Teściowa zmusiła mnie, bym zrzekła się udziału
– Co znaczy zrzekłam się udziału? – głos Kasi zadrżał. – Nina Stanisławowa, to przecież spadek po moim mężu!
– Spadek po moim synu – odcięła teściowa, prostując się dumnie. – Nie po tobie. Jesteś tu nikim, chwilowym. Olek jest mój, nie twój.
– Chwilowym? – Kasia poczuła, jak gorąca fala napływa jej do gardła. – Jesteśmy mężem i żoną! Osiem lat razem!
– Osiem lat to nie wieczność – Nina Stanisławowa uśmiechnęła się pogardliwie. – Mój pierwszy małżeństwo trwał dwadzieścia trzy lata. A jednak się rozpadło. Więc nie udawaj wiecznej małżonki.
Kasia stała w kuchni, nie wierząc własnym uszom. Jeszcze pół godziny temu gotowała rosół dla całej rodziny, myśląc, jak dobrze, iż teściowa w końcu zgodziła się rozmawiać o podziale mieszkania po śmierci teścia. A teraz to.
– Nina Stanisławowa, porozmawiajmy spokojnie – spróbowała opanować emocje. – Piotr Ludwik zostawił mieszkanie Olkowi. Zgodnie z prawem połowa należy też do mnie, jako żony.
– Nic ci nie należy! – teściowa podniosła głos. – Mój mąż dostał to mieszkanie w siedemdziesiątym piątym. Ja tu mieszkam od czterdziestu ośmiu lat! Wychowałam dzieci, niańczyłam wnuki! A ty kim jesteś? Przyjechałaś z jakiejś wsi, oczarowałaś Olka i teraz rościsz sobie prawa!
– Nie jestem ze wsi, jestem z Łodzi – odparła cicho Kasia. – I nikogo nie oczarowywałam. Kochamy się z Olkiem.
– Miłość – prychnęła Nina Stanisławowa. – W twoim wieku jaka miłość? Masz trzydzieści osiem lat, zegar tyka. Potrzebujesz warszawskiego meldunku, o to ci chodzi.
W tej chwili do kuchni wszedł Olek z torbami z Biedronki. Widząc zaczerwienione twarze żony i matki, zesztywniał.
– Co się stało? – zapytał, stawiając zakupy.
– Twoja matka żąda, żebym zrzekła się mojej części mieszkania – powiedziała Kasia, starając się mówić spokojnie.
Olek spojrzał na matkę, potem na żonę.
– Mamo, przecież umówiliśmy się, iż będziemy żyć razem. Po co te rozmowy?
– Oluś – głos teściowej nagle stał się słodki – myślę o twojej przyszłości. Nigdy nie wiadomo, co się stanie. Rozwód, a ona zabierze z sobą połowę.
– Mamo, dość. Nie zamierzamy się rozwodzić.
– Nie zamierzają – przedrzeźniła teściowa. – Kto zamierza? Ja też nie zamierzałam z twoim ojcem, a wyszło inaczej. Życie bywa przewrotne.
Kasia milczała, obserwując tę scenę. Olek wyraźnie nie wiedział, co powiedzieć. Przestępował z nogi na nogę jak uczeń wezwany do tablicy bez przygotowania.
– Mamo, no dlaczego tak? – w końcu odezwał się. – Kasia to rodzina.
– Rodzina – powtórzyła Nina Stanisławowa. – A dlaczego nie ma dzieci? Osiem lat, a zero potomstwa. Może w ogóle nie może mieć?
Kasia poczuła, jak płonie jej twarz. To był jej najboleśniejszy temat. Z Olkiem bardzo chcieli dziecka, ale się nie udawało. Byli u lekarzy, brali leki – bez skutku.
– Nina Stanisławowa, to nasza prywatna sprawa – powiedziała przez zaciśnięte zęby.
– Prywatna – pokręciła głową teściowa. – Żonę wziął bezpłodną, a ja mam milczeć. Chcę wnuków, rozumiesz? Siedemdziesiątka na karku, ile mam jeszcze czekać?
– Mamo, przestań! – Olek podniósł głos. – To nieładnie.
– Co nieładnie? Prawdę mówić nieładnie? – Nina Stanisławowa usiadła na stołku, wyciągając chusteczkę. – Nie moja wina, iż ma problemy zdrowotne. Może lekarz powinien jej poradzić rozwód i szukać kogoś prostszego.
Kasia nie wytrzymała.
– Wychodzę – powiedziała, rozwiązując fartuch. – Nie muszę tego słuchać.
Poszła do sypialni, pakując rzeczy do torby. Ręce jej drżały. Czy to naprawdę się dzieje?
– Kasia, zaczekaj! – Olek wszedł za nią. – Nie przejmuj się, mama się tylko martwi.
– Martwi? – odwróciła się do męża. – Olek, ona żąda, żebym zrzekła się praw! Jakbym była jakąś oszustką, która chce was okraść.
– Nie żąda, tylko prosi…
– Prosi? Słyszałeś, jak prosi? Praktycznie wyrzuca mnie z domu!
Olek usiadł na łóżku, pocierając skronie.
– Rozumiesz, mama boi się zostać na bruku. Całe życie tu mieszka.
– A ja ją wyrzucam? Powiedziałam, iż będziemy żyć razem! Mieszkanie duże, cztery pokoje, starczy dla wszystkich.
– Wiem, wiem. Ale ona nie ufa dokumentom. Myśli, iż jeżeli coś między nami pójdzie nie tak, to się nie uchowa.
Kasia zatrzymała się, patrząc na męża.
– Olek, powiedz szczerze. Po czyjej jesteś stronie?
– Po twojej. Jesteś moją żoną.
– To dlaczego nie stanąłeś za mną w kuchni? Dlaczego pozwoliłeś, żeby tak o mnie mówiła?
Olek milczał. Kasia zrozumiała, iż nie usłyszy odpowiedzi.
– Zostanę u Basi kilka dni – powiedziała, zapinając torbę. – Muszę pomyśleć.
– Kasia, nie odchodź. Pogadamy.
– O czym? O tym, jak mam zrzec się udziału? Albo jak się wynieść, żeby nie przeszkadzać twojej mamie?
Wzięła torbę i wyszła. W przedpokoju natknęła się na teściową.
– Wychodzisz? – spytała Nina Stanisławowa z zadowoloną miną. – Słusznie. Przewietrzysz w głowie.
– Nina Stanisławowa, niech pani zrozumie – zatrzymała się Kasia. – Nie chcę pani mieszkania. Potrzebuję tylko wiedzieć, iż mam dom. Że mnie stąd nie wyrzucą przy pierwszej kłótni.
– Dom masz. W Łodzi.
– Tam od dawna mieszkają obcy.
– No to znajdziesz sobie inny.
Kasia wyszła na klatkę, stojąc długo przed drzwiami. Łzy płynęły po policzkach, ale ich nie czuła. Osiem lat starań – by być dobrą żoną, dobrą synową. Gotowała, sprzątała, opiekowała się teściową podczas choroby. A teraz to.
Przyjaciółka Basia przyjęła ją ze zdumieniem.
– Kasia, co się stało? Wyglądasz jak po katastrofie.
– Gorzej – Kasia weszła do środka. – Mogę zostać na noc?
Kasia wzięła głęboki oddech i postanowiła, iż od dzisiaj zacznie walczyć o swoje miejsce w tej rodzinie – nie zrzekając się praw, ale też nie pozwalając, by ktokolwiek decydował za nią.