W małym miasteczku pod Krakowem, gdzie światła restauracji przyciągają smakoszy, moje życie w wieku 32 lat przyćmione jest konfliktem z tewnonową, który zranił moje uczucia. Nazywam się Kinga, jestem żoną Marcina, nie mamy dzieci, ale całe serce wkładam w swoją pracę kucharki w eleganckiej restauracji. Niedawno właściciel lokalu poprosił mnie, abym upiekła tort na urodziny jego starszej matki. Zrobiłam to z miłością. Gdy jednak podarowałam taki sam tort matce teściowej, ta poniżyła moją pracę. Teraz nie wiem, jak poradzić sobie z żalem.
Rodzina, w której chciałam być bliżej
Marcin to moje oparcie. Jesteśmy małżeństwem od pięciu lat. On pracuje jako logistyk, ja gotuję – to moja pasja. Teściowa, Barbara Janicka, mieszka ze swoją 80-letnią matką, Weroniką Stanisławówną, w sąsiedniej dzielnicy. Barbara zawsze była wymagająca, ale starałam się utrzymywać z nią dobre relacje: odwiedzałam, pomagałam, szanowałam jej matkę. Weronika to ciepła, choć schorowana kobieta. Chciałam sprawić jej euforia na urodziny.
Moja praca to sztuka. Tworzę desery, które zachwytem przyjmują goście. Gdy właściciel restauracji, Zbigniew Nowak, zwrócił się do mnie: „Kinga, moja staruszka ma jutro urodziny. Zrobisz coś wyjątkowego?” – zgodziłam się z radością. Upiekłam tort – delikatny krem, owoce, eleganckie zdobienia. Jego matka była zachwycona, a Zbigniew podziękował mi premią.
Prezent, który zmienił się w upokorzenie
Zainspirowana, postanowiłam upiec taki sam tort dla Weroniki na jej osiemdziesiąte urodziny. Spędziłam cały wieczór, wybierając najlepsze składniki, ozdabiając z sercem. W dniu święta przyjechaliśmy z Marcinem do teściowej. Z dumą podałam tort, opowiadając, jak specjalnie go dla jej mamy przygotowałam. Weronika się uśmiechnęła, ale Barbara od razu skrzywiła usta: „Kinga, to ten twój restauracyjny przepis? Tam same chemikalia, dla staruszki to niezdrowe. Lepiejbyś upiekła zwykłe ciasto, bez tych fanaberii”.
Zamarłam. Chemikalia? Mój tort, w który włożyłam serce, zrobiony był z naturalnych produktów! Weronika spróbowała kawałka i powiedziała: „Dobre, Kinga”, ale teściowa przerwała: „Mamo, nie jedz, cukier ci szkodzi”. Schowała tort do lodówki, choćby nie pozwalając go pokroić, i wyjęła swój placek, zachwalając: „O, to po naszemu, bez przepychu”. Czułam łzy, ale milczałam, by nie psuć atmosfery.
Ból i gniew
W domu opowiedziałam Marcinowi. Wzruszył ramionami: „Kinga, mama nie chciała cię urazić, tylko dba o babcię”. Dba? Upokorzyła moją pracę przed wszystkimi! Barbara nie po raz pierwszy tak postępuje. Krytykuje moją pracę, nazywa „niekobiecą”, sugeruje, iż powinnam rodzić dzieci, a nie „babrać się w cieście”. Tort, który zachwycił matkę właściciela restauracji, dla niej to „chemPostanowiłam, iż następnym razem upiekę dwa torty – jeden dla Weroniki w tajemnicy, a drugi, zwykły placek, by zadowolić Barbarę, bo nie warto marnować energii na walkę z uprzedzeniami.