To twoja matka więc to twoja odpowiedzialność! rzucił, ale ona miała już serdecznie dość.
Kinga zapiła kurtkę synka, zaciskając zęby, by nie wybuchnąć. Przed nią kolejna obowiązkowa wizyta u teściowej kobiety, z którą od zawsze były jak pies z kotem. Od pierwszego dnia relacje między nimi były jak napięta struna.
Jadwiga Nowak już dawno uznała, iż Kinga nie jest odpowiednią żoną dla jej syna. Cokolwiek by nie zrobiła, zawsze była jakaś uwaga, jakieś ale, jakaś pretensja.
Kinga, co znowu? westchnął Marek, widząc jej naburmuszoną minę. Nie masz ochoty tam jechać, co?
Kinga prychnęła i pokręciła głową.
Naprawdę mnie o to pytasz? Serio, Marek?! Przecież doskonale wiesz, dlaczego nie chcę tam jechać!
Jej oczy błysnęły gniewem.
Znowu będzie mnie pouczać, wtrącać się, szukać dziury w całym! Znowu powie, iż źle wychowuję Jasia! A zupełnie nie obchodzi ją, iż pracuję, iż ja ogarniam cały dom, gotuję, sprzątam i płacę rachunki! To ja utrzymuję tę rodzinę, Marek!
No ale przecież cały dzień jesteś w domu mruknął, wzruszając ramionami.
Kinga zmrużyła oczy.
Tak? Myślisz, iż siedzę i liczę muchy na ścianie? A może złotówki same spadają nam na konto?!
Ja też pracuję odparł urażony. To nie moja wina, iż zarabiam mniej.
Prawda była taka, iż Kinga jako graficzka zarabiała trzy razy więcej niż on. To ona dźwigała finansowy ciężar.
Może pojedziesz sam? zapytała z nadzieją.
Kinga, dzisiaj jest Dzień Matki! Nie możesz tak jej olewać!
Zaciśnięte wargi, ostatnie szarpnięcie kurtki Jasia i dwie godziny później byli już u Jadwigi.
W salonie, jak zawsze, czekała już Kasia siostrzenica Marka. Kinga od dawna widziała, iż Jadwiga traktuje ją jak królewnę, a własnego wnuka ledwo zauważa. Ale co dziwnego rodzice Kasi zginęli pięć lat temu, a Jadwiga wzięła ją pod swoje skrzydła.
Wokół siedziały jeszcze siostry Jadwigi, popijając herbatę i chichocząc.
I wtedy padły słowa, które zmieniły wszystko.
Podjęłam decyzję oznajmiła Jadwiga. Zapisuję mieszkanie Kasi. Marek, ty masz swój dom.
Marek choćby nie drgnął. Tylko skinął głową.
Kilka dni później dokumenty były gotowe. Mieszkanie oficjalnie należało do Kasi pod warunkiem, iż wprowadzi się tam dopiero po śmierci babci.
Ale los się z nich naśmiał.
Udar powalił Jadwigę, zostawiając ją bezradną.
Musimy się do niej wprowadzić powiedział Marek. Sama nie da rady.
Kinga poczuła, jak ściska ją w żołądku. Wiedziała, co to znaczy.
To ona będzie ją karmić, przewijać, myć i tak dalej pracować, i tak dalej zajmować się Jasiem.
Ale nie powiedziała ani słowa.
Minęły tygodnie, a Kinga nie miała chwili oddechu.
Aż w końcu pewnego wieczora pękła.
Marek, mieszkanie twojej matki należy do Kasi. Może to ona powinna się nią zająć?
Kasia studiuje, Kinga. I ma faceta. Nie może go tu ściągać!
Kinga zaśmiała się sucho, gorzko.
Marek, ja już nie daję rady!
On skrzyżował ręce.
Aha. Czyli masz dość?
Jej dłonie zaczęły drżeć.
Duszę się tym wszystkim! Ty, twoja matka, Jaś, moja praca TO ZA DUŻO!
No ale przecież pracujesz zdalnie odparł z ironicznym uśmieszkiem.
Jej wzrok stał się zimny jak lód.
I co z tego? Myślisz, iż to nie jest prawdziwa praca?!
Serce waliło jej jak młot.
Wiesz co? od dzisiaj to TY zajmujesz się swoją matką!
To moja matka, ale twoja teściowa! To twój obowiązek! Mam ją myć?!
Cisza.
A potem Kinga powiedziała cicho, ale stanowczo:
Niczego ci nie jestem winna.
Marek prychnął.
No to zatrudnij opiekunkę!
O, serio? To ty za nią zapłacisz?
Dlaczego ja?!
W takim razie opiekunki nie będzie.
Splecione ręce, twardy wzrok.
Możesz opłacić ją z emerytury twojej matki. Albo ze swojej pensji?
Twarz Marka zesztywniała.
No to po co mi żona?!
I to był ten moment.
Coś w Kingi pękło.
Zrozumiała wszystko.
Marek przez te wszystkie lata tylko na niej jeździł.
A Kasia? choćby nie zajrzała do babci.
Tej nocy Kinga nie zmrużyła oka.
Rano wiedziała już, co zrobić.
Gdy Marek wyszedł do pracy, spakowała walizki, zabrała Jasia i wyszła.
Zostawiła jedną wiadomość i zablokowała jego numer:
Nie będę już dźwigać tego sama.
Wieczorem Marek wpadł do niej wściekły.
Wracasz albo biorę rozwód!
Kinga uśmiechnęła się lekko.
Składaj papiery. I tak już to zrobiłam.
Po raz pierwszy Marek oniemiał.
Ale ona nie czekała na przeprosiny. Decyzja zapadła.
Miesiąc później byli po rozwodzie.
Marek nigdy nie przyznał się do winy.
A Kinga?
Nie żałowała ani przez chwilę.
Pół roku później
Kinga usłyszała wiadomość.
Jadwiga nie żyła.
A Kasia?
Bez wahania wyrzuciła Marka z mieszkania.
I dopiero wtedy zrozumiał.
Stracił wszystko.

















