Teściowa zniszczyła mój prezent dla swojej matki

twojacena.pl 5 dni temu

Dzisiaj piszę, bo serce mam ciężkie. W małym miasteczku pod Poznaniem, gdzie światła restauracji przyciągają smakoszy, moje trzydziestodwuletnie życie przyćmił konflikt z teściową, który głęboko mnie zranił. Nazywam się Zosia Kowalska, jestem żoną Krzysztofa, nie mamy dzieci, ale całą duszę wkładam w pracę kucharki w eleganckiej restauracji. Niedawno szef lokalu, pan Marek Nowak, poprosił mnie, bym upiekła tort na urodziny jego starszej mamy. Zrobiłam to z miłością. Gdy podarowałam identyczny tort matce teściowej, ta poniżyła moją pracę. Teraz nie wiem, jak poradzić sobie z tą goryczą.

Rodzina, w której chciałam być bliżej

Krzysztof to moje oparcie. Jesteśmy małżeństwem od pięciu lat. On pracuje jako logistyk, ja zaś gotuję, bo to moja pasja. Teściowa, Barbara Wiśniewska, mieszka ze swoją osiemdziesięcioletnią matką, Stanisławą, w sąsiedniej dzielnicy. Barbara zawsze była wymagająca, ale starałam się utrzymywać z nią dobre stosunki – odwiedzałam, pomagałam, szanowałam jej matkę. Stanisława jest dobra, ale słaba zdrowiem, więc chciałam sprawić jej euforia na urodziny.

Moja praca to sztuka. Desery, które tworzę, zachwycają gości, a ja jestem z tego dumna. Gdy pan Marek podszedł do mnie i powiedział: „Zosiu, moja staruszka-mama jutro kończy latka. Zrobisz coś specjalnego?”, od razu się zgodziłam. Upiekłam tort – delikatny krem, owoce, subtelne ozdoby. Jego mama była zachwycona, a ja dostałam premię.

Prezent, który stał się upokorzeniem

Zainspirowana, postanowiłam upiec taki sam tort dla Stanisławy. Spędziłam cały wieczór, wybierając najlepsze składniki, ozdabiając z sercem. W dniu urodzin pojechaliśmy z Krzysztofem. Z dumą podałam tort, mówiąc, iż specjalnie go dla niej przygotowałam. Stanisława się uśmiechnęła, ale Barbara od razu skrzywiła usta: „Zosia, to ten twój restauracyjny tort? Pewnie pełno chemii, dla staruszki to niezdrowe. Lepiej byś upiekła zwykłe ciasto, bez tych wymysłów.”

Zamarłam. Chemia? Mój tort, w który włożyłam serce, zrobiłam z naturalnych produktów! Stanisława przełamała się i powiedziała: „Smaczne, Zosiu”, ale Barbara przerwała: „Mamo, nie jedz, cukier masz wysoki.” Schowała tort do lodówki, choćby go nie krocząc, a potem podała swój placek, wychwalając: „To prawdziwe domowe ciasto, bez tych nowomodnych fanaberii.” Łzy cisnęły mi się do oczu, ale milczałam, by nie psuć święta.

Ból i żal

W domu opowiedziałam Krzysztofowi. Wzruszył ramionami: „Zosia, mama nie chciała cię urazić, po prostu martwi się o babcię.” Martwi się? Publicznie poniżyła moją pracę! Barbara często tak robi – krytykuje moją pracę, mówi, iż „to nie dla kobiety”, sugeruje, iż powinnam rodzić dzieci, a nie „babrać się w cieście”. Tort, który zachwycił matkę pana Marka, dla niej to „chemia” i „wymysły”.

Moja przyjaciółka Kasia mówi: „Nie dawaj jej już nic, nie docenia.” Ale ja chciałam sprawić euforia Stanisławie, nie Barbarze. Krzysztof prosi, bym nie robiła awantur: „Mama taka jest, przyzwyczaj się.” Ale jak? Jej słowa bolą. Boję się, iż gdy będziemy mieli dzieci, też będzie je krytykować. Stanisława zasługuje na dobro, ale nie chcę, by moje starania deptała teściowa.

Co zrobić?

Nie wiem, jak poradzić sobie z tą krzywdą. Pogadać z Barbarą? Ona nigdy nie przeprasza, dla niej zawsze jestem „nie taka”. Poprosić Krzysztofa, by się za mną wstawił? On unika sporów z matką i boję się, iż uzna mnie za przewrażliwioną. Przestać dawać prezenty? Ale kocham Stanisławę i nie chcę, by cierpiała przez córkę. A może po prostu milczeć? Ale już nie mogę pozwalać, by mnie raniono.

W wieku 32 lat pragnę, by moją pracę szanowano, by moje podarunki cieszyły, by mąż stał po mojej stronie. Barbara może troszczy się o matkę, ale jej słowa niszczą moją pewność siebie. Krzysztof może mnie kocha, ale jego milczenie sprawia, iż czuję się samotna. Jak obronić swoje uczucia? Jak sprawić, by teściowa przestała mnie lekceważyć?

Moje wołanie o uznanie

To moje wołanie o prawo do bycia usłyszaną. Barbara może nie chce zła, ale jej słowa bolą. Krzysztof może pragnie spokoju, ale jego bierność to zdrada. Chcę, aby Stanisława cieszyła się moimi prezentami, by mój trud był doceniony, by mój dom był ostoją, a nie źródłem goryczy. W wieku 32 lat zasługuję na szacunek, nie na przytyki teściowej.

Jestem Zosia Kowalska i znajdę sposób, by obronić swoją dumę, choćby jeżeli będę musiała odsunąć się od Barbary. Niech to będzie trudne, ale nie pozwolę, by zniszczyła moją miłość do tego, co robię.

Idź do oryginalnego materiału