Pewnego razu, dawno temu, w Polsce…
„Więc postanowiłeś sprawdzić Lenkę?” – zapytał z ironicznym uśmiechem przyjaciel Marka. „Słusznie! Lepiej się upewnić, zanim trafisz na kolejną łowczynię fortuny, dla której liczą się tylko zera na koncie, a nie ty.”
„Nie przypominaj” – skrzywił się chłopak. Ostatnia dziewczyna dokładnie taka była – wycisnęła z niego mnóstwo pieniędzy! Na szczęście otworzył oczy i w porę się jej pozbył. „Lenka wydaje się skromna, nie porywa gwiazd z nieba. Ale lepiej dmuchać na zimne! jeżeli przejdzie test, czeka ją najwspanialszy ślub i życie pełne butików, salonów spa oraz egzotycznych wakacji.”
Marek dopracował każdy szczegół. Wynajął maleńkie mieszkanko (według niego – prawdziwą klitkę), wypożyczył polski samochód, choć krzywił się na sam jego widok, zakupił ubrania, w których chodziła połowa kraju. Starał się wyglądać przeciętnie, by dziewczyna choćby nie podejrzewała prawdy. Chociaż czasem popełniał błędy, Lenka albo ich nie zauważała, albo udawała, iż nie widzi.
„Lenka myśli, iż jestem zwykłym menedżerem, oszczędzającym na wkład do kredytu” – powiedział, a obaj wybuchnęli śmiechem. Marek mógł już teraz kupić apartament w centrum Warszawy. Dobrze być synem bogatych rodziców! „A tak, i jest przekonana, iż jestem sierotą.”
„No, masz wyobraźnię! Jak dotąd się nie wydałeś? Przecież nie masz pojęcia, jak żyją zwykli ludzie! Od dziecka miałeś własnego szofera, prywatne szkoły, służbę…”
„Skorzystałem z rad kolegi z ochrony. Za niewielką sumę wszystko mi wytłumaczył” – Marek spojrzał na zegarek i wstał. „Dobra, czas się przebrać i jechać po Lenkę. Obiecałem dziś odebrać ją z uczelni. Może wstąpimy po drodze do jakiejś knajpy.”
„Tylko się nie zatruj” – zaśmiał się przyjaciel. „Do takiego jedzenia raczej nie jesteś przyzwyczajony.”
**********
Marek niecierpliwie czekał na dziewczynę, ściskając w dłoniach najtańszy bukiet z kiosku. Dla niego ta kwota była śmieszna – więcej wydawał na kawę. Ale grał rolę oszczędnego chłopaka, więc znosił lekceważące spojrzenie sprzedawczyni, nie mówiąc ani słowa.
W końcu zobaczył Lenkę. Tego dnia wyglądała strasznie – blada jak ściana, prawie płacząca, nie widząc nikogo wokół.
„Co się stało?” – zapytał zaniepokojony. Czy ktoś ją skrzywdził? „Lenko, co jest?”
Przytulił ją, czując, jak drży. Przypomniał sobie, iż opowiadała o chorobie ojca. Może stan się pogorszył?
„Coś z tatą?” – Dziewczyna tylko skinęła głową, nie mogąc mówić. „Chodźmy gdzieś usiąść, porozmawiamy.”
Okazało się, iż miał rację – chodziło o jej ojca. Lekarze zalecali pilną operację. Choć sama procedura nie była skomplikowana, wiek pacjenta zwiększał ryzyko. Jeden z lekarzy wyraźnie zasugerował, iż szanse na powodzenie wzrosną… za odpowiednią „dodatkową opłatą”.
„Pięćdziesiąt tysięcy! Pięćdziesiąt!” – Lenka była tak wzburzona, iż choćby nie zauważyła uśmiechu Marka. Dla niego to były pieniądze na jeden wieczór w modnej restauracji. „Skąd my to teraz weźmiemy? Wszystko idzie na leki!”
„Chętnie bym pomógł, ale nie mogę teraz ruszyć oszczędności – straciłbym za dużo” – udawał zmartwionego. „A poza tym, czy na pewno warto płacić?”
„Oczywiście!” – otarła łzy. „Zdrowie taty jest ważniejsze od pieniędzy!”
„Ale pomyśl” – zaczął podstępnie Marek – „jeśli zapłacicie, potem nikt choćby za darmo nie podejdzie do twojego ojca! Złóżcie skargę do ministerstwa! Nie można pozwalać, żeby ludzie zarabiali na cudzej tragedii!”
„Nie udowodnimy niczego, a tata może nie przeżyć!”
Lenka gwałtownie zrozumiała, iż nie doczeka się pomocy. Nie liczyła na nią, ale wiedziała, iż Marek kłamie – widziała, jak wyciąga z portfela grube banknoty.
Pozostała jej tylko jedna droga. Ojciec musi mieć operację! choćby jeżeli przez to będzie musiała porzucić studia – choć była na czwartym roku, bez ani jednej trójki w indeksie.
Rodzina była ważniejsza.
**********
Trzy tygodnie później.
Lenka była w doskonałym humorze. Tata gwałtownie wracał do zdrowia, a ona znalazła dobrze płatną pracę. Dokończy studia, choć później – nie zamierzała rezygnować z przyszłości!
A Marek napisał, iż ma dla niej niespodziankę. Co to mogło być?
Jednak jej euforia gwałtownie zamieniła się w gniew…
„Zdałaś test” – Marek stał przed nią w drogich ciuchach, z ekskluzywnym zegarkiem na ręce, a za nim lśniła luksusowa limuzyna, wzbudzając zachwyt przechodniów. „Teraz wiem, iż nie jesteś ze mną dla pieniędzy. Wyjdź za mnie!”
Nie klęknął, ale miał aksamitną szkatułkę. Lenka, ledwo powstrzymując wściekłość, patrzyła na lśniący diament.
„Ten pierścionek warty ćwierć miliona” – przechwalał się. „Zasługujesz na niego! Urządzimy najwspanialsze wesele, będziesz mieć wszystko…”
Głośny policzek przerwał jego przemowę. Lenka ledwo panowała nad sobą! Jak on śmiał ją tak potraktować? To pierścionek był wart pięć razy więcej niż suma, która uratowała życie jej ojcu! Gdyby naprawdę chciał być z nią, mógł przyznać się wcześniej! Wtedy nie musiałaby przerywać studiów!
„O co ci chodzi?!” – wykrzyknął zdumiony. Oczekiwał okrzyków radości, a dostał spuchniętą policzkę.
„Wynoś się… jak najdalej!”
I nigdy więcej nie zamieniła z nim ani słowa.