**”Zięciowi dostało się więcej niż synowi”**
– Jak to rozumieć? – Krzysztof machał testamentem tuż przed uchem notariusza. – Mieszkanie dla zięcia, działka dla zięcia, samochód dla zięcia! A dla mnie co? Jestem przecież synem, rodzonym synem!
– Panie Krzysztofie, proszę się uspokoić – notariusz poprawiła okulary i spojrzała surowo na rozgniewanego mężczyznę. – Pański ojciec miał pełne prawo rozporządzać swoim majątkiem według własnej woli.
– To niesprawiedliwe! – głos Krzysztofa przeszedł w pisk. – Wojtek ożenił się z moją siostrą ledwie pięć lat temu, a dostał więcej niż ja! Gdzie tu sprawiedliwość?
Wojtek siedział na krześle w kącie gabinetu, zaciskając pięści. Twarz miał bladą, a oczy czerwone od niewyspania. Milczał, ale po jego wyrazie twarzy widać było, iż ta sytuacja sprawia mu taki sam ból jak Krzysztofowi.
– Krzysiek, przestań krzyczeć – cicho, ale stanowczo powiedziała Agata, siostra Krzysztofa i żona Wojtka. – Tata wiedział, co robi.
– Ty też się zamknij! – warknął brat. – Twój mąż pewnie namówił tatę, żeby wszystko na niego przepisał, gdy był chory.
Wojtek gwałtownie wstał.
– Powtórz to jeszcze raz – w jego głosie zabrzmiało ostrzeżenie.
– Powtórzę! – Krzysztof odwrócił się do zięcia. – Wykorzystałeś chorego staruszka! Wślizgnąłeś się w jego łaski, przybierałeś maskę troskliwości, a tak naprawdę tylko czekałeś na spadek!
– Krzysiek! – Agata zerwała się z miejsca. – Jak śmiesz! Wojtek opiekował się tatą dzień i noc, gdy leżał w szpitalu. A gdzie byłeś ty? Gdzie był rodzony syn?
– Pracowałem! Mam własną rodzinę, dzieci! Nie mogę rzucić wszystkiego i zajmować się chorym!
– A Wojtek mógł? – Agata podeszła do brata. – On nie ma rodziny? Nie ma pracy? Zużywał swój urlop, brał zwolnienia, nie spał po nocach!
Notariusz westchnęła zmęciNotariuszka zakończyła sprawę, a Wojtek i Agata wyszli z gabinetu, wiedząc, iż najważniejsza jest rodzina, nie spadek.