Pasję Moniki Andryszak z Łazińska Pierwszego w gminie Zagórów rozbudził covid. Były materiałowe woreczki, wielkanocne zające, a potem świąteczne skrzaty. Kiedy za oknem nastąpiła letnia pora, a w głowie pojawiła się kolejna kreatywna wena… narodziły się kwiaty, niepowtarzalne, bo przerastające samą twórczynię.
Ale zacznijmy od początku… Na piętrze jej domu stała maszyna do szycia, siedząc właśnie tam uszyła pierwszy woreczek do prezentów, potem kolejny i kolejny. Wspomniana maszyna zawsze była wykorzystywana, tylko wcześniej jakby mniej. Przyznała, iż w jej rodzinie zawsze szyto, wykonywano prace manualne. Ciotka jest malarką, siostra Marzena komponuje stroiki, ojciec również sporo szył, teściowa jest krawcową, a córka Agnieszka zajmuje się dekorowaniem wypiekanych ciasteczek. – Kilka lat temu covid zmusił mnie do kreatywności i wykorzystaniu wolnego czasu dość pracowicie. Kilkadziesiąt woreczków prezentowych dla rodziny i znajomych rozeszło się w mgnieniu oka, a za kilka tygodni były już Święta Wielkanocne. Postawiłam więc na króliczki, oczywiście szyte ze skrawków materiału. W głowie układałam wzór, dobierałam kolory i tak powstawały. A potem zbliżały się kolejne święta i po raz kolejny szycie tych małych stworów pochłaniało mnie jeszcze bardziej – wspominała nam kiedyś.
Materiałowych stworów było kilkadziesiąt, a w myślach Moniki pojawiały się zalążki nowych. Ale miały być inne i zdecydowanie przyciągające uwagę. – Myślę, iż po prostu kolejne święta i pory roku same podpowiadają mi co nowego stworzyć. Swoją pomocą służy też Agnieszka, moja córka, która wie, co aktualnie jest w modzie i jest jakby to rzec „trendy”. Swój pierwszy kwiat zrobiłam dla swojej mamy. Po remoncie w domu powiesiła zasłony w kolorze bordo i stwierdziłam, iż muszę dorobić „jakiś detal”, by pasował do całości, bo brakowało jakiegoś drobnego dopełnienia. Wykonałam więc bordową różę do wazonu. A potem to wszystko samo się ułożyło. Pomyślałam, iż jeżeli stworzyłam taki kwiat, to nic nie szkodzi, żeby następne były „nieco” większe. Słowo „nieco” w tym przypadku odegrało kluczową rolę – śmieje się Monika.
Bardzo lubi tworzyć coś nowego, a kolejny wykonany kwiat był już jej wielkości. Stworzyła lampę nocną, u której zamiast klosza dorobiła po prostu kwiat. A następne wykonywane kwiaty przerosły samą twórczynię, bo mają blisko 2 metry wysokości!
– Czy któreś z nich są dla mnie szczególnie ważne? Szczerze mówiąc sama nie mogłabym wybrać, który dokładnie i najchętniej zostawiłabym praktycznie każdy z nich. Naprawdę cieszę się z tego, iż uda mi się wymyślić coś nowego, i jeżeli to podoba się odbiorcom, to jeszcze jest większa dla mnie satysfakcja – dodaje.
Kwiaty są wykonane z krepiny, natomiast noga z rurki zwanej pex, bo jest stabilna, a zarazem giętka, natomiast podstawy dorabia mąż Moniki z drewnianej podstawy, czyli tzw. blatów. Kwiat, co ważne składa się z trzech rozkładanych części, by przewieźć go bez problemu.
– To, co robię, to jest to oczywiście pasja i oderwanie od codziennych domowych obowiązków. I powiem tak całkiem serio, iż jeżeli jakiś nowy pomysł wpada mi do głowy to rzucam absolutnie wszystko i oddaje się pracy w moim domowym warsztacie. Mam głowę pełną nowych, tego typu pomysłów, ale jak na razie brakuje mi nieco czasu w ich realizację, bo kwiaty wypełniają jak na razie każdą czasową lukę. Kiedyś choćby zastanawiałam się czemu ludzie lubią tak oryginalne rzeczy… Być może dlatego, iż muszą mieć coś innego, niepowtarzalnego, a nie tylko coś, co można kupić w każdym sklepie, iż szukają manualnej oryginalności… Wszystko, co robię, wykonuję tak, by najpierw mi się podobało, ale potem jest tylu chętnych, iż naprawdę mało z tych moich twórczych rzeczy zostaje dla mnie – powiedziała kończąc.