczuła, jak coś ściska ją w żołądku. Wiedziała, co to znaczy.
To ona będzie ją karmić, myć, przewijać a przy tym wciąż pracować i zajmować się dzieckiem.
Ale milczała.
Tygodnie mijały, a Kinga nie miała chwili wytchnienia.
Aż w końcu, pewnego wieczoru, pękła.
Marek, mieszkanie twojej matki należy do Agnieszki. Może to ona powinna się nią zająć?
Agnieszka studiuje, Kinga. I ma faceta. Nie może go tu sprowadzać!
Rozśmiała się sucho, gorzko.
Marek, ja już nie daję rady!
On skrzyżował ramiona.
Aha. Czyli masz dość?
Jej dłonie drżały.
Duszę się tym wszystkim! Ty, twoja matka, dziecko, praca TO ZA DUŻO!
Ale przecież pracujesz zdalnie rzucił z sarkastycznym uśmieszkiem.
Jej wzrok stał się zimny.
I co z tego? Myślisz, iż to nie praca?!
Serce waliło jej jak młot.
Wiesz co? Teraz TY zajmiesz się swoją matką!
To moja matka, ale twoja teściowa! Twoja powinność! Chcesz, żebym ja ją mył?!
Cisza.
Wtedy Kinga powiedziała cicho, lodowato:
Nic ci nie jestem winna.
Marek prychnął.
To zatrudnij opiekunkę!
O, naprawdę? To ty za nią zapłacisz?
Dlaczego ja?!
W takim razie opiekunki nie będzie.
Skrzyżowała ramiona.
Możesz opłacić ją z emerytury twojej matki. Albo ze swojej wypłaty?
Twarz Marka zesztywniała.
No to po co mi żona?!
I wtedy coś w niej pękło.
Wszystko stało się jasne.
Marek przez te lata tylko z niej korzystał.
A Agnieszka? choćby nie zajrzała do babci.
Tej nocy Kinga nie spała.
Rano wiedziała już, co zrobić.
Gdy Marek wyszedł do pracy, spakowała walizki, wzięła synka i wyszła.
Zostawiła jedną wiadomość, a potem zablokowała jego numer:
Nie będę już dźwigać tego sama.
Wieczorem Marek pojawił się wściekły.
Wracasz albo biorę rozwód!
Kinga uśmiechnęła się lekko.
Składaj papiery. I tak już to zrobiłam.
Po raz pierwszy on zaniemówił.
Ale ona nie czekała na przeprosiny. Decyzja była już pewna.
Miesiąc później byli po rozwodzie.
Marek nigdy nie przyznał się do winy.
A Kinga?
Nie żałowała ani przez chwilę.
Pół roku później
Kinga usłyszała wiadomość.
Helena nie żyła.
A Agnieszka?
Bez wahania wyrzuciła Marka na bruk.
I dopiero wtedy zrozumiał.
Stracił wszystko.

![PROSZÓWKI. Turnus rehabilitacyjny uczestników WTZ w Proszówkach [ZDJĘCIA]](https://bochniazbliska.pl/wp-content/uploads/2025/11/20251119_154037.jpg)









