Teściowa zabierała wszystko, choćby czajnik! Dramatyczne opowieści z życia

polregion.pl 5 dni temu

W sennej mgle przemysłowego miasteczka na Śląsku, gdzie duchy starych kopalń snują się po ulicach, Krystyna i jej mąż Wojciech próbowali budować wspólne życie. Ale cieść teściowej, Bronisławy Nowak, wisiała nad nimi jak burzowa chmura.

„Jaki piękny ekspres do kawy! Takiego bym sobie chciała” – westchnęła Bronisława, patrząc na syna tym wzrokiem, od którego Wojtkowi krew tężeje w żyłach.

„Mamo, to pasuje do naszej kuchni. U ciebie styl zupełnie inny” – próbował się wykręcić, ale wiedział już, iż ekspres niedługo trafi do jej mieszkania.

Bronisława była kobietą, która zawsze dostawała, co chciała. Nową mikrofalówkę, designerowską toster czy choćby firanki – wystarczyło, iż powiedziała „chcę”, a Wojtek, jak dobry syn, niósł jej upragniony przedmiot.

„Kupisz sobie nowy, synku, a ja jestem na emeryturze, sama nie dam rady. Ile ja dla ciebie zrobiłam, całe życie pracowałam! Przecież kochasz mamę, a ja cię tak kocham!” – Bronisława mówiła w sposób, którego nie dało się podważyć. Jej słowa, niczym słodka trucizna, wsiąkały w serce, a Wojtek ustępował.

Nigdy się z nią nie sprzeczał. jeżeli nie używała podarowanych rzeczy, tłumaczył sobie: „Może jeszcze się przyda”. Jak można było odmówić kobiecie, która ciągle przypominała o swoich „ofiarach”?

Wojtek wychował się w domu, gdzie matka była niepodważalnym autorytetem. Nie dostał się na studia dzienne, więc Bronisława wybrała mu płatną administrację.

„To pewny zawód, synu! Będziesz zarabiał jak porządny człowiek” – powtarzała.

Ale już na pierwszym roku Wojtek zrozumiał, iż to nie jego świat. Marzył o grafice, o tworzeniu, ale gdy zadzwonił do matki, usłyszał:

„Już zapłaciłam za dwa semestry! Dlaczego wcześniej nie myślałeś? Haruję na dwóch etatach, a ty mi takie numery wywijasz? Kończysz, a potem idziesz na praktykę do cioci Hani, już dogadałam.”

Ciocia Hania, przyjaciółka matki, pracowała w urzędzie miejskim. Po zajęciach Wojtek jechał do niej, słuchając jej opowieści o życiu, rzadko – o pracy.

„Mamo, nie chcę tam więcej chodzić, to nie dla mnie” – odważył się po pół roku.

Ale wtedy poznał Krystynę. Dziewczyna z roku obok urzekła go swoją lekkością i marzeniami. Zaczęli się spotykać, chodzili na spacery po parku, jeździli na łyżwach, pili gorącą czekoladę w kafejkach. Wojtek, pochłonięty związkiem, opuszczał praktyki, zasypiał na wykładach, aż ciocia Hania poskarżyła się Bronisławie.

„Robię wszystko dla ciebie, a ty jak mi się odwdzięczasz? Wylecisz ze studiów, zaniedbujesz naukę, a teraz jeszcze z dziewczyną się włóczysz!” – wrzeszczała. „Będziesz pracował na pół etatu, pieniądze oddajesz mi. Widziałeś ceny w sklepach? Żadnych wygłupów!”

Wojtek zgodził się w milczeniu. Zostawiał sobie trochę na randki, resztę oddawał matce. A Bronisława wzdychała:

„Powinieneś już sam na siebie zarabiać. Ja muszę żyć dla siebie, emerytura blisko, zdrowie szwankuje. Chyba nie chcesz, żeby mama odeszła przedwcześnie? Przecież mnie kochasz, wiem.”

Po studiach Bronisława zrobiła im „niespodziankę”. Wręczyła klucze do mieszkania:

„Macie, żyjcie, cieszcie się!”

Krystyna nie mogła uwierzyć, Wojtek przytulił matkę, nazywając ją najlepszą.

„Wszystko dla was oszczędzałam, wszystko!” – oznajmiła dumnie.

Ale mieszkanie okazało się ciasną kawalerką z przestarzałym remontem. Krystyna jednak się nie zraziła:

„Zrobimy remont, urządzimy się, będzie przytulnie!”

Radość gwałtownie minęła. Bronisława mieszkała w bloku obok i coraz częściej prosiła Krystynę, by „wpadła po zakupy”, „umyła kuchenkę” lub „posprzątała spiżarkę”. Krystyna, choć zmęczona po pracy, zgadzała się. Ale ostatnia prośba teściowej ją zszokowała.

„Potrzebuję nową kanapę do salonu, a starą rozbierzemy, zaoszczędzimy. Mam szczęście, iż masz złote rączki, Krysiu” – uśmiechnęła się słodko.

„Nie mam nic przeciwko, ale mamy z Wojtkiem plany na weekend. I tak codziennie do was zaglądam” – spróbowała się wymigać.

„Jak to?! Syna wychowałam, mieszkanie wam dałam, a ty się droczysz o taką błahostkę?” – Bronisława przeszła do ataku.

Po tym incydencie teściowa przestała prosić o pomoc. Krystyna odetchnęła, myśląc, iż się uspokoiło. Ale niedługo Wojtek zaskoczył ją:

„Mama potrzebuje wyjazd do sanatorium, turnusy drogie. Ty dobrze zarabiasz, pomożemy? Przeleję ci na konto.”

Wtedy Krystyna zrozumiała, dlaczego sama płaciła za zakupy, benzynę i czynsz. Myślała, iż Wojtek oszczędza na samochód lub wakacje, a tu okazało się, iż wszystko szło dla matki.

„Ona nie chciała pomocy! Dała nam mieszkanie, uniknęliśmy kredytu” – bronił się Wojtek.

„Może lepiej wziąć kredyt? Spłacimy w parę lat, a twojej mamie będziesz płacił do końca życia?” – zaproponowała.

Lecz Wojtek nie chciał słuchać. Krystyna czuła, iż ich związek rozpada się pod ciężarem teściowej.

Gdy Bronisława wpadła z wizytą i zabrała nowiutki blender, który wybrali z trudem, Krystyna straciła cierpliwość.

„To jak teraz będziemy gotować?” – rzuciła Wojtkowi.

„Przyniosę stary z pracy, nowy kupimy później. Mam ją zawieść?” – odparł.

„A jeżeli spodoba jej się nasza sofa, też oddasz? Telewizor?” – Krystyna była wściekła.

„A to, iż w jej mieszkaniu żyjecie, się nie liczy?” – odciął się Wojtek.

„Mamy się kłaniać do ziemi za tę kawalerkę? Dość!” – Krystyna postanowiła porozmawiać sama.

Wchodząc do mieszkania Bronisławy, zamarła: stosy nowych sprzętów w pudełkach, torby z markowymi ubraniami, opakowania po drogich daniach.

„Bronisławo, kiedy będziemy mieli dziecko, ja sama mam je utrzymywać? Dość tego! choćby nie używa pani tych rzeczy!” – wybuchnęła.

„Jak urodzicie, wtedy pogadamy. A co ja robię, to moja sprawa! Woj”Bronisława zbladła, nagle zrozumiawszy, iż jej słodka władza nad synem rozsypuje się jak senny koszmar, a rzeczywistość staje twardo naprzeciw niej z wypełnionym przez Krystynę wnioskiem o eksmisję.”

Idź do oryginalnego materiału