Wielka walka z teściową – choćby czajnik miała w planach! Dramatyczne historie z życia wzięte
Małgorzata stawiała opór, dopóki jej teściowa nie przekroczyła wszelkich granic, żądając pieniędzy i rzeczy. Dowiedzcie się, jak obroniła swoją rodzinę i odzyskała wolność!
W małym miasteczku na obrzeżach Wielkopolski, gdzie wiatr hula po brukowanych uliczkach, Małgorzata i jej mąż Bartek próbowali ułożyć sobie życie. Ale cień teściowej, Barbary Marii, wisiał nad ich rodziną niczym burzowa chmura.
— Jaki stylowy macie toster! Taki by mi się przydał — zauważyła Barbara Maria, patrząc na syna tym tonem, od którego Bartkowi robiło się zimno w środku.
— Mamo, my go pod kuchnię dobierali, nie pasowałby do twojego stylu — Bartek próbował się wykręcić, ale już czuł, iż toster niedługo wyląduje w mieszkaniu mamy.
Barbara Maria była kobietą, która zawsze dostawała to, czego chciała. Nowy blender, modna ekspresówka, a choćby zasłony — wystarczyło, iż rzuciła „chcę”, a Bartek, jak posłuszny syn, natychmiast spełniał jej życzenia.
— Kupisz sobie nowy, synku, a ja jestem na emeryturze, sama nie dam rady. Ile ja w ciebie włożyłam, całe życie dla ciebie harowałam! Przecież kochasz mamę, a ja ciebie tak kocham! — Barbara Maria umiała mówić tak, iż nie dało się odmówić. Jej słowa, jak słodka trucizna, wpełzały do serca, a Bartek oddawał pole.
Nigdy nie sprzeczał się z matką. jeżeli nie używała podarowanych rzeczy, tłumaczył sobie: „Może jeszcze się przyda”. Jak można odmówić kobiecie, która ciągle przypominała o swoich poświęceniach?
Bartek wychował się w domu, gdzie matka była niepodważalnym autorytetem. Nie dostał się na studia dzienne, więc Barbara Maria wybrała dla niego płatną ekonomię.
— To perspektywiczne, synu! Będziesz zarabiał jak porządny człowiek — powtarzała.
Ale już na pierwszym roku zrozumiał, iż ekonomia to nie jego. Marzył o projektowaniu, o kreatywnej pracy, ale gdy zadzwonił do matki, usłyszał:
— Już zapłaciłam za trzy semestry! O czym ty wcześniej myślałeś? Haruję na dwóch etatach, żebyś się uczył, a ty takie numery wycinasz? Kończysz studia, a potem praktyki u cioci Ani, już się dogadałam.
Ciocia Ania, koleżanka matki, kierowała działem w lokalnej firmie. Po zajęciach Bartek jeździł do niej, słuchając niekończących się opowieści o życiu i tylko czasem o pracy.
— Mamo, nie chcę tam już chodzić, to nie dla mnie — odważył się po pół roku.
Ale wtedy poznał Małgorzatę. Dziewczyna z równoległej grupy zauroczyła go swą lekkością i marzeniami. Spotykali się, chodzili po parkach, jeździli na łyżwach, pili gorącą czekoladę w kafejkach. Bartek, pochłonięty romansem, zaczął opuszczać praktyki, zasypiał na wykładach, aż ciocia Ania poskarżyła się Barbarze Marii.
— Wszystko dla ciebie robię, a ty jak się odwdzięczasz? Wylecisz ze studiów, zaległości narobisz, a jeszcze z dziewczyną się włóczysz! — krzyczała matka. — Będziesz pracował na pół etatu, pieniądze oddajesz mnie. Widziałeś ceny w sklepach? Żadnych wygłupów!
Bartek zgodził się w milczeniu. Zostawiał sobie trochę na spotkania z Małgorzatą, resztę oddawał matce. Barbara Maria wzdychała:
— Już czas, żebyś utrzymywał się sam. Ja też chciałabym trochę pożyć, emerytura tuż-tuż, zdrowie już nie to. Nie chcesz chyba, żeby mama przedwcześnie odeszła? Wiesz, iż mnie kochasz.
Po studiach Barbara Maria zaskoczyła parę prezentem. Wręczyła im klucze do mieszkania:
— Macie, żyjcie sobie szczęśliwie!
Małgorzata nie mogła uwierzyć, Bartek przytulił matkę, nazywając ją najlepszą.
— Całe życie dla was oszczędzałam — oświadczyła dumnie teściowa.
Ale mieszkanie okazało się małą kawalerką z zniszczonym remontem. Małgorzata nie traciła jednak optymizmu:
— Zrobimy remont, urządzimy się, będzie przytulnie!
Radość gwałtownie minęła. Barbara Maria mieszkała w sąsiednim bloku i coraz częściej prosiła Małgorzatę, by „wpadła po zakupy”, „umyła kuchenkę” lub „posprzątała schowek”. Małgorzata, choć zmęczona po pracy, zgadzała się. Ale ostatnia prośba teściowej ją zszokowała.
— Przydałby mi się nowy fotel do salonu, a stary rozłożymy, nie trzeba płacić. Masz złote rączki, Małgosiu — powiedziała Barbara Maria z uśmiechem.
— Nie mam nic przeciwko, ale mamy z Bartkiem plany na weekend. I tak codziennie do was zaglądam — próbowała się wymigać Małgorzata.
— Jak to? Syna wychowałam, mieszkanie wam kupiłam, a ty się droczysz o błahostkę? — teściowa przeszła do ataku.
Po tym incydencie Barbara Maria przestała prosić o pomoc. Małgorzata odetchnęła z ulgą, ale niedługo Bartek wprawił ją w osłupienie:
— Mama musi jechać do sanatorium, ceny kosmiczne. Ty dobrze zarabiasz, pomożesz? Przeleję ci na konto — oświadczył.
Małgorzata w końcu zrozumiała, dlaczego sama płaci za zakupy, paliwo i rachunki. Myślała, iż Bartek oszczędza na samochód lub wakacje, a okazało się, iż wszystko idzie do matki.
— To ona nie chciała pomagać! Mama kupiła nam mieszkanie, uniknęliśmy kredytu — bronił się Bartek.
— Może lepiej wziąć kredyt? Spłacimy w parę lat, a ty będziesz płacił mamie do końca życia? — zaproponowała Małgorzata.
Ale Bartek nie chciał słuchać. Małgorzata czuła, iż ich związek rozpada się pod naporem teściowej.
Gdy Barbara Maria przyszła w gości i zabrała nowiutki toster, który para z trudem dopasowała do kuchni, Małgorzata straciła cierpliwość.
— To jak teraz zrobimy śniadanie? — rzuciła Bartkowi.
— Przyniosę stary z pracy, nowy kupimy później. Mam odmówić mamie? — odpowiedział.
— A jeżeli spodoba jej się nasze łóżko, też oddasz? Albo telewizor? — Małgorzata była wkurzona.
— A to, iż mieszkamy w jej mieszkaniu, ci nie pasuje? — kontrował Bartek.
— Mamy się kłaniać do ziemi za tę kawalerkę? Dość! — Małgorzata postanowiła porozmawiać z teściowąMałgorzata stanęła w drzwiach mieszkania teściowej, wciągnęła głęboko powietrze i powiedziała stanowczo: “Barbara Mario, czas nauczyć się, iż twój syn to już dorosły mężczyzna, a nie zabawka, którą można przestawiać według własnego widzimisię.”